Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Czy usługi trenera w sporcie profesjonalnym to rzecz zarezerwowana jedynie dla zawodowców? A może to zbędny luksus i lepiej pomyśleć o nowym rowerze czy kołach? Dla kogo zatem trener i po co? Na te pytania w kilku złożonych zdaniach odpowiada Mateusz Rejch, kolarz amator jeżdżący w barwach t-bike.pl Racing Team.
Mam za sobą rok pracy z Marcinem Piekiełkiem czyli Hellmost – Twój trening, moja pasja i chciałbym krótko zebrać własne doświadczenia. Wcześniej trenowałem intuicyjnie, bazując na subiektywnej ocenie wysiłku oraz startując w największej liczbie wyścigów w jakich mogłem wziąć udział. Dzięki Inpeak stałem się posiadaczem miernika mocy i rozpocząłem rejestrację treningów oraz zawodów w oparciu o dodatkowe dane. Okazało się, że każdy przejechany maraton można ze sobą porównać, zmierzyć i przygotować się dokładnie na planowane obciążenia. Współpracę z Marcinem rozpoczęliśmy na początku 2018 roku. Pierwszą sprawą było nakreślenie planu na cały sezon startów: gdzie najbardziej chciałbym wygrać, gdzie mniej oraz gdzie jadę „for fun”. Później wielokrotnie plan dostosowywaliśmy do realiów polskiego podwórka wyścigowego. Czy ten sezon w jakiś sposób odbiegał od poprzednich? Tak, był całkowicie inny. Myślę, że można to zawrzeć w trzech najważniejszych punktach: 1
Maksymalne wykorzystanie czasu na trening i odpoczynek.
Jednym z naszych zadań było takie dobranie menu treningowego, żeby ograniczony czas amatora (mnie w tym przypadku) podzielić między: bycie mężem i ojcem w domu, pracę oraz trening. Trener jest w tym całkowicie skuteczny. Długość sesji treningowej jest dobrana ściśle w tym celu, żeby maksymalnie wykorzystać każdy trening i jak najszybciej przejść do regeneracji (bo to przecież podbija naszą formę). Dało to niesamowity rezultat: mogłem rywalizować z najmocniejszymi zawodnikami w Polsce przy jednoczesnym trenowaniu jedynie tak długo, jak było to konieczne. 2
Możliwość zaplanowania formy
Dziś każdy sport wytrzymałościowy ewoluuje w tym kierunku, aby przygotowywać się stricte do najważniejszych startów. Widać to bardzo dobrze w imprezach biegowych, ale do świata kolarstwa ta świadomość również pomału dociera. W relacjach zawodników wielokrotnie przejawia się wypowiedź, że z sezonu na sezon poziom rywalizacji podnosi się niesamowicie. I wcale zawodnicy nie są z kosmosu, po prostu zmienia się filozofia treningu i każdy zaczyna zauważać, że zamiast przygotować formę stabilną ale…przeciętną od marca do października, lepiej jest zaliczyć kilka szczytów formy w sezonie, bo tylko tak można coś ugrać (bardziej odpowiednim byłoby słowo „segmentów” niż szczytów bo to przecież kilka tygodni fantastycznej „nogi”). I taką możliwość daje dokładne zaplanowanie przez trenera całości sezonu zawodnika. Na każdy założony wyścig w tym roku byłem gotowy z moim organizmem. 3
Związek na długo i planowanie lata w przód
Bezcenne doświadczenie procentuje, dlatego nie uważam, żeby miniony rok pracy z Marcinem to było coś całkowicie wystarczającego, wręcz przeciwnie, dopiero się zaczynamy poznawać. Marcin widział moje reakcje na treningi, na całe bloki obciążeń, podsunął kilka pomysłów na starty na szosie, które okazały się być strzałem w dziesiątkę. Ja sam zauważyłem jak ważnym elementem jest informacja zwrotna do trenera i jak dużo mam tu do nadrobienia. Myślę, że najlepsze lata jeszcze przed nami, mój organizm cały czas mnie zaskakuje. Mimo całego sezonu i obciążenia, ostatni wyścig zaowocował nową wartością mocy progowej. A trener czyta…uczy się…studiuje…testuje nowe metody i wyciągnie nowego asa z rękawa. A Ty po prostu tą kartą, zgarniesz całą pulę. Tego Wam wszystkim życzę.
COMMENTS