Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Krzysztof Woliński po kolejnym starcie w zawodach cross country, w cyklu Peklo Severu wraca do Was z komentarzem postartowym i niezmiennie namawia do startów w olimpijskiej formul cross country. Tym razem startował w Czeskiej Kamienicy, gdzie rywalizacja odbywała się po części na trasie Mistrzostw Czech sprzed kilkunastu lat.
Komentarz postartowy:
Stare kolarskie powiedzenie mówi: „Żeby się ścigać, trzeba się ścigać”. Tak! To prawda. Tydzień po starcie w Hradku, zawitałem do Czeskiej Kamienicy, na trzecią wyścig z cyklu Peklo Severu, gdzie miałem przyjemność po raz pierwszy się ścigać w 2016 roku. Z ciekawostek dodam, że na tej rundzie w wydłużonej wersji odbyły się Mistrzostwa Czech XCO w 2004, a na znanej appce na segmentach można zauważyć kilka znanych nazwisk :)
Podobnie jak tydzień temu, pogoda nie zapowiadała się zbyt rewelacyjnie, ale na szczęście prognozy się nie sprawdziły. Temperatura była optymalna, a nawet wyszło słońce. W okolicach startu-mety na łące dominował warun przełajowy, a poza tym było wszędzie w miarę sucho.
Na sam wyścig tym razem wybrałem się tylko z Tedzikiem, który niestety nie brał udziału w rywalizacji ze względów zdrowotnych, ale za to wspomagał mnie przed jak i w trakcie wyścigu.
Po pierwszym wyścigu z serii Peklo Severu – závody horských kol odbyłem tylko jeden trening, którego i tak do końca nie zrealizowałem, ponieważ czułem się zmęczony. I tak naprawdę do samego startu nie czułem mocy, ale za to w trakcie wyścigu było inaczej. Samopoczucie było rewelacyjne. Myślę, że ma na to wpływ regeneracja, bo praktycznie tak jak wspomniałem odbyłem tylko jeden trening, a potem już tylko odpoczywałem, by z nowym zapasem sił stanąć na linii startu. Na samym wyścigu czułem się świetnie, nawiązałem rywalizację z rywalem, z którym nigdy wcześniej nie mogłem konkurować, ale niestety mały pech na trasie spowodował, że straciłem kilka cennych sekund i mi odjechał. Ogólnie sama trasa w Czeskiej Kamienicy rewelacyjnie mi pasuje. Ma w sobie sporo z żarskiego „Super Flow” i to mi bardzo pasuje. Doping czeskich kibiców też robi swoje, a po piątym sezonie startów w Pekle Severu czuję się już jak u siebie i aż chce się tam jechać!
Podsumowując: zająłem dziewiąte miejsce, czyli oczko wyżej niż tydzień wcześniej, a dobrym prognostykiem na kolejny start za dwa tygodnie – w finałowej edycji Piekła Północy – jest to, że ósme miejsce było w zasięgu.
Przede mną tydzień, w którym trzeba będzie mocniej pokręcić, następnie regeneracja i ostatni start w sezonie MTB we wspomnianym wcześniej wyścigu: Peklo Severu #4: O pohár starosty, na który zapraszam wszystkich miłośników cross country.
COMMENTS