LIV INTRIGUE X E+ 2 PRO – test kobiecego e-fulla

HomeSprzętROWERY

LIV INTRIGUE X E+ 2 PRO – test kobiecego e-fulla

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Z każdym rokiem rynek e-bike rozrasta się o kolejne ciekawe pozycje, dzięki czemu wybór staje się naprawdę szeroki. Nie inaczej jest w przypadku dedykowanej kobietom marki Liv należącej do Gianta. Oprócz pełnej gamy konwencjonalnych rowerów, stworzony jest także segment e-bike, w którym znaleźć można między innymi rowery górskie. Nam w udziale przypadł test modelu INTRIGUE X E+ 2 PRO, czyli wszechstronnego fulla, którego sklasyfikować można gdzieś na granicy segmentów trail/all mountain/enduro.


Oferta na model Liv Intrigue jest dość rozbudowana, bo składa się aż kilku wersji. Nasza testówka oznaczona numerem 2 to właśnie środkowy model, który został katalogowo wyceniony na 23 599 zł. Mieści się więc w dość mocno obsadzonym segmencie cenowym, gdzie wybór e-bike jest całkiem spory. Liv Intrigue ma więc z kim konkurować, choć Liv jako jedyny na rynku pozostaje rowerem wyłącznie kobiecym, co docenia z pewnością duża grupa klientek lubiących utożsamiać się z marką.

Kobiecość tego roweru zaczyna się już w samej stylistyce. Fioletowo-czarne malowanie jest stonowane, ale trzeba przyznać, że bardzo ładne i subtelne.

Serce roweru, czyli rama to dobrze znane rozwiązania z konstrukcji Gianta. Wykonana została ze stopu oznaczonego symbolem ALUXX SL, czyli mocno cieniowanego aluminium, choć w przypadku E-bike wiadomo, że wzmocnionego w kluczowych miejscach. Giant ramy tworzy samodzielnie we własnej fabryce, dlatego w tej dziedzinie tajwańskie produkty uchodzą wręcz za technologiczny wzór. Nie inaczej jest w przypadku marki Liv, choć osoby o wysokim poczuciu estetyki mogą kręcić nosem na brak pełnego szlifowania spoin. Są one wykonane bardzo estetycznie, aczkolwiek wciąż widoczne. Wiadomo, że Giant dysponuje technologią pełnego szlifowania, przez co rama tworzy wrażenie jednolitego elementu, tu jednak nie zastosowano tego procesu. Sam lakier z lekkim metalicznym połyskiem wydaje się całkiem trwały i odporny na drobne zarysowania, co pokazał też sam test. Dodatkową ochronę zapewnia także osłona z tworzywa, którą pokryta jest cała dolna rura. Na plus zasługuje także dobre spasowanie tych elementów z aluminiową konstrukcją, w tym także starannie wykonana obudowa samego silnika.

Elektryczne serce

Układ wspomagania w Liv Intrigue E+ zapewnia silnik Yamahy oznaczony jako Giant SyncDrive Pro. Akumulator Giant EnergyPark mieszczący się pod osłoną dolnej rury ma sporą pojemność, bo aż 625 Wh. Producent na swojej stronie opisuje zasięg w widełkach od 52 do 180 km. Wszystko oczywiście w zależności od wybranego trybu wspomagania. Zastosowano tu następujący podział: Ekstremalne 52 km – Dobre 105 km – Idealne 180 km. Rzecz jasna trzeba to traktować mocno umownie, bo realny zasięg zależy od całego spektrum czynników od ukształtowania terenu, przez temperaturę czy choćby właśnie stylu jazdy. Krańcowa wartość 180 km jest to już bardzo górna granica, gdzie wykorzystywany byłby najsłabszy tryb wspomagania, a teren byłby raczej płaski. Wszystko to najlepiej przy wysokiej temperaturze i wietrze w plecy. Mało realne, zważywszy na fakt, że jest to rower górski i właśnie w takich warunkach można wykorzystać jego najlepsze walory. Należy przyjąć, że w zmiennych górskich warunkach przy odpowiednim zarządzaniu zasobami energii można zrobić 100 km. To wynik, który powinien zadowolić większość użytkowniczek, bo niezmiennie należy podkreślać, że e-bike sam nie jedzie, a na dystansie 100 km można zaliczyć już kawał solidnej górskiej przygody.

Podobnie jak w wielu współczesnych wspomaganych rowerach, również system napędowy Yamahy jest mocno zaawansowany technologicznie w kontekście dawkowania energii wspomagania w sposób „inteligentny”. Producent nazywa to systemem Smart Assist, a chodzi po krótce o to, że jednostka sterująca „czyta” nasz styl jazdy choćby poprzez kadencję i prędkość oraz stopień nachylenia terenu tak aby odpowiednio dozować moc wyjściową silnika, dzięki czemu elektryczna energia nie idzie jak para w gwizdek, tylko wspomaga jazdę realnie tam gdzie jest to potrzebne. W praktyce wygląda to tak, że im wyższa kadencja, tym narasta siła wspomagania. Maksymalnie możemy osiągnąć 360% siły wspomagania i pełny moment obrotowy wynoszący aż 80 Nm.

Warto to podkreślać, że podobne momenty obrotowe generują niskolitrażowe wolnossące silniki spalinowe w najmniejszych samochodach. Potencjał siły napędowej jest tu zatem znacznie więcej niż wystarczający i w zasadzie każdy podjazd staje się możliwy do pokonania, oczywiście z zachowaniem zasad fizyki, odpowiedniego ułożenia i balansu ciała. Mimo, że to e-bike, to nadal nie zwalnia z myślenia i umiejętności ;) Siłę wspomagania można rzecz jasna dawkować także za pomocą pilota zamontowanego przy lewym chwycie na kierownicy. Dostępne jest pięć trybów: Eco, Basic, Active, Sport oraz Power.

SyncDrive Pro

Rowery elektryczne z silnikiem SyncDrive Pro mają pięć trybów wspomagania: Eco, Basic, Active, Sport i Power.

  • Tryb Eco: Tryb Eco jest trybem wspomagania o najmniejszej mocy (100% mocy ludzkiej otrzymuje 100% wsparcia z silnika) i zużywa najmniej energii. Jest to najlepszy tryb do spokojnej aktywności fizycznej i do jazdy po płaskim terenie.
  • Tryb Basic: Zapewnia nieco większe wsparcie (100% mocy ludzkiej otrzymuje 175% wsparcia od silnika) i zużywa nieco więcej mocy niż tryb Eco. Jest to nadal dobry tryb do podejmowania umiarkowanej aktywności fizycznej oraz do jazdy po płaskim i pagórkowatym terenie.
  • Tryb Active: Tryb wsparcia Active jest trybem wsparcia średniego (100% mocy ludzkiej otrzymuje 250% wsparcia z silnika) i charakteryzuje się średnim wskaźnikiem zużycia energii akumulatora EnergyPak. Jest to tryb wspomagania, który można stosować podczas trudniejszych przejażdżek, takich jak trekking lub jazda w terenie XC.
  • Tryb Sport: Tryb ten jest drugim co do wielkości trybem wspomagania (100% mocy ludzkiej otrzymuje 300% wsparcia od silnika) i charakteryzuje się wyższym wskaźnikiem zużycia energii. Należy go używać, gdy potrzebujesz dodatkowej mocy do pokonywania stromych wzniesień.
  • Tryb Power: Jest najwyższym trybem wspomagania (100% mocy ludzkiej otrzymuje 360% wsparcia od silnika) i zużywa najwięcej energii. Należy go stosować podczas jazdy po stromych wzniesieniach i daje maksimum wsparcia.

Dodatkowo każdy z tych trybów można samodzielnie spersonalizować za pomocą aplikacji na smartfon Giant RideControl App.

Dzięki dwóm dodatkowym czujnikom: czujnik przyśpieszenia i czujnik nachylenia (w sumie jest ich aż 6), system sam jest w stanie wybrać optymalny tryb w danej sytuacji spośród 5 wymienionych powyżej. A to dzięki technologii Smart Assist. Dzięki Smart Assist nie trzeba myśleć o zmianie ustawień elektrycznego wspomagania podczas jazdy, możesz w pełni cieszyć się jazdą. Rozwiązanie to przypomina automatyczną skrzynię biegów w samochodzie, samodzielnie dobierając poziom wspomagania.

Oprócz standardowej baterii mamy możliwość dołożenia dodatkowego akumulatora, który zwiększy zasięg. Rozwiązanie EnergyPak Plus Range Extender montowany jest w miejscu przeznaczonym na koszyk bidonu. Oczywiście podniesie to wagę całego roweru, ale jeśli ktoś planuje na przykład wyprawy 100 km+ w górzystym lub przynajmniej mocno pagórkowatym terenie, taka opcja może dać sporo nie tylko dodatkowej energii, ale też komfortu psychicznego, że jej nam nie zabraknie w kluczowym momencie.

Zawieszenie Maestro i zmienna geometria

Liv Intrigue to przede wszystkim rower górski, który ma efektywnie wykorzystywać swoje cechy, dlatego postawiono tu na sprawdzone rozwiązania z rowerów konwencjonalnych. Mamy zatem to czym Giant szczyci się od lat w rowerach full suspension, czyli układ zawieszenia Maestro oznaczony symbolem 2.0. System znany jest ze swojej czułej i bardzo przewidywalnej pracy, a także z faktu że energia nie jest nadmiernie wytracana podczas podjazdów, czyli nie występuje efekt „pompowania”. W rowerze wspomaganym elektrycznie ten aspekt pewnie będzie odgrywał znacznie mniejszą rolę, ale to dobrze, że Giant przeniósł układ tylnego zawieszenia wprost z klasycznych rowerów. W połączeniu ze skokiem amortyzatorów 150 mm i 140 mm mamy tu naprawdę wydajną terenowo maszynę, która przy pewnej dawce umiejętności może dać naprawdę sporo przyjemności z jazdy.

To jednak nie wszystko. Liv Intrigue posiada dodatkowo system Flip Chip, który pozwala zmieniać geometrię. Na górnym łączniku ramy z tylnym trójkątem znajdują się odwracalne podkładki, które możemy ustawić w pozycji low lub high. W efekcie podnosi się lub obniża środek suportu, a także wypłaszcza lub wyostrza się kąt główki ramy. W praktyce pozycja low ma sprawiać, że rower będzie jeszcze pewniej i bezpieczniej zjeżdżał, a w ustawieniu high uzyskamy większą efektywność na podjazdach. Różnica w zmianie kąta główki ramy to 0,7 stopnia, a wysokości suportu 10 mm. Dodatkowo  zmienia się także reach w zakresie 10 mm. Całą operację można wykonać w terenie, wystarczy do tego klucz imbusowy, który posiada każdy multitool. Zabieg prosty, aczkolwiek większość osób pewnie nie będzie zbyt często używać tej opcji, bo nawet w pozycji high rower zapewnia już wystarczająco dobre właściwości zjazdowe.

W testowanym egzemplarzu seryjnie zamontowane zostało zawieszenie marki Fox. Mamy tu produkty z podstawowej półki, a więc widelec Float Rhytm 36 mm, a za amortyzację tyłu odpowiada damper Float DPS Performance. Fox nawet w linii Performance utrzymuje bardzo wysoką jakość, więc szukanie tu wad byłoby robieniem czegoś na siłę. Czułość widelca jest bez zarzutu i choć zakres regulacji nie jest tak szeroki jak w modelach z serii Factory, to wszystkie ustawienia działają bez zarzutu. Ktoś mógłby powiedzieć, że wadą będzie wyższa waga, ale tu miła niespodzianka, bo model Rhythm w tej specyfikacji waży niecałe 2 kg, więc tyle co wiele amortyzatorów do XC ze średniej półki.

Kobieca geometria

Projekt roweru, który uwzględnia kobiece cechy anatomiczne wcale nie musi oznaczać rezygnacji z progresywnych cech. Liv Intrigue dostępny jest w trzech rozmiarach: XS, S oraz M. Najmniejszy Liv Intrigue wyposażony jest w koła 27.5″, pozostałe dwa to koła 29″. Współczesny charakter roweru widać już gdy spojrzy się na niego z boku, a zwłaszcza na przednie koło. To jest mocno wysunięte, co oznacza płaski kąt główki ramy. Ten jest różny w zależności od rozmiaru ramy i pozycji ustawienia geometrii poprzez funkcję Flip Chip. W testowym rozmiarze S w pozycji low wynosi 65,8 stopnia lub 66,5 w pozycji high. Podstawowym zabiegiem mającym dostosować ramę do kobiecej budowy jest skrócenie parametru zasięgu. Faktycznie reach jest zauważalnie krótszy w stosunku do tak zwanych rowerów „męskich”. Zasięg także zależny jest od ustawienia pozycji tylnego trójkąta. W rozmiarze S może on wynosić 416 lub 426 mm. Trzeba przyznać, że to spora różnica i warto przetestować oba warianty. O ile zmiana kąta główki ramy o 0,7 stopnia jest trudno wyczuwalna, o tyle „wydłużenie” zasięgu staje się pomocne w wielu sytuacjach. Za płaską główką idzie ostry kąt rury podsiodłowej, który wynosi 76 lub 76,7 stopnia. To bardzo dobrze w zestawieniu z niskim wymiarem stack, który nawet w największym rozmiarze nie przekracza 613 mm i niską główką ramy 95-100 mm niczym w rowerach XC. Niestety największym minusem jest długość tylnego trójkąta. 472 mm to bardzo dużo, w efekcie czego rower cierpi sterowność i zwrotność w ciasnych zakrętach, zwłaszcza przy małych prędkościach. Sytuację nieco ratuje stosunkowo rozsądna baza kół, która przekracza 1200 mm tylko w największym rozmiarze w położeniu zawieszenia high.

Wrażenia z jazdy

Tyle teorii, czas na praktykę. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa i przyjemność. Oczywiście swój prawdziwy potencjał Liv Intrigue pokazuje w górach. Im jest trudniej, tym lepiej, bo wtedy na jaw wychodzą wszystkie walory terenowej użyteczności.

Większość jazd zacznie się od podjazdów i to niewątpliwie mocna strona tego roweru, nie tylko ze względu na elektryczne wspomaganie. To działa bardzo intuicyjnie i faktycznie wyczuwalne jest dawkowanie energii zgodnie z narzuconą kadencją, a co za tym idzie także biegiem na którym się jedzie. W naszym przypadku jeździliśmy rowerem w okolicach Nowego Targu, m.in. wjeżdżając na Turbacz.

Podstawowy tryb wspomagania, czyli Active wystarcza do pokonania łagodniejszych wzniesień do 6-7 % bez powodowania nadmiernej zadyszki. Im bardziej wzniesienie staje się wymagające, tym dawkowanie wspomagania bardziej odczuwalne. Problemy zaczynają się przy bardziej stromych wzniosach, ale na to wpływ ma także waga samego roweru. 25 kilogramów to dużo i nie dużo. W tej klasie e-bike w zasadzie jest to standardowa waga. To jak bardzo wspomaganie musi nam pomagać w trudnym terenie zależy też oczywiście od kondycji, ale można przyjąć, że najmocniejszego trybu będziemy używać wyłącznie na najbardziej strome i trudne podjazdy, a większość tras da się pokonać na ekonomicznym Active lub pośrednim Sport. W efekcie podczas testu po przejechaniu dystansów 40-50 km po górach zostawało jeszcze sporo energii na poziomie 35-40 %.

To co mogło dać się usłyszeć podczas jazdy to dźwięk samego silnika. Nie należy on do najcichszych w klasie, aczkolwiek nie jest to hałas, który należy nazwać męczącym. To bardziej charakterystyczny dźwięk tej jednostki napędowej, do którego po prostu trzeba się przyzwyczaić.

Podczas jazdy nieco daje się we znaki długi tylny trójkąt. To nie jest wada, którą należy nieustannie podkreślać, bo taki ponad wymiarowy ogon ma też swoje zalety. Podczas podjazdów na przykład po drogach szutrowych tył jest naprawdę dobrze dociążony i nawet nie jest konieczny bardzo mocny balans ciałem na siodełku, choć w przypadku niższych i lżejszych kobiet trzeba się być trochę bardziej czujnym, zanim nabędzie się nawyk. Zwrotność roweru cierpi na ciasnych i wolnych zakrętach, których sporo jest szczególnie w bike parkach czy trasach zrównoważonych. Trzeba po prostu mieć to na uwadze.

Szybkie zjazdy to już środowisko, w których Liv Intrigue czuje się jak ryba w wodzie. Nawet jeśli trasa jest kręta, ale szybka, długi tył przestaje być negatywnie odczuwalny. Wręcz momentami stabilizuje obrany tor jazdy. W połączeniu ze znakomicie pracującym zawieszeniem Maestro i amortyzacją Foxa naprawdę można się zapomnieć i puścić w dół czerpiąc ogromną przyjemność w jazdy. 150 mm z przodu i 140 mm skoku z tyłu, to aż nadto jak na rower ścieżkowy, dlatego Liv Intrigue daje spory margines bezpieczeństwa, szczególnie gdy na trasie pojawiają się duże kamienie czy niespodziewane uskoki. W jeździe w trudnym technicznie terenie pomaga także sztyca regulowana Giant Contact, choć jej skok to tylko 100 mm w testowanym rozmiarze. Niemniej jednak wystarczy żeby uniknąć nieprzyjemnego spotkania z siodełkiem w większości zjazdowych sytuacji jakie możemy napotkać podczas amatorskiej jazdy w górach. Stabilną jazdę wspomaga także szeroka, trailowa kierownica 760 mm. Jak to w przypadku Gianta, elementy takie jak mostek, sztyca czy kierownica, to produkty własne. Warto zwrócić uwagę również na siodełko. To specjalnie zaprojektowany dla kobiet model Liv Sylvia SL, które lepiej ma trafiać w potrzeby anatomiczne kobiecej budowy.

Możliwości górskie Liv Intrigue potęgują także koła, które w tym kobiecym rowerze wydają się ogromne. 29-tki zbudowane zostały na obręczach Giant AM o szerokości wewnętrznej 30 mm, piastach Shimano i szprychach Sapim E-Lite Race. Te ostatnie, jak sama nazwa wskazuje dedykowane są do rowerów elektrycznych. Na obręczach fabrycznie znajdziemy opony Maxxis Assegai z przodu i Dissector z tyłu. Obie oczywiście z wkładkami EXO i szerokości 2.6 cala. Mocno agresywny zestaw wspomaga poczucie bezpieczeństwa na zjazdach i jak to w przypadku Maxxisa, gwarantuje dobry poziom niezawodności. Podczas testu ścianki opon nie raz spotkały się z ostrymi kamieniami, ale nie było mowy o żadnym kapciu. Naturalnie opony są świetne w górach, ale na asfalcie czy drogach szutrowych nie są królami lekkiego toczenia, tu akurat na łącznikach między górskim trasami bardzo pomaga elektryczne wsparcie przełamujące opory toczenia. Gdyby doposażyć ten model w nieco węższe, ale równie odporne na przebicia opony XC, mógłby zyskać nieco na szerszych zastosowaniach w nie-górskim terenie. Giant zdążył już przyzwyczaić klientów do swojego rynkowego standardu konwertowania każdego nowego roweru na standard tubeless. Warto więc podkreślić, że również rowery elektryczne ze sklepu wyjeżdżają już „zamleczone”.

Niezawodny napęd i skuteczne hamulce

Prostota i właśnie niezawodność. Tak po krótce można scharakteryzować napęd Liv Intrigue. Trudno spodziewać się tu innego układu niż 1×12. Zapewniający ogromny zasięg przełożeń napęd oparto tu o komponenty grup SLX, XT i nowego Deore M6100. Wszystkie oczywiście ze sobą w pełni kompatybilne, co było celem Shimano przy tworzeniu układów 1×12. Przerzutka oznaczona jest symbolem XT, manetka to SLX, a kaseta z rozpiętością 10-51 pochodzi z grupy Deore. Układ Shimano udowodnił już nie raz, że po prostu działa, więc i tu nie było zastrzeżeń. Raz ustawiona przerzutka pozwala zapomnieć o swoim istnieniu, działa lepiej niż dobrze. Mały minus należy przyznać za zębatkę w zastosowanej tu korbie Praxis. 36 zębów to zdecydowanie dużo jak na rower kobiecy, a nawet zbyt wiele dla męskich odpowiedników. Zębatka 34 lepiej pasowałaby do górskiego charakteru, dając więcej możliwości uzyskania odpowiedniej kadencji, a co za tym idzie optymalnego wspomagania na podjazdach.

Duży plus należy przyznać za zastosowany układ hamulcowy. Patrząc na cenę w katalogu oczywiście można by stwierdzić, że z taką kwotę XT powinno być już standardem, ale 4-tłoczkowe hamulce Shimano Deore M6120 działają tak dobrze, że większość użytkowniczek Liv Intrigue nawet nie pomyśli o zmianie na droższy odpowiednik. Modulacja klamek i rozkład sił hamowania jak to Shimano – wzorcowa. 4-tłoczkowe zaciski przy rowerze o tej wadzie wydają się wręcz koniecznością, podobnie jak tarcze 203 mm z przodu i z tyłu. Przy wielu długich hamowaniach w górach nigdy nie zabrakło tutaj mocy, a odprowadzanie ciepła było na tyle dobre, że ani razu nie pojawił się też efekt tak zwanej „gumowej klamki”.

Elektryzująca przyjemność

Tak po krótce można określić wrażenia z testu elektrycznego Liva. Rower jako konstrukcja jest dopracowany pod niemal każdym aspektem. Zaufanie budzi solidna i ładnie pomalowana rama, wrażenia z jazdy potęguje znakomite zawieszenie Maestro dopełnione dobrej jakości amortyzatorami Foxa. Spasowanie elementów ramy i silnika także nie budzi zastrzeżeń i trzeba przyznać, że współczesne e-rowery górskie stają się coraz bardziej subtelne w wyglądzie, a silnik i bateria nie wydają się czymś doczepionym na siłę do standardowego roweru. Niezłe wrażenie robi także sam układ wspomagania napędu, który faktycznie wspomaga jazdę w sposób inteligentny, choć wiele zależy od samej użytkowniczki. Zarządzanie energią w rowerze elektrycznym to coś, czego trzeba się po prostu nauczyć żeby jazda była przyjemnością dzięki miejscom, w które dojedziemy, a nie koncentrowała się tylko na nerwowym patrzeniu na wskaźnik baterii. Oczywiście w górskim terenie trudno o imponujące zasięgi, ale bateria o pojemności 625 Wh wydaje się aż nadto wystarczająca do tego roweru tak aby po prostu mieć wrażenie poczucia dobrego „ujechania się”. Liv Intrigue ma drobne minusy, takie jak choćby zbyt długi tylny trójkąt i tu przydałoby się aby konstruktorzy przeprojektowali nieco tył roweru w kolejnych ewolucjach tego modelu. Poza tym niuansem Liv Intrigue to dobrze wyposażony, spójny i dobrze dopracowany rower, który pozwala kobiecie utożsamić się z tym sprzętem. Przynajmniej nasza testerka oddawała go z wielkim żalem.

Pełna oferta damskich rowerów elektrycznych Liv dostępna na stronie internetowej producenta.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0