Słodko gorzki smak maratonów MTB

HomeOpinie

Słodko gorzki smak maratonów MTB

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Tysiące ludzi co weekend staje na starcie mniejszych i większych maratonów w kraju. Niezależnie od pokonanego dystansu, każdy jest zadowolony, każdy jest maratończykiem, każdy czuje się zwycięzcą, bo pokonał przede wszystkim swoje słabości. Sam mam na koncie licząc od wiosny 2009 jakieś 70-80 startów. Przestałem liczyć, a szkoda… Maratony są fajne i jak każde hobby potrafią wciągnąć. Czasem przesadnie. Dlatego też mając te kilka lat doświadczenia zebrałem to jasne i ciemne strony rywalizacji na maratonach mtb oraz związanej z tym całej otoczki.

1No spróbuj! Przypomnij sobie jak to się stało, że wziąłeś udział w pierwszym maratonie. Pewnie ktoś z Twoich znajomych już startował i postanowiłeś spróbować. Jak to powtarza jeden z organizatorów: „wystarczy sprawny rower i kask”, co może jest delikatnie przesadzone, ale w zasadzie na najkrótszych dystansach nie potrzebujesz niczego poza odrobiną dobrej kondycji. Tak też zaczęła się i moja przygoda z kolarstwem górskim :)


2To uzależnia! Byłeś przekonany, że to będzie jeden start i może jeszcze kiedyś to powtórzysz, ale okazuje się że rywalizacja sportowa, niezależnie od jej poziomu, wyzwala tyle dobrej energii, że jeszcze tego samego dnia przeglądasz kalendarz i kombinujesz, gdzie i kiedy wystartujesz po raz kolejny.


3Dla każdego coś miłego. A jakże! Jeśli jesteś zdrowym facetem, to nie masz problemu z pokonaniem dystansu Mega – niezależnie czy to góry czy nizinne rejony kraju. Ale masz dziewczynę, żonę, dzieci i pewnie już po pierwszym starcie zaczynasz ich namawiać chociażby na towarzyszenie. Pewnie po pierwszym wyczekiwaniu na Ciebie w miasteczku zawodów szybko dochodzą do wniosku, że można ten czas lepiej wykorzystać, czyli wystartować :) W końcu nie bez powodu są takie dystanse jak Hobby czy Family. Z premedytacją nie piszę o Mini, bo tak jak zdrowy facet może bez problemu stawić czoło dystansowi Mega, tak samo powinna sobie z nim bez problemu poradzić zdrowa kobieta :)


4Kolarska rodzina. Bardzo szybko zaczynasz w sektorze startowym czy w samym miasteczku zawodów zawiązywać nowe znajomości. Prędzej czy później organizujecie się w drużynę, robicie zrzutkę albo przy dobrych wiatrach pracodawca któregoś z Was dorzuca się czy to do produkcji strojów czy pakietów startowych. Jesteście coraz bardziej Pro ;)


5Znaj swój kraj. W zasadzie każdy sport, który jest uprawiany na świeżym powietrzu jest doskonałą okazją do odkrywania świata. Dzięki tym kilkudziesięciu startom byłem w tak wielu miejscach w kraju, ale i za granicą do których nigdy nie wybrałbym się ot tak. To jest niesamowita wartość dodana.


6Krok dalej. Dla wielu osób, łącznie ze mną, maratony to był tylko pierwszy stopień wtajemniczenia. Po kilku startach zaczynasz się interesować tematem mocniej, okazuje się, że wyścigów w kraju jest wiele. Są także takie za granicą. Dowiadujesz się o cross country, etapówkach. Czasem przesuwasz swoje zainteresowanie w kierunku ciężkich, etapowych wyścigów w górach czy krótkich, ale intensywnych wyścigów xco. Czasem też tak jak, ja nie mogąc za bardzo rozwinąć się sportowo zaczynasz pisać, aż nagle okazuje się, że prowadzisz najchętniej czytaną stronę o kolarstwie górskim w kraju :)


7Świadomość. Jeśli maratony czy kolarstwo wciąga Cię ponad wszystko i chcesz poprawiać swoje wyniki to zaczynasz interesować się treningiem. Przestajesz jeździć w trupa narażając własne zdrowie i życie. Robisz badania wydolnościowe, układasz plan, zmieniasz dietę itp itd. Za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat będziesz sobie samemu dziękował, że podszedłeś do tematu w sposób tak bardzo świadomy.


Każda pasja czy hobby ma także swoją ciemną stronę. Z tym co znajdziecie poniżej można, a nawet trzeba dyskutować, ale piszę o tym z pełną świadomością, głównie w oparciu o to czego sam doświadczyłem lub zaobserwowałem wśród swoich znajomych. W zasadzie tak jak medal ma dwie strony, tak każda dobra rzecz wymieniona powyżej po przekroczeniu pewnej granicy staje się negatywna.


1Niewolnik generalki. Na pierwszym miejscu wymieniłbym określenie, które moim zdaniem oddaje sedno sprawy. Jeśli mocno wkręcasz się w maratony, to naturalną rzeczą jest, że zaczynasz startować jak nie co tydzień, to na pewno co dwa tygodnie. W moim przypadku w ciągu jednego sezonu najwięcej zaliczyłem 12 startów, ale znam osoby, które dawały się wręcz opętać obsesji czy to generalek czy to startów jako takich, że nie tylko startowały co weekend, ale nawet i w sobotę i w niedzielę zaliczając tzw. weekendy w siodle. Mamy mniej więcej 6 miesięcy sezonu kolarskiego, co przekłada się na 24 weekendy. A bez problemu mogę wymienić osoby, które mogły „pochwalić” się ilością startów 30 i więcej.


2Trening musi zostać odbyty. To nie tylko na maratonach, ale także, a może i bardziej w bieganiu, a tym bardziej w triathlonie. W każdym razie w zasadzie każdy, kto łyka „sportowego” bakcyla zapomina o przyjemności jaką może dawać jazda na rowerze i każdą aktywność nazywa treningiem.


3Obsesja. Nieważne czy jedziesz naprawdę na trening czy wybierasz się na przejażdżkę do lasu z rodziną czy znajomymi to ubierasz się w lycrę, choć przecież dostępne są fajne luźne ciuchy kolarskie. Oczywiście odpalasz stravę, endomondo czy co tam jeszcze masz w telefonie, bo przecież każdy km musi być zapisany. Nie zapominasz także o opasce do pomiaru tętna! A na rowerze tylko i wyłącznie żele, a po białko z BCAA…


4Czubek nosa. Maratony Cię wciągają, startujesz regularnie, trenujesz, dla nierowerowych znajomych jesteś guru. Niestety przy pierwszej lepszej okazji okazuje się że nie jesteś w stanie wymienić nikogo z polskich kolarzy poza Rafałem Majką czy Michałem Kwiatkowskim, a z polskich ekip znasz tylko CCC, ale nie masz pojęcia kto tam jeździ. No i oczywiście jesteś tak samo dobrym kolarzem górskim jak Nino Schurter – przecież obaj „uprawiacie” kolarstwo górskie.


5Więcej, szybciej, mocniej. 99% startujących w maratonach to amatorzy, osoby, dla których kolarstwo jest odskocznią od szarej codzienności. Jeśli zawodów nie masz pod domem, to w zasadzie jeden dzień jest wyjęty. A jeśli stałeś się niewolnikiem generalki, to pewnie nie raz było tak, że do miejscowości, gdzie odbywał się maraton przyjeżdżałeś góra godzinę przed startem. Czasem w ostatniej chwili nie mając nawet czasu na samą rozgrzewkę. Potem start, maraton, meta i do domu. Kolejne 2-3-4 godziny za kierownicą. Praktycznie wszystkie organizowane wyścigi odbywają się dzięki dofinansowani samorządów, które liczą że startujący przyjadą nie tylko na zawody, ale także skorzystają chociażby z bazy noclegowej czy gastronomicznej. A Ty, co ciekawego zapamiętałeś z miejsca gdzie ostatnio startowałeś nie licząc nazwy miejscowości w której rozegrane zostały zawody?


6Dewaluacja kolarstwa górskiego. Na koniec zostawiłem to co mnie, regularnie piszącego o kolarstwie górskim najbardziej boli. Wiadomo, że prawa rynku, ale kiedy w 2009 startowałem po raz pierwszy to Hobby liczyło ponad 20 km a o dystansach Mini czy Fit chyba jeszcze nikt nie słyszał. Wielu startującym, także mi, imponowali zawodnicy rywalizujący na dystansie Giga, i to kiedy ja miałem ledwo siły na pokonanie Mega. Dziś jeśli spojrzymy na frekwencję na maratonach to zdecydowana większość wybiera najkrótszy możliwy dystans. I dobrze, bo ważne że się ruszamy. Ale tu dochodzi inna, dużo ważniejsza sprawa – chłodna kalkulacja startujących, że łatwiej jest „wygrać” na krótszym dystansie, łatwiej jest ogolić ogórka, niż pojechać poważny wyścig. Nie wspominając o tym ilu zawodników specjalizujących się w XCO przerzuciło się na maratony, bo tak jest po prostu łatwiej.


Na koniec taka mała dygresja. Mamy nasz skarb w postaci Mai Włoszczowskiej, ale niestety długo, a może nigdy nie doczekamy się jej następczyni czy zawodnika na miarę śp. Marka Galińskiego, bo w kraju nie ma systemu, a Ci którzy by mogli chociaż spróbować podjąć to wyzwanie mają wiecznie pod górkę m.in. właśnie przez maratony. Ostatnio słyszałem, że w jednej z gmin, gdzie całkiem dobrze funkcjonuje klub kolarski władze miasta stwierdziły, że wolą zrobić maraton mtb, który przyciągnie dużo ludzi niż zwiększyć dotację na rozwój klubu.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0