Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
W zasadzie mogę napisać, że „jak co roku” sezon zacząłem od wyścigu Kujawia XC. Dla mnie takie symboliczne otwarcie sezonu, które liczę dopiero od 2009 roku. Wcześniej inaugurowałem go z reguły na Mazovii, najczęściej chyba w Otwocku. Z czasem uświadomiłem sobie jednak, że będąc na maratonach, w środku stawki, moje starty sprowadzały się raczej do turystyki rowerowej po oznaczonej trasie. Nie miałem nigdy zacięcia do tego by trenować, a łącząc pracę zawodową, rodzinę i kilka różnych hobby po prostu nie zostawało czasu na wielogodzinne treningi. Stąd też pomysł, żeby w kilku punktach napisać Wam dlaczego zamieniłem maratony na cross country.
1Cross country to krótki, ale intensywny wyścig. Jak już napisałem we wstępie, nie mam czasu na długie treningi, w zasadzie to nawet nie trenuję, co po prostu, kiedy tylko się da, korzystam z wolnego czasu i idę na rower, czasem pobiegać. W ten sposób na przestrzeni lat moja forma osiągnęła jakiś tam poziom. Cross country ma to do siebie, że wyścig trwa około godziny (elita ściga się 90 minut), a tyle czasu na wysokich zakresach w mojej ocenie powinien znieść każdy organizm. W tym roku zdecydowałem się na pierwsze w życiu badania wydolnościowe w 4Sport Lab, bo gdzieś tam w głowie kiełkuje mi myśl, żeby w tym roku wystartować w MP XCO, które rozegrane zostaną w lipcu w Warszawie. Może w tym roku trochę naprawdę potrenuję…
AKTUALIZACJA
Wieść gminna niesie się, że MP XCO w 2018 będą ponownie rozegrane w Warszawie. Po pechowym dla mnie szybkim zakończeniu rywalizacji mam spory apetyt na to, żeby spróbować swoich sił jeszcze raz. Życie pokaże. Druga sprawa na którą zwróciło mi uwagę parę osób, to zasada 80% czyli zdejmowanie z trasy, jeśli Twoja strata do lidera jest większa niż 80% najlepszego czasu pierwszej rundy. Nie zawsze obowiązuje, ale w przypadku zawodów klasy Mistrzostw Polski czy Pucharu Polski to mus. Nie mniej jednak w większości lokalnych, amatorskich wyścigów frekwencja jest umiarkowana, a organizatorzy pozwalają pojechać albo wyścig do samego końca, a na pewno do czasu ukończenia rywalizacji przez najszybszego zawodnika.
2Technika głupcze. Raz na jakiś czas zdarza mi się wystartować w maratonie, a że raczej jestem gdzieś w drugiej połowie stawki to w zasadzie za każdym razem łapię się za głowę widząc jak naprawdę banalne elementy trasy stanowią wyzwanie dla startujących. Mam tu na myśli przede wszystkim krótkie, sztywne podjazdy oraz bardzo rzadko wymagające zjazdy, na widok których wiele osób po prostu schodzi z roweru. Cross country powinno być wpisane w kalendarz każdego, kto chciałby raz na jakiś czas, czy to podnieść swoje umiejętności, czy też je zweryfikować. Trzeba pamiętać, że nie każda trasa cross country to wielkie dropy i rock gardeny znane chociażby z Pucharu Świata. Czasem zamiast kolejnych trzech godzin na szosie w tlenie warto pojechać „do lasu” i poćwiczyć technikę – zjazdy, podjazdy, piach, błoto.
AKTUALIZACJA
Technika to także umiejętność dobierania odpowiedniego przełożenia oraz kadencji. Nie ma nic gorszego niż „przepychanie” roweru na podjeździe. Trzeba to sobie wbić do głowy i trenować nawyk wysokiej kadencji, tym bardziej jeśli nie mamy wystarczająco dużo siły.
3Cross country to sport indywidualny. Maratony trochę przyzwyczaiły nas do tego, że w większości przypadków decydujące o dobrym wyniku jest to, jak dobrze masz opanowaną umiejętność trzymania koła i dawania zmian. W cross country, o ile trasa jest odpowiednia i nie udaje XCO, nie masz kiedy ani komu wsiąść na koło. Tobie też nikt na kole nie usiądzie. Możesz liczyć tylko i wyłącznie na siebie i swoje umiejętności.
4Najgorszy wyścig jest lepszy od najlepszego treningu. Nawet jeśli tak jak ja nie trenujesz, to regularne starty w cross country są odpowiednim impulsem dla organizmu. W zimie organizowałem ze znajomymi i jednocześnie startowałem w ustawkach przełajowych (link). Trasa niby płaska, a jednak w zasadzie każdy wyścig przejechany na tętnie maksymalnym. Nie bez powodu mówi się, że przełaj to „godzina w piekle”. Tak samo działa cross country. Tu nie ma nudy, jest kogo gonić i przed kim albo czym (dublem) uciekać. Tym bardziej, że wiedząc, że po mniej więcej godzinie będzie po wszystkim nie musisz się oszczędzać.
AKTUALIZACJA
Generalnie nie trenuję, ale ruszając z projektem „Mistrzostwa Polski bez dubla” musiałem jednak pewne rzeczy usystematyzować. Nie mniej jednak nadal najlepiej wykonane treningi odbyły się w trakcie wyścigów kontrolnych. W tygodniu zawsze coś mi przeszkadzało, rozpraszało i w efekcie nie były to wzorcowo zrealizowane treningi. O plusach i minusach treningu amatora napisałem tu.
5Bądź uparty rób cross country. Tegoroczna Kujawia XC zgromadziła na starcie coś około 250 osób. Kiedy pomagałem przy pierwszym Memoriale Marka Galińskiego w Gielniowie to okazało się, że najliczniej obsadzoną kategorią była ta amatorów (link), dla wielu osób był to pierwszy kontakt z cross country. Może nie wszyscy, ale na pewno zdecydowana większość tych, którzy robią w kraju zawody XCO robi to z pasji do kolarstwa. Tu nie ma modelu biznesowego, większość do tego dokłada. A z reguły im mniej komercyjnie tym fajniej. Żeby się przekonać wystarczy wybrać się na cross country. Listę zawodów znajdziesz np. w naszym kalendarzu.
AKTUALIZACJA
W sezonie 2017 dało się zauważyć lekki przyrost lokalnych wyścigów cross country, które z organizacyjnego punktu widzenia nie są tak dużym wyzwaniem jak maratony. Wciąż jednak na trzy maratony odbywa się jeden wyścig cross country, co powoduje, że w sezonie nie ma więcej niż 2 wyścigi na weekend. W skali tak dużego kraju jak Polska to mało.
6Cross country jest ciekawe. W przeciwieństwie do maratonów na cross country zawodnicy nie wjeżdżają do lasu, by z niego wyjechać po 2 czy 3 godzinach. W zależności od rundy widać wszystko albo większość jak na dłoni. To znaczy, że Twoi znajomi czy rodzina mogą przez cały wyścig śledzić przebieg rywalizacji i tym się raczej nie znudzić.
AKTUALIZACJA
Pokusiłbym się o stwierdzenie, że cross country nie tylko jest ciekawe, ale jest dużo bardziej „towarzyską” odmianą kolarstwa. Wynika to z faktu, że wyścigi odbywają się w różnych kategoriach wiekowych i ciągną się od rana do popołudnia. W efekcie nie ma problemu znanego z maratonów, gdzie dzieci ścigają się w czasie, kiedy rodzice wjechali „w las”. To samo dotyczy znajomych startujących w pozostałych kategoriach wiekowych.
7Startujesz kibicujesz. Brzmi trochę dziwnie, ale warto pamiętać, że cross country rozgrywane na rundach ma ograniczoną pojemność trasy i w związku z tym program zawodów zakłada starty wg kategorii wiekowych co godzinę, półtorej. W przypadku cross country zawsze warto przyjechać wcześniej, żeby zapoznać się z trasą – nie zawsze by wygrywać, ale po to chociażby, żeby pokonać ją jak najpłynniej. Automatycznie stajesz się kibicem, bo jesteś na trasie podczas wyścigów innych kategorii. Poznajesz coraz więcej ludzi, obserwujesz jak inni radzą sobie z trasą, z którą przed chwilą walczyłeś albo jak pokonują trasę, z którą zaraz się zmierzysz.
Cross country wciąga i nie puszcza, zdecydowanie bardziej niż maratony. Przynajmniej w moim przypadku ;)
AKTUALIZACJA
Byłem w tym roku na starcie jednego z największych cykli maratonów. Mimo, że w latach poprzednich rywalizacja w maratonach (głównie mazowieckich) była dla mnie stałym punktem programu, to dziś mój stosunek do tych wyścigów jest względnie ambiwalentny. Jeśli w kolejnym sezonie zdecyduję się na start w którymś z nich, to na pewno połączę to z lepszym zapoznaniem się z okolicą, o czym pisałem tu.
Zdjęcie: DDP
COMMENTS