Rafał Hebisz: „nie można trochę zdrowieć, trochę trenować, trochę się ścigać.” | WYWIAD

HomeSportWywiady

Rafał Hebisz: „nie można trochę zdrowieć, trochę trenować, trochę się ścigać.” | WYWIAD

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Rafał Hebisz, kilkanaście lat temu zawodnik m.in. drużyn Silesia Rybnik i KTM Złoty Stok, blisko dziesięć lat temu stanął na czele Kadry Narodowej MTB, ale nie było mu dane dokończyć powierzonych zadań. Równolegle rozwijał się naukowo w Zakładzie Fizjonomii i Biochemii Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, gdzie od kilkunastu lat realizuje się naukowo w zakresie treningu w kolarstwie górskim. Tematem pracy magisterskiej był „Teoretyczno-empiryczny model adaptacji wysiłkowej w kolarstwie górskim”, a doktorskiej „Wpływ treningu z zastosowaniem powiększonej objętości anatomicznej przestrzeni martwej na wydolność tlenową kolarzy”. W międzyczasie było kilkanaście publikacji naukowych. Tyle teorii, od 2019 rok prowadzi Natalię Grzegorzewską i Matyldę Szczecińską. Rok później zaczął pracować z Mileną Drelak. Ostatnio pod swoje skrzydła wziął Pawła Garczyka i Hanię Mazurkiewicz.


Rafał, Twoje podopieczne w zakończonych Mistrzostwach Polski zdobyły cztery medale, trzy indywidualne i jeden w sztafecie. Czujesz satysfakcję jako trener?

W zawodach sportowych rzadko udaje się w 100% zrealizować to, co chciałoby się osiągnąć. Tak też jest w moim przypadku i skłamałbym, gdybym powiedział, że po Mistrzostwach Polski jest w pełni usatysfakcjonowany. Chciałem, abyśmy w tym wyścigu wywalczyli złoty medal w kategorii elity i to się nie udało. Wyścig wygrała Paula Gorycka, czego szczerze jej i jej Trenerowi gratuluję!!!

Medale Mistrzostw Polski to spełnienie czy tylko przystanek w drodze do większych celów?

Myślę, że ani dla mnie, ani dla żadnej z osób, które trenuję, wynik w Mistrzostwach Polski nie jest spełnieniem marzeń. Każdy z nas chciałby zdobywać medale w zawodach międzynarodowych. Dlatego wyniki uzyskane w Mistrzostwach Polski przynoszą nam satysfakcję, ale na pewno nie są spełnieniem. Większe znaczenie mają miejsca, jakie zawodniczki zajęły w zawodach Pucharu Świata, Mistrzostw Europy, choć to nadal jeszcze nie jest spełnienie.

Prowadzisz jako trener w tej chwili pięć osób – cztery zawodniczki i jednego zawodnika. To nie jest zbyt wiele na tle innych trenerów kolarstwa (górskiego) w Polsce, którzy prowadzą po kilkanaście, a czasem nawet więcej zawodników. Równolegle rozwijasz się na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, od samego początku profilując swoją edukację i prace naukowe na trening w kolarstwie górskim. 

Zacznijmy od tego, że podstawą w całym procesie dążenia do wysokich wyników w kolarstwie górskim jest mój rozwój w Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Uważam, że aby móc marzyć o stworzeniu dobrego systemu trenowania trzeba się najpierw dobrze wyedukować, a następnie kontynuować edukację. W moim przypadku ten warunek jest spełniany dzięki pracy w AWF Wrocław, która: 

  • zapewnia mi dostęp do najbardziej aktualnych prac naukowych związanych z treningiem sportowym 
  • umożliwia weryfikację efektów własnych pomysłów na rozwijanie organizmów kolarzy
  • umożliwia kontakty z ludźmi z innych krajów, którzy zajmują się naukowo treningiem

W taki właśnie sposób działają sztaby szkoleniowe wielu doskonałych sportowców. Ponieważ takie działanie jest czasochłonne, nie jestem w stanie trenować dużej liczby osób. Poza tym, nawet gdybym miał więcej czasu, to i tak nie zwiększyłbym znacząco ilości trenowanych zawodników, ponieważ trenowanie człowieka, to nie tylko układanie mu planów treningowych. Trenowanie człowieka łączy się z spotkaniami podczas treningów, podczas zawodów i poza treningami. Trenowanie człowieka wiąże się z rozmowami z zawodnikiem i ludźmi zaangażowanymi w jego rozwój. Na podstawie tych rozmów muszę ocenić, jakie potencjalnie obciążenia, problemy, stresy mają zawodnicy. Muszę też oceniać ich stan zdrowia, żeby nikomu nie stała się krzywda. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł zająć obciążeniami, problemami i stresem kilkunastu, czy kilkudziesięciu osób. 

Kiedy mówimy o prowadzeniu kilkunastu osób, to raczej mam tu na myśli raczej ambitnych amatorów, aspirujących do bycia zawodnikami, którzy chyba nie potrzebują aż takiego precyzyjnego prowadzenia. Jesteś członkiem ekipy AiTrainer, zdarza Ci się konsultować treningi osób korzystających z tej platformy?

W przypadku AiTrainer tworzyłem algorytmy, które zostały użyte przez programistów do sterowania treningami. W związku z tym czasami odpowiadam na pytania dotyczące działania tej platformy.

Czym w takim razie różni się trenowanie amatorów od zawodowców, jakie są główne wyzwania w treningu amatora?

Moim zdaniem, zawodowiec to osoba, która utrzymuje się dzięki temu, że uprawia sport. Trening jest pracą takiej osoby, więc treningowi podporządkowany jest jej tryb życia. W przypadku osób, które ja trenuję jest inaczej. Są to osoby, które najpierw muszą sprostać obowiązkom szkolnym, dopiero później wykonują trening (czasem wcześnie rano). Często dyrekcje szkół i wychowawcy pomagają zawodnikom, których poziom sportowy jest wysoki. Na kilka tygodni przed startami w Pucharze Świata lub przed Mistrzostwami Europy zawodnicy nie muszą uczęszczać do szkoły i odrabiają zaległe obowiązki po zawodach lub przed zawodami. Taka postawa ze strony szkoły jest ważna szczególnie w czasie, kiedy mamy duże ryzyko przenoszenia wirusów. Z kolei amator to osoba, która trening wykonuje najczęściej po powrocie z pracy. Amator jest więc bardziej zmęczony podczas treningu, ma mniej czasu na spożycie posiłków po treningu i ma mniej czasu na wykonanie treningu – szczególnie w zimie.

Mając wgląd w bazę użytkowników AiTrainer oraz bazując na swoim ogromnym doświadczeniu udało Ci się wyłapać kogoś z naprawdę dużym potencjałem, kto jednak wolał pozostać amatorem, traktując kolarstwo dalej jako pasję czy hobby?

Wiem o takiej osobie poza platformą AiTrainer. 

Jeszcze a propos platformy AiTrainer, która przede wszystkim opiera się na algorytmach, na ile są w stanie zastąpić człowieka, gdzie postawiłbyś granicę między treningiem opartym o sztuczną inteligencję a tym opartym o człowieka, a nawet cały zespół?

To co napiszę poniżej, to jest w tej chwili dywagacja z mojej strony, ale moim zdaniem możliwe jest stworzenie algorytmu, który będzie pomocny w trenowaniu nawet zawodowca. Algorytm może rozpoznać stan, w jakim znajduje się zawodnik. Następnie algorytm może proponować znane mu rozwiązania dla rozpoznanego stanu (różnych rodzajów zmęczenia, poziomów wytrenowania, stanów stresowych). Algorytm mógłby nawet zbierać dane o czasie snu, podróżach, posiłkach i oceniać ich znaczenie dla sportowca w połączeniu z analizą danych biologicznych. Algorytm pewnie mógłby też zbierać dane medyczne i sugerować rozwiązania. Człowiek ostatecznie mógłby sugestie algorytmu akceptować lub odrzucać. Nie wiem jednak, czy taki algorytm powstanie, gdyż grupa osób chętnych do tak zaawansowanej technologii mogłaby być nieduża. Poza tym algorytm nie zastąpi sportowcowi człowieka w przynajmniej dwóch kwestiach: 

– rozmowy z trenerem lub psychologiem, która pozwala często zmniejszyć stres. 

– oceny i korekty techniki jazdy, zwłaszcza w przypadku kolarstwa górskiego. Być może możliwym byłoby tworzenie systemu kamer połączonego z programem analizy ruchu, porównujących ruch do wzorca. Poza tym istnieją urządzenia mierzące zmiany ugięcia w kończynach i można je wykorzystać np. do analizy ruchu podczas zjazdu. Jednak droga do wykorzystania tych technik w tworzeniu aplikacji trenującej byłaby bardzo kosztowna.

Dlatego trener i psycholog będą zawsze potrzebni w pracy na wysokim poziomie.

Nie ma skutecznego trenowania, prowadzenia zawodników bez pracy naukowej, która jest dla Ciebie chyba równie ważna, co sukcesy Twoich podopiecznych.

Jak już wyżej wspomniałem, aby możliwy był rozwój dobrej strategii trenowania, trzeba dobrze weryfikować efekty działań wpływających na rozwój organizmu kolarza. Dlatego praca naukowa jest podstawą do kierowania procesem trenowania. W moim przypadku praca naukowa stała się warunkiem dla uzyskania kilku dobrych wyników w sporcie przez moich podopiecznych.

fot. facebook.com

Nie wszyscy może to pamiętają, ale prawie 10 lat temu stałeś na czele Kadry Narodowej MTB, skupiając się przede wszystkim na młodszych zawodnikach. Jak wspominasz ten czas?

Na pewno w tamtym czasie przegrałem trochę ważnych wyścigów. Tak musiało się wtedy stać. Moje doświadczenie było wówczas niewystarczające do osiągania wyników na poziomie europejskim. Ale ten czas nie był stracony… mogłem zastanowić się dlaczego wyniki są takie, a nie inne… mogłem określić problemy i zadać sobie pytania, a na wiele z nich cały czas szukam odpowiedzi.

Nie było Ci jednak dane doprowadzić projektu do końca…

Praca w Polskim Związku Kolarskim była dla mnie etapem w dążeniu do realizacji marzenia, jakim jest zdobycie olimpijskiego medalu. Nie byłem wystarczająco dobrym kolarzem, aby zrealizować takie marzenie. Staram się więc to zrobić jako trener. W tej roli etapem była praca jako trener PZKol-u. Ale ten etap niczego nie zakończył. Skoro nie można było kontynuować działań w roli trenera PZkol, trzeba było szukać innych sposobów. 

Praca z zawodnikami z różnych drużyn, to też różne środowiska oraz zaplecze w jakich funkcjonują Twoi podopieczni. Czy z którą z drużyn pracujesz jakoś bliżej? 

W tej chwili najbliżej współpracuję z drużyną Mitutoyo AZS Wratislavia Wrocław, w przeszłości owocna współpraca dotyczyła też KTM Racing Team, SGR Srebrna Góra i WKK Warszawa. 

Jak pracuje się z zawodniczkami rozrzuconymi w różnych klubach?

Jest to czasochłonne, ponieważ wymaga dyskusji z wieloma osobami.

Kalendarz startowy w zasadzie jest mniej więcej co roku taki sam, zwłaszcza terminy imprez docelowych. Na ile profesjonalne są ekipy z którymi współpracujesz, na ile możesz nakreślić mapę drogową na sezon i ją realizować, a na ile – niestety – musisz cały czas konsultować trening swoich podopiecznych z menedżerami?

Dziś sytuację, w której mogę w 100% określić kalendarz startów oraz terminy i miejsca zgrupowań, tworzy tylko jeden z klubów. Dobrze jest też wtedy, gdy w ramach programu klubowego można wskazać, jakie zawody mnie interesują, a jakie mnie i zawodniczki/nika nie interesują. Jednak zdarzają się czasami sytuacje, gdy odczuwam, że moje zdanie dotyczące udziału zawodniczki/nika w zawodach jest nieistotne. Dlatego, moim zdaniem, każdy, kto chce pełnić funkcję managera w klubie sportowym, powinien posiadać dobre wykształcenie biologiczne. W przeciwnym razie trudno może być prowadzić rozmowę z osobą, która nie rozumie jak funkcjonuje organizm człowieka. 

Pracujesz z młodymi, przede wszystkim zawodniczkami. Jak wygląda godzenie priorytetów drużyn, jej menedżerów z obciążeniem młodych organizmów zawodniczek, obowiązkami sponsorskimi?

Ja priorytetom przypisuję rangi, a dokładniej to celom przypisuję rangi, bo priorytet to można mieć jeden. Pierwszym celem jest edukacja i zachowanie zdrowia zawodników w jak najlepszym stanie. Jak te cele uzyskujemy, to dalej celem jest uzyskanie najlepszej dyspozycji do ścigania się w okresie, który jest ważny, ponieważ są w nim zawody PŚ, ME lub MŚ. To jest nadrzędny cel sportowy i aby go osiągnąć trzeba dobrze ocenić zdolność zawodnika do znoszenia obciążeń treningowych, podróży, obowiązków edukacyjnych, stresów, stanów poinfekcyjnych itp. Jeśli ktoś chce zrealizować zbyt dużo działań (wynikających z nadmiaru celów), to często zawodnik przestaje dobrze jeździć. To, że każemy komuś podjąć dużo trudnych działań, nie oznacza, że działania te zostaną wykonane w satysfakcjonujący sposób. 

Aby osiągnąć cele sportowe w pierwszej części sezonu stosuję zweryfikowane przeze mnie bodźce. W drugiej części sezonu czasem pozwalam sobie na sprawdzanie nowych bodźców, aby zawodniczki mogły się rozwijać. 

Na celach marketingowych się nie znam. Akceptuję je, choć często ich nie rozumiem. Niemniej jeśli ktoś wskazuje cel sportowy/marketingowy/treningowy zagrażający dobru (zdrowiu, edukacji, dyspozycji sportowej) zawodnika, to takiego celu już nie akceptuję i go nie realizuję.

Wspomniałeś o sprawdzaniu nowych bodźców w drugiej części sezonu. Jak takie “eksperymenty” udaje Ci się godzić z efektywnym przygotowaniem do imprez drugiej części sezonu czyli przede wszystkim MŚ, które z małymi wyjątkami są na przełomie sierpnia i września?

Do niedawna nie było w Polsce zawodników, poza Mają Włoszczowską, zdolnych do walki o czołowe miejsca na MŚ. Dlatego uważam, że nie było nigdy wielkiego ryzyka związanego z wprowadzaniem innowacji w treningu przed MŚ. Nic nie zmieniając i tak nie było szans na wysoki wynik. To nieracjonalnie nie zmieniać niczego, gdy podejmowane działania wielokrotnie nie przynoszą spodziewanego efektu. Jeśli natomiast w sposób uzasadniony zmienię sposób trenowania, to przy odrobinie szczęścia, mogę liczyć na poprawę wyniku. Nawet jeśli ten wynik nie przychodzi na MŚ, to też nie znaczy, że pomysł na zmianę był całkiem zły. Czasem trzeba wprowadzić jeszcze drobne korekty czasie oddziaływania bodźca, jego sile, jego częstotliwości. 

Eksperymentujesz czasem na sobie? W końcu byłeś aktywnym zawodnikiem w kolarstwie górskim. 

Eksperymentowałem, gdy byłem zawodnikiem. Teraz nie jestem już zawodnikiem, więc ten sposób rozwoju już nie jest przeze mnie wykorzystywany. 

Czy mając wgląd w funkcjonowanie różnych drużyn Twoim podopiecznym brakuje czegoś? Coś ogranicza ich rozwój?

Nie chcę mówić o niedociągnięciach, więc powiem o tym co dobrze działa… Myślę, że najlepsze możliwości rozwoju posiada Natalia. Ale to wynika nie tylko z zapewnienia dobrych warunków (te w Mitutoyo są na bardzo wysokim poziomie), ale też z bardzo racjonalnego doboru celów przez Kamila Dziedzica. Zanim Natalia osiągnęła sukcesy międzynarodowe, jako cel postawiono rozwój jej szeroko rozumianej zdolności do ścigania się. W związku z tym nie wymagano od niej np. startów w Pucharze Polski MTB, gdy można było znaleźć bardziej skuteczny bodziec dla jej rozwoju (w kat. juniorka młodsza były to regularne starty w Pucharze Czech ze względu na wyższy poziom rywalizacji, w kat. juniorka był to start w zawodach serii Junior Series). Podobnie było w WKK Warszawa w stosunku do Matyldy.

Poza tym normą powinna być komunikacja na wysokim poziomie kultury języka. Taką widać w takich klubach jak Mitutoyo, WKK Warszawa, SGR Srebrna Góra. W internecie, na blogach pojawia się język rynsztokowy. Sprzeciwiam się temu i ze zdumieniem obserwuję, że jest ku temu przyzwolenie. 

Dziś coraz częściej zawodnicy mają nie tylko trenerów takich jak Ty (wydolnościowych?), ale także wsparcie w innych obszarach jak technika, motoryka, psychologia. Wsparcie na takich płaszczyznach powinno być standardem czy też na podstawie swoich obserwacji rekomendujesz podopiecznym pomoc w w/w obszarach?

W moim przypadku dziewczyny na pewno muszą mieć wsparcie trenera techniki. Muszą mieć też możliwość porozmawiania z kimś więcej, niż tylko ze mną, więc potrzebny jest psycholog. Zawsze w sporcie potrzebny jest lekarz. Sport niesie mnóstwo zagrożeń dla zdrowia. Żeby osiągać wysokie wyniki, trzeba kontrolować stan wielu układów i narządów człowieka, nawet człowieka zdrowego. Uważam, że lekarz i trener techniki to kluczowe postacie procesu trenowania. No i oczywiście ważny jest dobry manager, który nie patrzy tylko na cele marketingowe, ale rozumie też biologiczne potrzeby człowieka. 

Masz swój zespół zaufanych ludzi, do których kierujesz swoich podopiecznych, czy też dajesz im wolną rękę w doborze?

Preferuję ludzi, do których mam zaufanie. W zakresie doskonalenia techniki jazdy dobrze współpracuje mi się z Łukaszem Szymczukiem i Michałem Putzem. W zakresie współpracy medycznej dobrze dogaduję się z Joanną Iwankiewicz. W zakresie wsparcia psychologicznego – z Justyną Oleksy. Wśród kierowników drużyn lub managerów wyróżnię Kamila Dziedzica. Jednak nie zmuszam nikogo do współpracy z żadną z w/w osób.

Wróćmy do Twojej pracy naukowej. Prowadzisz badania naukowe dot fizjologi wysiłku na AWF we Wrocławiu – czy możesz coś więcej o nich powiedzieć? Jak dużo dają takie badania w kontekście osiągania wysokich wyników sportowych?

Dobrze działające instytucje sportowe w krajach rozwiniętych, poza szkoleniem zawodników, posiadają też duży potencjał badawczy, aby:

  • samodzielnie weryfikować skuteczność prowadzonego procesu treningowego
  • poszukiwać cech ludzkich, które pozwalają przewidzieć, czy i kiedy zawodnik może osiągać sukcesy
  • poszukiwać nowych metod oddziaływania na zawodnika i weryfikować ich skuteczność

Taki potencjał udostępnia mi Akademia Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. To tutaj rozwinęliśmy (wraz z żoną, prof. Markiem Zatoniem i współpracownikami) autorski program polaryzacji procesu treningowego, następnie wskazaliśmy metody indywidualizowania obciążeń w ramach spolaryzowanego programu treningowego. Rozwinęliśmy też metody oceny wydolności kolarzy, skupiając się m.in. na ocenie usuwania przez zawodników nadmiaru energii termicznej. To jest szczególnie istotne, ponieważ kolarstwo górskie to konkurencja, w czasie której zawodnicy produkują bardzo dużo energii, z czego zdecydowana większość (ok. 80%) to energia termiczna. To m.in. dzięki tym badaniom mogłem przygotować moje zawodniczki do warunków czekających je podczas ME w Serbii i ME w Portugalii. 

Ten proces nie odbywałby się bez otwartych umysłów osób zarządzających takimi klubami, jak KTM Racing Team, SGR Srebrna Góra, WKK Warszawa i Mitutoyo AZS Wratislavia. 

Wykonując pracę naukową podejmowaliśmy się wraz z żoną wymiany doświadczeń z bardzo dobrymi trenerami z Danii i Szwecji. Taka współpraca była kluczowa m.in. w przygotowaniu planu przygotowań do rywalizacji w trudnych warunkach termicznych.

Przeprowadzasz ogromną liczbę badań. Mówiąc kolokwialnie przepuszczasz przez sito dziesiątki zawodników. Masz swój autorski program poszukiwania talentów?

Mam swoje autorskie testy wydolności. W tych testach ocenić można inne parametry, niż klasycznie rozpatrywane VO2max i moc na progach metabolicznych. Powstanie testów zawdzięczam między innymi aktywnemu uczestnictwu w badaniach zawodników Mitutoyo i pozostałych klubów, z którymi w przeszłości współpracowałem. O testach więcej w artykułach tj.:

  • “peak oxygen uptake in a sprint interval testing protocol vs. maximal oxygen uptake…”
  • “real assessment of maximum oxygen uptake as a verification…”
  • “relationship between the skin surface temperature changes during sprint interval testing protocol….”
  • “temporal skin surface temperature as an indicator of cardiorespiratory fitness…”

Przyp.red – wszystkie publikacje Rafała Hebisza dostępne na stronie https://aleph.awf.wroc.pl/expertus/www_expertus/p/

Czego nauczyłeś się przez lata trenując różne zawodniczki i zawodników?

Podejścia na zasadzie 0-1. Albo idziesz w lewo, albo w prawo. Wtedy możesz wygrać lub przegrać. Jeśli wybierasz wariant pośredni, to przegrasz na pewno (choć może z mniejszym hukiem). 

Możesz rozwinąć tę zasadę 0-1?

To dotyczy sytuacji konfliktowych i realizacji w takich sytuacjach priorytetowych celów, przykłady:

  • zawodnicy, którzy dobrze jeżdżą w zawodach, często otrzymują wiele podpowiedzi z różnych stron, najczęściej sprzecznych, krótkowzrocznych. Nie powinni jednak tego wszystkiego słuchać, nie powinni po trochę realizować podpowiedzi każdego znawcy, tylko powinni realizować swój program, często nastawiony na rozwój długoterminowy. Trzeba się trzymać ustalonych przed sezonem zasad, korygować je tylko we współpracy z ludźmi, z którymi zostały stworzone.
  • miałem niedawno taki przypadek, że jedna z osób chorowała. Zaraz po wyzdrowieniu pojawiły się naciski, aby od razu startować w dużej liczbie zawodów, do tego nie szczególnie prestiżowych. Tymczasem po wyzdrowieniu trzeba najpierw odzyskać odporność immunologiczną, następnie należy potrenować i dopiero po odzyskaniu wydolności fizycznej można startować w zawodach. Nie można trochę zdrowieć, trochę trenować, trochę się ścigać. W ten sposób nie można osiągnąć wysokich wyników.

Generalnie więc chodzi o to, aby cele krótkoterminowe nie powodowały, że odstępujemy od realizacji ważnych celów długoterminowych.

W ostatnich latach skupiłeś się na treningu kobiet, dziewczyn – czy to po prostu przypadek czy może z kobietami pracuje się lepiej niż z mężczyznami w polskich warunkach (sumienność w podejściu do treningów, gotowość do ciężkiej pracy i poświęcenia?)

To akurat przypadek, do 2019 roku w większości pracowałem z mężczyznami zdobywając medale MP i wysokie (druga dziesiątka) miejsca w ME, PŚ, Igrzyskach Europejskich.

Tak się złożyło, że masz pod opieką akurat przede wszystkim zawodniczki. I to właśnie Polki – nie tylko Maja Włoszczowska – mają na koncie najwięcej sukcesów w kolarstwie górskim. Wspomniałeś, że sam nie mogłeś zdobyć olimpijskiego medalu, więc skupiłeś się na tym, by innym w tym pomóc w osiągnięciu tego celu. Czy dziś, w 2022 roku pokusiłbyś się o stwierdzenie, że w perspektywie Igrzysk Olimpijskich 2028 albo 2032 masz pod swoją opieką zawodniczkę albo zawodnika, który ma potencjał by na podium?

Nie pokuszę się o odpowiedź na to pytanie, gdyż jest na to za wcześnie. Wiem, że dużo cech musi się rozwinąć u zawodników, aby mogli osiągnąć olimpijski sukces. Zdaję sobie też sprawę z tego, że dużo też musi się zmienić we mnie. O szczegółach nie będę mówił. Póki co lepiej studzić emocje i ograniczać oczekiwania.

Dziękując za rozmowę wszyscy trzymamy kciuki za całą Reprezentację, która w perspektyw kilkunastu dni wystartuje w Mistrzostwa Europy w Niemczech i Mistrzostwach Świata we Francji.

Dziękuję.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0