Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Bartłomiej Wawak w połowie marca rozpoczął sezon startami w Turcji, gdzie trzykrotnie zajął drugie miejsce, przegrywając z Victorem Koretzkim. W miniony weekend wystartował w wyścigu KTM Kamptal Trophy w Langenlois, gdzie dwukrotnie już wygrywał. Tym razem zakończył rywalizację na trzecim miejscu, za kolegą z drużyny Ondrejem Cinkiem oraz aktualnym Mistrzem Polski, Krzysztofem Łukasikiem (JBG-2 CryoSpace).
Poniżej przeczytacie krótką rozmowę z Bartkiem przeprowadzoną bezpośrednio po wyścigu w Austrii:
Paweł Kuflikowski: Kolejny rok z rzędu przygotowujesz się do sezonu w Polsce. Patrząc na wyniki, czy to w tym roku czy w zeszłym, to się sprawdza. W tych warunkach trenujesz chyba głównie na rowerze górskim? Nie brakuje Ci długich jazd, suchego asfaltu, ciepła i słońca?
Bartłomiej Wawak: Co roku do sezonu przygotowuję się w Polsce i szczerze mówiąc nie przeszkadza mi temperatura w okolicach zera. Nasze zimy nie są aż tak ciężkie do przetrwania. Wychodzę z założenia, że jednak wolę lekki przymrozek niż 10-15 stopni i co parę dni deszcz. 90% treningów realizuję na szosie, jedynie w tym roku może 10 treningów zrobiłem na rowerze górskim ze względu na śnieg na drodze, a tak wszystko zrealizowałem według planu, który założyłem.
Nie, nie brakuje mi niczego, mam tu odpowiednie trasy, które dobrze znam i wiem dokładnie jak mogę zaplanować wyjście na rower. Każdy trening długi, czy krótki realizuję według wcześniejszych założeń i raczej rzadko muszę coś korygować, odrabiać. Łącznie może pięć razy w tym okresie przygotowawczym pogoda zmusiła mnie do jazdy na rolce. Być może treningi zimowe, to również już kwestia przyzwyczajenia i chęci pozostania jak najdłużej w domu przy rodzinie.
PK: Czego nauczył Cię ubiegłoroczny sezon, który był pełen niepewności? Jak wygląda Twój kalendarz startów na 2021? Jak sobie radzisz z budowaniem szczytu formy, kiedy kalendarz jest niepewny? To musi być momentami frustrujące.
BW: Zeszły rok nauczył mnie na pewno jednego, że nie ma sensu przygotowywać się do sezonu ponad wszystko w pełnym stresie. Początek sezonu był dla mnie całkiem udany przez występy na wyścigach etapowych. Później nastał bardzo niepewny czas. Byłem w stanie podtrzymać to, co wypracowałem przez 1,5-2 miesiące, gdy jednak okazało się, że odbędą się 3-4 wyścigi w październiku, w czasie kiedy miał urodzić się mój syn, to wiedziałem, że nie będzie miało najmniejszego sensu budowanie formy na nowo, bo i tak myślami podczas startów byłbym gdzie indziej. Swoją drogą, te wyścigi i tak nic nie wnosiły względem kolejnego roku, więc nie traktowałem ich priorytetowo. Wolałem skupić się nad nadchodzącym sezonem, bo miałem nadzieję, że będzie już normalny. Zeszły rok był tak naprawdę dla mnie bardzo przyjemny, ponieważ miałem sporo czasu na prywatne sprawy, które dotyczyły konkretnych zmian w moim życiu.
PK: Po wyścigu w Langenlois napisałeś, że niedługo po starcie byłeś bliski rezygnacji i zejścia z trasy. Co takiego się wydarzyło?
BW: Zaplanowałem, że wygram ten wyścig. Ze względu na ciężkie warunki i trudność ze złapaniem rytmu po starcie nie czułem się dobrze, miałem również wrażenie dyskomfortu w pozycji siodełka. Po pierwszej rundzie zjechałem do boksu, poprawiłem siodełko i po chwili namysłu postanowiłem ruszyć dalej, ponieważ szkoda mi było tego startu. Bardzo chciałem wygrać ten wyścig po raz trzeci.
PK: Co przekonało Cię do zmiany zdania i tego, by jednak podjąć rękawicę? W końcu nie raz wygrywałeś już w Langenlois, to runda musi Ci wyraźnie podchodzić.
BW: Trasa w Langenlois jest naprawdę oldschoolowa. Dwa podjazdy i dwa zjazdy i trochę płaskiego. Lubię ten wyścig chyba za to, że przy suchych warunkach jest taktyczny. Tak jak wspominałem, chciałem wygrać i nie chciałem się tak po prostu poddać, zwłaszcza na samym początku sezonu, chyba to w pewnym sensie mnie nadal motywowało. Tempo też nie było wymagające, więc lepiej mieć parę punkcików do rankingu, który aktualnie nie wiadomo do czego się liczy. No i na podium dają dobre wino, a ja obiecałem żonie, że przywiozę ;)
PK: Co dalej? Wiele zawodów jest odwołanych lub odwoływanych. Trzymasz się tylko cross country i imprez punktowanych UCI, czyli w zasadzie tylko starty za granicą? Czy może będziesz także korzystać z okazji by wystartować w maratonie – np. PP XCM 28 marca w Luzino?
BW: Na pewno liczą się dla mnie tylko i wyłącznie starty na wyścigach UCI. Na ten moment wiem, że Puchar Świata odbędzie się w Nowym Mieście, więc cel jakiś jest. Potem mają się odbyć Igrzyska Olimpijskie i raczej do tego momentu nie odpuszczę, bo pracowałem na to poprzednie lata i zasłużyłem na bilet do Tokio. W sumie miejsce dla Polski uzbierałem sam, więc szkoda byłoby, żeby ktoś inny to wykorzystał.
COMMENTS