Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Tym razem zamiast „fact and figures” podsumowanie wyścigu elity mężczyzn i kobiet w Albstadt formie „photos and some facts”. To chyba najlepszy pomysł na pokazanie Wam choć odrobinę bardziej z bliska rywalizacji. A komu będzie mało, to cały czas może odpalić redbull.tv i obejrzeć pełne lub skrócone powtórki wyścigów.
Trasa w Albstadt jest absolutnie doskonała z punktu widzenia kibiców. Główne szlaki komunikacyjne świetnie oznaczone, w niektórych miejscach możliwość obserwowania rywalizacji w wielu punktach bez zmiany miejsca.
W połowie pierwszego okrążenia, już po rozbiegówce, Ola Podgórska i Yana Belomoina jechały praktycznie razem. Później jednak Yana „odpaliła” by ostatecznie dojechać na metę na trzecim miejscu.
Yana Belomoina już przed Olą Podgórską, ale jeszcze cały czas jadą w nie tak dużej odległości od siebie.
Zwróćcie uwagę na to jak bardzo ujemne mostki mają zawodniczki. Zwłaszcza ten u Emily Batty.
Moją uwagę przykuwa fakt, że Jolka po dojechaniu na metę czeka na kolejne zawodniczki by je powitać.
Start póki co nie wyszedł za dobrze MVDP, który jedzie w okolicach drugiej dziesiątki. Na czele Nino Schurter i Lars Forster, koledzy z drużyny, ale na wyścigu nie ma sentymentu. Lars na podjeździe poprawia i zaraz będzie na prowadzeniu.
Na drugim okrążeniu różnica między Bartkiem Wawakiem i Kubą Zamroźniakiem, który przebijał się coraz mocniej do przodu wynosiła niewiele ponad minutę.
Pod koniec wyścigu rozpoznawanie zawodników idzie coraz gorzej. Formułuje się już mniej więcej skład podium, choć kolejność jeszcze się zmieni. Póki co na czele cały czas Mathias Flueckiger, dalej Jordan Sarrou i Mathieu van der Poel. Nino Schurter musi liczyć się z tym, że na podium tym razem raczej nie stanie.
Po tym jak Bartek Wawak wycofał się z rywalizacji, najszybszym Polakiem na trasie jest Kuba Zamroźniak. Za nim jedzie Krzysztof Łukasik.
Zwycięzcy na mecie. Wygrywa po bezbłędnej jeździe Mathias Flueckiger, a na drugie miejsce wskakuje Mathieu van der Poel wyprzedzając na ostatnich metrach Jordana Sarrou.
Naprawdę ciekawe rozstrzygnięcie na koniec – 4. Titouan Cardod, 5. Florian Vogel i dopiero na 6. miejscu Nino Schurter.
Na mecie jest dużo błota, ale też ogromna satysfakcja wśród zawodników, którzy dotarli do mety. Pogoda tym razem dołożyła naprawdę drugie tyle do trudności trasy.
Na mecie meldują się też nasi „chłopcy”. Jakub Zamroźniak debiut na Pucharze Świata w elicie kończy na 48 miejscu ze stratą 7 minut, a Krzysztof Łukasik też debiut, tyle że taki prawdziwy, bo startował w Pucharze Świata po raz pierwszy, kończy na 75. miejscu ze stratą 10 minut.
Rywalizację ukończyło 125 zawodników, 12 zaliczyło DNF – w tym m.in. Jaroslav Kulhavy, Lars Forster, Andrea Tiberi, Bartłomiej Wawak i Ondrej Cink.
Na koniec jeszcze jedna, dość istotna informacja. Za rok, pod koniec czerwca w Albstadt odbędą się Mistrzostwa Świata w kolarstwie górskim. Obok Pucharu Świata w NMNM, to jedna z najbliższych Polsce lokalizacji zawodów tej rangi i jedna z niewielu okazji, żeby obejrzeć wszystko z bliska, na żywo. Pewnie większość zastanawia się ile kosztuje wyjazd do Albstadt?
Moja kalkulacja nie będzie do końca miarodajna, ale da pewien punkt odniesienia. Najtańszym elementem z całości jest wbrew pozorom sam lot. Kupując ze sporym wyprzedzeniem bilety Ryanair do Memmingen udało mi się to zrobić za mniej więcej sto złotych w obie strony. Na miejscu trzeba wynająć samochód. Stawki zaczynają się od około 20 EUR za dobę. W czasie pobytu przejechałem w sumie około 500 km, więc za paliwo wyszło 60 EUR. Niemiarodajne są moje koszty noclegu, bo pojechałem z rodziną i dla naszej piątki wynajęliśmy na Airbnb kawałek domu w wiosce pod Ulm, gdzie wyszło około 50 PLN od osoby za dobę. Wniosek tu jest jeden, jak jechać to większą grupą – nocleg dla jednej czy dwóch osób może być sporym kosztem. Do tego dochodzi oczywiście wyżywienie, które w Niemczech jest jakieś 20-30% droższe w porównaniu z Polską. Na pewno sporo osób stwierdzi, że ma lepsze pomysły na wydanie mniej więcej tysiąca złotych w weekend niż wyjazd na zawody, ale jeśli jesteś naprawdę fanem dyscypliny i chcesz poczuć tę atmosferę, to nie ma absolutnie lepszej opcji. Byłem na Mistrzostwach Europy na szosie, byłem na Mistrzostwach Świata na torze, ale żadna z tych imprez nigdy nie zafundowała mi tylu emocji i wspomnień, co właśnie zawody w cross country albo cyclocrossie. Mnogość wyścigów, skondensowanie wszystkiego w ramach rundy, której większość w trakcie wyścigu możesz przejść nawet 2-3 krotnie. Tego nie oferuje moim zdaniem żadna inna odmiana kolarstwa.
COMMENTS