Puchar Świata w Albstadt [sportowe foto story]

HomeRelacje

Puchar Świata w Albstadt [sportowe foto story]

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Tym razem zamiast „fact and figures” podsumowanie wyścigu elity mężczyzn i kobiet w Albstadt formie „photos and some facts”. To chyba najlepszy pomysł na pokazanie Wam choć odrobinę bardziej z bliska rywalizacji. A komu będzie mało, to cały czas może odpalić redbull.tv i obejrzeć pełne lub skrócone powtórki wyścigów.

Od samego startu było wiadomo, że główny pojedynek o zwycięstwo będzie między Jolandą Neff i Kate Courtney, chociaż…
Po długiej przerwie, w dość przeciętnej formie, wystartowała Pauline Ferrand Prevot.
Na początku wyścigu Ola Podgórska jechała jeszcze za PFP, ale ostatecznie wyprzedziła ją oraz wiele innych zawodniczek zajmując 24 miejsce.

Trasa w Albstadt jest absolutnie doskonała z punktu widzenia kibiców. Główne szlaki komunikacyjne świetnie oznaczone, w niektórych miejscach możliwość obserwowania rywalizacji w wielu punktach bez zmiany miejsca.

Kamera na rowerze to nie taka oczywista sprawa. Od tego roku bez zgody UCI nie wolno mieć takowej na rowerze w trakcie zawodów.
Julie Bresset, złota medalistka Igrzysk w Londynie, w tym roku po dłuższej przerwie wraca do ścigania. W barwach BMC Mountainbike Racing Team.

W połowie pierwszego okrążenia, już po rozbiegówce, Ola Podgórska i Yana Belomoina jechały praktycznie razem. Później jednak Yana „odpaliła” by ostatecznie dojechać na metę na trzecim miejscu.

Tak, rower Białorusinki wyposażony jest w przednią przerzutkę. I chyba był to jedyny rower w takiej konfiguracji na tych zawodach…
Mimo, że padało w nocy i rano, a rywalizacja elity kobiet przebiegała przy ładnej pogodzie, to podłoże sprawiało wrażenie bardzo przełajowego ;)
Albstadt Drop – krytykowany za wyłożenie go drewnem i tak stwarzał zawodniczkom sporo problemów. Wiele z nich zjeżdżało go bardzo zachowawczo. Odniosłem wrażenie, że nawet czołówka kobiet nie jechała go tak szybko, jak zawodnicy elity mężczyzn z o wiele dalszych pozycji i w o wiele gorszych warunkach.
Na jednym z cięższych podjazdów wszystkie zawodniczki i zawodnicy mogli liczyć na mocny doping kibiców. Powyżej po prawej stał duży telebim, gdzie można było śledzić rywalizację na całej trasie.

Yana Belomoina już przed Olą Podgórską, ale jeszcze cały czas jadą w nie tak dużej odległości od siebie.

Zwróćcie uwagę na to jak bardzo ujemne mostki mają zawodniczki. Zwłaszcza ten u Emily Batty.

Na twarzy prowadzącej w wyścigu od samego początku Kate Courtney widać wyraźnie radość jaką czerpie z jazdy. Mam wrażenie, że ta dziewczyna jest wiecznie uśmiechnięta :)
Zmęczenie jednak robi swoje i także Mistrzyni Świata zalicza upadek…
Jadąca przez cały wyścig na drugim miejscu Anne Tauber, która tego dnia obchodziła 24 urodziny, także zalicza upadek. Upadki. Niestety wybija ją to bardzo z rytmu i zaczyna tracić przewagę wypracowaną na poprzednich okrążeniach.
Kate Courtney pewnie, z minutową przewagą nad Jolandą Neff, wygrywa swój pierwszy Puchar Świata jako aktualna Mistrzyni Świata.
Radości na mecie nie ukrywa Jolanda Neff, która jadąc na dalszych lokatach w końcu się rozkręciła i wyprzedzając na ostatnich rundach wspięła się na drugą lokatę.
Na trzecim miejscu Yana Belomoina, która mimo że nie wygrała wyścigu, to chyba pojechała jeden z najlepszych wyścigów w swojej karierze przebijając się z okolic 30 miejsca aż na podium!
Anne Tauber – słodko gorzki smak czwartego miejsca, kiedy przez cały wyścig jedziesz na drugim.

Moją uwagę przykuwa fakt, że Jolka po dojechaniu na metę czeka na kolejne zawodniczki by je powitać.

W tym czasie Kate Courtney udziela już pierwszych wywiadów.
Na metę dociera Ola Podgórska, która zaraz po przekroczeniu mety kontrolnie zerka na wyniki – 24 miejsce i 6:58 straty do Kate Courtney.
Rowery na mecie nie są czyste, ale dopiero później okaże się, że to preludium.
Półtorej godziny po zakończeniu wyścigu kobiet trwają ostatnie minuty rozgrzewki elity mężczyzn. Start zaplanowany jest na 14:35.
Co ciekawe MVDP ostatnie minuty przed startem poświęca na rozmowę, a nie rozgrzewkę na rolce.
Pełna koncentracja na starcie dwóch, jakby się zdawało, głównych rywali.
No i poszli… a z nieba zaczynają spadać pierwsze krople deszczu.

Start póki co nie wyszedł za dobrze MVDP, który jedzie w okolicach drugiej dziesiątki. Na czele Nino Schurter i Lars Forster, koledzy z drużyny, ale na wyścigu nie ma sentymentu. Lars na podjeździe poprawia i zaraz będzie na prowadzeniu.

Bartek Wawak skoncentrowany, jedzie gdzieś między drugą i trzecią dziesiątką, czyli tak jak wystartował.
Lars Forster już z kilkusekundową przewagą nad Niną. Jako jedyny chyba jedzie bez rękawiczek, za co później zapłaci.
Bardzo dobrze, wysoko, w pierwszej dziesiątce jedzie Ondrej Cink.

Na drugim okrążeniu różnica między Bartkiem Wawakiem i Kubą Zamroźniakiem, który przebijał się coraz mocniej do przodu wynosiła niewiele ponad minutę.

No i lunęło…
Prowadzący wyścig Lars Forster zalicza pierwszy poważny upadek. Ciężko mu się pozbierać…
Kibice niezrażeni pogodą, przygotowani na każde warunki trwają na trasie. A tam na czele już Mathias Flueckinger i Jordan Sarrou, a dopiero kilkanaście metrów dalej Nino Schurter.
Jeszcze ze sporą stratą dalej jedzie Mathieu van de Poel, ale pogarszające się warunki na trasie zdają się działać na jego korzyść. W końcu to Mistrz Świata w kolarstwie przełajowym.
Przestaje padać, wychodzi słońce, ale ziemia przyjęła tyle wody, że warunki na trasie w zasadzie są tylko coraz gorsze. Praktycznie już nikt nie jedzie w okularach, starając się mieć jak najlepszą widoczność i jednocześnie próbując uchronić oczy przed błotem.
Ondej Cink po upadku i uszkodzonym kole wycofuje się z wyścigu, ale Kross Racing Team jest godnie reprezentowany przez Sergio Mantecon Gutierreza, który na mecie melduje się na 13. miejscu.
Jakub Zamroźniak, podobnie jak w zasadzie wszyscy zawodnicy elity mężczyzn nie zważając na warunki pokonują Albstadt Drop obłędnie szybko i dynamicznie, jakby nie kalkulowali.
Bezpośrednio za Albstadt Drop jest miejsce gdzie swój pierwszy (z trzech) upadków zaliczył Lars Forster, który ostatecznie wycofał się z wyścigu. W tym samym miejscu upadki zaliczają kolejni zawodnicy. Jest ślisko, a pod błotem jest sporo małych śliskich kamieni.

Pod koniec wyścigu rozpoznawanie zawodników idzie coraz gorzej. Formułuje się już mniej więcej skład podium, choć kolejność jeszcze się zmieni. Póki co na czele cały czas Mathias Flueckiger, dalej Jordan Sarrou i Mathieu van der Poel. Nino Schurter musi liczyć się z tym, że na podium tym razem raczej nie stanie.

Kolejny upadek. Chwila nieuwagi, dekoncentracji i gotowe.

Po tym jak Bartek Wawak wycofał się z rywalizacji, najszybszym Polakiem na trasie jest Kuba Zamroźniak. Za nim jedzie Krzysztof Łukasik.

Zwycięzcy na mecie. Wygrywa po bezbłędnej jeździe Mathias Flueckiger, a na drugie miejsce wskakuje Mathieu van der Poel wyprzedzając na ostatnich metrach Jordana Sarrou.

Naprawdę ciekawe rozstrzygnięcie na koniec – 4. Titouan Cardod, 5. Florian Vogel i dopiero na 6. miejscu Nino Schurter.

Na mecie jest dużo błota, ale też ogromna satysfakcja wśród zawodników, którzy dotarli do mety. Pogoda tym razem dołożyła naprawdę drugie tyle do trudności trasy.

Na mecie meldują się też nasi „chłopcy”. Jakub Zamroźniak debiut na Pucharze Świata w elicie kończy na 48 miejscu ze stratą 7 minut, a Krzysztof Łukasik też debiut, tyle że taki prawdziwy, bo startował w Pucharze Świata po raz pierwszy, kończy na 75. miejscu ze stratą 10 minut.

Rywalizację ukończyło 125 zawodników, 12 zaliczyło DNF – w tym m.in. Jaroslav Kulhavy, Lars Forster, Andrea Tiberi, Bartłomiej Wawak i Ondrej Cink.

Na koniec jeszcze jedna, dość istotna informacja. Za rok, pod koniec czerwca w Albstadt odbędą się Mistrzostwa Świata w kolarstwie górskim. Obok Pucharu Świata w NMNM, to jedna z najbliższych Polsce lokalizacji zawodów tej rangi i jedna z niewielu okazji, żeby obejrzeć wszystko z bliska, na żywo. Pewnie większość zastanawia się ile kosztuje wyjazd do Albstadt?

Moja kalkulacja nie będzie do końca miarodajna, ale da pewien punkt odniesienia. Najtańszym elementem z całości jest wbrew pozorom sam lot. Kupując ze sporym wyprzedzeniem bilety Ryanair do Memmingen udało mi się to zrobić za mniej więcej sto złotych w obie strony. Na miejscu trzeba wynająć samochód. Stawki zaczynają się od około 20 EUR za dobę. W czasie pobytu przejechałem w sumie około 500 km, więc za paliwo wyszło 60 EUR. Niemiarodajne są moje koszty noclegu, bo pojechałem z rodziną i dla naszej piątki wynajęliśmy na Airbnb kawałek domu w wiosce pod Ulm, gdzie wyszło około 50 PLN od osoby za dobę. Wniosek tu jest jeden, jak jechać to większą grupą – nocleg dla jednej czy dwóch osób może być sporym kosztem. Do tego dochodzi oczywiście wyżywienie, które w Niemczech jest jakieś 20-30% droższe w porównaniu z Polską. Na pewno sporo osób stwierdzi, że ma lepsze pomysły na wydanie mniej więcej tysiąca złotych w weekend niż wyjazd na zawody, ale jeśli jesteś naprawdę fanem dyscypliny i chcesz poczuć tę atmosferę, to nie ma absolutnie lepszej opcji. Byłem na Mistrzostwach Europy na szosie, byłem na Mistrzostwach Świata na torze, ale żadna z tych imprez nigdy nie zafundowała mi tylu emocji i wspomnień, co właśnie zawody w cross country albo cyclocrossie. Mnogość wyścigów, skondensowanie wszystkiego w ramach rundy, której większość w trakcie wyścigu możesz przejść nawet 2-3 krotnie. Tego nie oferuje moim zdaniem żadna inna odmiana kolarstwa.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0