Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Adam Żuber jeżdżący w barwach Ośka Warszawa najpierw w liczbach, a potem w kilku zdaniach podsumował weekendowe ściganie.
Numerkiem lubuskiego weekendu zostało 2, bo:
- 2 śniadania,
- 2 rozgrzewki przedwyścigowe,
- po 2 rundy objazdu trasy przed wyścigiem (wiem wiem za mało),
- 2 dojazdy na wyścig i tyle samo powrotów,
- po 2 rowery gotowe na wyścig,
- wreszcie 2 wyścigi,
- średnia miejsc zajętych na wyścigach to także 2 (Zwierzyn #3 [#2 – przyp. red.], Strzelce Krajeńskie #1).
Zwierzyn – to pokrótce… zepsuty jak tylko się da start (łańcuch zatrzepał się na małej zębatce), potem spadek o kilka pozycji, które trzeba było jak najszybciej odrobić przed długim singlem. Wbijam na piątek pozycji, tuż za Pawłem Królem. Bartek Mikler, Paweł Szczepaniak i Mariusz Gil odjeżdżają. Jak tylko trasa na to pozwala przeskakuję Pawła i cisnę w stronę Mariusza. Doganiam go po jakiś dwóch okrążeniach, a po kolejnym udaje mi się oderwać. Strata do Bartka i Pawła Szczepaniaka jest już za duża. Finalnie zamykam podium.
Puchar Polski Strzelce Krajeńskie – mam sentyment do tego miejsca, to stąd pochodzą moi ulubieni przełajowcy :)
Warunki zgoła inne niż dzień wcześniej. Po nocnych opadach pojawiło się błotko, ale też wyszło słońce, które zawsze uprzyjemnia dzień spędzony na powietrzu. Start z serii „może być”, na prostej jest ok, ale nie wiem czemu przy pierwszej poprzecznej drodze wydawało mi się, że to w nią trzeba skręcić i lekko odpuszczam. To wystarczyło żeby kilku zawodników mnie wyprzedziło, ale spokojnie to nadrobiłem w następnej, pełnej błota, sekcji agrafek.
Bartek narzucił mocne tempo – widać, że już od początku chce zbudować przewagę. Wiedziałem, że nie mogę mu na to pozwolić. Przez pierwsze dwie rundy jadę z bezpieczną stratą maksymalnie do 10 sekund. Trzecią rundę pokonujemy razem, na czwartej Bartek łapie kapcia. Robię przewagę, która z czasem się powiększa. Na następnej rundzie pech dogania mnie, kiedy to taśma oznaczająca trasę wkręca się tryby. Zatrzymuję się, wyciągam jej na tyle żeby móc dojechać do boksu gdzie PeŻet z Kacprem wydają mi świeży rower. Dalej jadę swoje, równym tempem kontrolując sytuację.
Wpadam na metę jako pierwszy.
Podczas wyścigu wymieniałem rower cztery razy. Z tego miejsca pragnę podziękować PeŻtowi oraz Kacprowi za super ogarnianie boksu, mycie i wydawanie rowerów, PRO!
Więcej relacji zawodników Ośka Warszawa na blogu.
fot. Dariusz Krzywański / Polski Związek Kolarski
COMMENTS