Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Karol Ostaszewski był jednym z kilkunastu polskich zawodników elity oraz jednym z kilkudziesięciu zawodników z Polski, którzy w minioną niedzielę stanęli na starcie wyścigu cross country w Langenloisk, który jest tradycyjnym opene’erem sezonu w naszym regionie, który mimo bardzo klasycznej, kondycyjnej trasy bez większych trudności technicznych, ściąga co roku bardzo liczną i mocną obsadę. Wyniki oraz skróty wideo dostępne są tu.
Komentarz postartowy:
Sezon w „naszej” części Europy tradycyjnie już rozpocząłem w Langenlois. Łatwa, fizyczna, z długimi podjazdami trasa na której, bardzo często pojawiają się nie tylko wprawieni cross-countrowcy, ale i przedstawiciele dłuższych form rywalizacji.
Na start decyduje się tutaj również sporo zawodników z Polski, a w moim przekonaniu mogły by one być okrzyknięte „WIOSENNYMI MISTRZOSTWAMI POLSKI”.
Przypisano mi numer 13. (to mój debiut z tym numerem) oraz ustawiono mnie w trzeciej linii startowej – ruszyliśmy na wystrzał z pistoletu. Szybko prowadzenie objął Bartłomiej Wawak, który nadawał tempo na pierwszym podjeździe. Ja jechałem bardzo mocno, ale przy tym rozważnie w okolicy 15. Pozycji – tak też skończyłem rundę startową.
Pierwszy podjazd na tej rundzie zawsze jest dla mnie tym mniej przyjemnym. Straciłem pozycję lub dwie, ale chwilę kryzysu przezwyciężyłem i doskoczyłem do sporej grupki. Złapałem oddech na bardzo szybkim zjeździe i zacząłem kolejną wspinaczkę pełen optymizmu.
Objąłem prowadzenie w mojej grupce i zyskałem chyba nawet kilka metrów przewagi, ale na wjeździe na jego ostatnią część wybrałem złą linię pełną żwiru i się zakopałem…
Straciłem trakcję, zszedłem z roweru i biegłem 20, może 30 metrów.
Po wskoczeniu na rower, zrobiło się bardzo ciężko. Cała, prawie 10. osobowa grupa mnie przeszła, a ja zostałem kilkanaście metrów za nimi. Samotnie pokonałem zjazd.
Tego dnia nie byłem w stanie ani trochę przyspieszyć. Jechałem zawieszony około 15-20 sekund za dużą grupą.
Dojechał do mnie Karol Rożek, usiadłem mu na koło – jadąc za kimś byłem już wstanie zmusić się do całkiem dobrego tempa. Jechałem z nim (czasem kilka sekund przed lub za) przez kolejne trzy okrążenia.
Dogoniliśmy wspólnie kilka osób i zyskaliśmy kolejne pozycje.
Ostatnie okrążenie rozpocząłem jednak sam – znowu pierwszy podjazd sprawił mi sporo problemów, a na drugim – ostatnim już tego dnia znacznie przyspieszyłem. Dojechałem nawet do jednego z rywali, wspólnie pokonaliśmy ostatni zjazd, ale zabrakło mi już sił na skuteczny finisz. Ostatecznie 18 miejsce na mecie!
Wyścig był ten dziwny – nie mogłem się zmusić do mocnej, samotnej jazdy – z kimś szło zdecydowanie lepiej. Zabrakło mi pewnego rodzaju chęci walki i rywalizacji. Ale tak to czasem jest. Dyspozycja jest bardzo dobra, a już w sobotę kolejny wyścig, do którego przystąpię pełen optymizmu i luzu. ?
COMMENTS