Karol Ostaszewski (JBG-2 CryoSpace): „Nie wiedziałem, że aż tak mocno trzeba się rozpędzać po każdym z zakrętów… ” | Koziegłowy / Szczekociny | KOMENTARZ POSTARTOWYfot. Paweł Bernas

HomeSport

Karol Ostaszewski (JBG-2 CryoSpace): „Nie wiedziałem, że aż tak mocno trzeba się rozpędzać po każdym z zakrętów… ” | Koziegłowy / Szczekociny | KOMENTARZ POSTARTOWY

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Starty w Koziegłowach i Szczekocinach były absolutnym debiutem w przełajach dla Karola Ostaszewskiego, który po latach spędzonych w Warszawskim Klubie Kolarskim w sezon 2022 wszedł z kontraktem zawodowym w barwach drużyny JBG-2 CryoSpace. To w zasadzie drugi sezon, kiedy trzeci sezon kiedy dość regularnie możemy obserwować zawodników „czerwonego pociągu” na zawodach przełajowych. Zyskują na tym zawodnicy i zyskuje na tym cyclocross w Polsce.


Mój drugi i trzeci raz na przełaju.

Ten tytuł najlepiej odzwierciedla spontaniczność mojego debiutu w cyklocrossie. Nie planowałem tego zbyt długo, ale od kilku lat bardzo chciałem spróbować. Czasem pojawiały się głosy, że mógłbym być w to dobry, ale traktowałem to tylko jako zachętę niż głos specjalistów i realne szansę na sukcesy.

Pierwszy trening zrobiłem w czwartek na przełajowej pętli mojej drużyny w Ustroniu. Czułem się bardzo dobrze, szybko zbudowałem pewność siebie na rowerze i złapałem płynność jazdy na różnego typu utrudnieniach charakterystycznych dla tej odmiany kolarstwa.

Tego dnia miałem jeszcze jedno w planie – wyjście podsumowujące nasz sezon. Razem z ekipą bawiliśmy się bardzo dobrze i do naszej bazy, Hotelu Podium wróciliśmy o 5 nad ranem. :P

Pewna spontaniczność towarzysząca mojemu startu w Koziegłowach spowodowała, że miałem spokojną głowę, a moje skupienie kierowałem na dobrą zabawę. Jedynym celem było szybkie przebicie się na początek stawki.

Wyczytano mnie jako ostatniego i stanąłem w ostatniej linii. Gwizdek sędziego, ruszam, ale nie wpinam się za pierwszym razem. Siadam, spokojnie trafiam w pedał i lekko spóźniony włączam się do walki. Rozpędzam rower tak szybko jak tylko potrafię i odważnie wchodzę w pierwszy zakręt, potem znowu mijam kilku zawodników. Czuję się „nieśmiertelny”. Jeszcze chwila mocnej jazdy i jadę drugi! Czuję się doskonale i zaczynam rozmyśleć o ataku na pozycję lidera.

Dojeżdżamy do pierwszej szerokiej prostej na trasie i zaczynam tracić pozycje. Nie wiedziałem, że aż tak mocno trzeba się rozpędzać po każdym z zakrętów… W tym czasie formuje się czołówka, a ja powoli przechodzę kolejne pozycje, które przed chwilą straciłem przez moją nieświadomość. Na drugim lub trzecim okrążeniu dojeżdżam do pierwszej, 6 osobowej grupy!

Tempo jest słabe, a zawodnicy się czarują. Postanawiam objąć prowadzenie i trochę przycisnąć. Niesamowite, że mogę prowadzić stawkę w swoim debiucie, cieszę się tym jak dziecko!

Na prostej startowej idą kolejne ataki, trochę zostaję z tyłu, pojawiają się błędy wynikające ze zmęczenia, ale i braku objeżdżenia. W końcu delikatną przewagę budują Patryk Stosz, Szymon Pomian i zawodnik z Czech – Ondra! Ja najpierw jestem delikatnie przyblokowany, a gdy mam trochę przestrzeni rzucam się w pogoń. Już jestem całkiem blisko, ale brakuje sił i nie dojeżdżam do prowadzącej trójki.

Na ostatnie okrążenie wjeżdżam z perspektywą walki o utrzymanie czwartej lokaty, pod koniec okrążenia dojeżdża do mnie jeszcze Michał Topór, ale dzięki długiemu finiszowi utrzymuję swoją lokatę.

Mega dobrze się bawiłem, trasa mi się podobała, byłem zaskoczony jak dobrze radziłem sobie z typowymi dla CX przeszkodami technicznymi. Na mecie usłyszałem sporo pochwał i gratulacji! To był dobry dzień.

Sobota w Szczekocinach już nie była taka kolorowa. Odczuwałem „trudy” zgrupowania w Wiśle i poprzedni dzień startowy. Trasa też była jak dla mnie taka jakaś… nierówna. Ponownie ustawiono mnie w ostatnim rzędzie. Znowu się nie wpinam za pierwszym razem i tym razem już nie mam miejsca na takie szarże jak dzień wcześniej. Jadę około 12. pozycji, a każde wyprzedzenie kosztuje mnie sporo sił. W końcu jadę na siódmej pozycji i prowadzę grupę pościgową. Po 10-12 minutach rywalizacji już prawie jestem na kole prowadzącej szóstki, ale oni przyspieszają, a ja słabnę. Jadę sam, a po kilku minutach doganiam Dawida Jonę, z którym rywalizuję przez kilka następnych okrążeń.

Druga część wyścigu zaczyna być dla mnie lepsza, czuję się coraz lepiej i zbliżam się do Michała Topora i lokalnego zawodnika „Kostka”. Niestety popełniam błąd na podbiegu po schodach, przednie koło uderza w schodek, a z przedniego koła ucieka powietrze. Do boksu jest blisko, więc nie ma tego złeg.

Zjeżdżam do pit-lane i… wywracam się przy zmianie roweru. Po prostu nie wiedziałem jak to się robi i potknąłem się o własne nogi.

Ostatnie 1,5 okrążenia rywalizacji jadę na za dużym rowerze i postanawiam już tylko utrzymać 7. pozycję. Teoretycznie mógł bym zjechać po „stary” rower, ale boję się, że znowu coś pójdzie nie tak. Jedzie się bardzo słabo i źle! Ale przewagi nad goniącymi rywalami wystarcza i zajmuję 7. lokatę.

Długo zwlekałem z debiutem w przełajach i bardzo się cieszę, że w końcu spróbowałem! Bardzo mi się to podoba i być może rzeczywiście „mam jakiś talent”, ale to dopiero czas pokaże.

Na pewno jeszcze kilka razy w tym sezonie powalczę!


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0