Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Piąta edycja Owocowego Przełaju przechodzi do historii jako jedne z najlepiej zorganizowane oraz najliczniej obsadzone zawody przełajowe w Polsce. Tego jeszcze nie grali – wyścig towarzyszący dla amatorów zgromadził na starcie 115 osób, a w sumie na listach startowych niespełna 450 nazwisk. W rywalizacji elity pewnie wygrywają Dominika Włodarczyk i Bartosz Mikler (pełne wyniki).
Komentarz postartowy:
Owocowy przełaj to definitywnie jedno z największych przełajowych objawień!
Do Laskowic Pomorskich miałam nie jechać, moje plany treningowe przestały się trochę pokrywać z terminami wyścigów, ale sam fakt tego, jak ta impreza wygląda medialnie oraz to, jakie opinie o niej słyszałam, zadecydowały, że stanęłam jednak na starcie w niedzielę.
Zanim jednak o starcie, naprawdę ciężko nie wspomnieć o atmosferze. Czułam się po prostu jak na bardzo dobrej imprezie. Świetna muzyka, kampery, pyszne jedzonko (miałam przyjemność kosztowania jabłecznika i to był jeden z lepszych jabłeczników w moim życiu – mamo, przepraszam). Sama otoczka wyścigu sprawiała, że naprawdę nie miałam ochoty wychodzić na trasę wyścigu i poznawać jej tajników. Pierwszy raz w życiu bardzo chciałam być kibicem (szczególnie widząc jaką ilością błota są pokryci zawodnicy, którzy zmagania kończyli).
No, ale żeby nie było – na trasę w końcu wyjechałam. Wyjechałam i się zakochałam. Dla mnie miała wszystko czego prawdziwe przełaje potrzebują – zabrakło może tylko wysokich do nieba schodów, ale na wyścigu nad tym nie ubolewałam. Mnóstwo zakrętów, tych szybkich i tych wolniejszych, cała trasa pokryta błotem, ale takim nadającym się jeszcze do jazdy. Ciężko, technicznie, wymagająco, no czego chcieć więcej? Do tego z jednego miejsca na trasie można było obserwować zmagania zawodników na prawie całej rundzie.
Co do mojego startu, to do końca zadowolona nie jestem – wynik cieszy za to zdecydowanie bardziej, więc jakoś się to wyrównuje. Po upadku Nikoli Bajgerowej zaatakowałam pod koniec drugiej rundy i w końcu zaczęłam jechać tak, jak jechać powinnam od samego początku. Ciężko na takiej trasie ustrzec się błędów, więc wraz z upływem czasu popełniałam ich coraz więcej, ale czułam się też bardzo dobrze przygotowana fizycznie, więc mogłam nadrabiać swoje braki w inny sposób.
Teraz czeka mnie delikatna przerwa od startów i jeszcze więcej ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że nikt już nie będzie mówił, że Elita Kobiet się nie ściga – robimy co możemy :)
COMMENTS