Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W niedzielę, 6 czerwca 2021, w Parku Sobieskiego w Wałbrzychu rozegrany został wyścig Górale na Start. Zawody były czwartą rundą Pucharu Polski MTB XCO, ale przede wszystkim wpisane były do kalendarza UCI z kategorią C1, co jednocześnie oznaczało najwyższą kategorię wśród zawodów cross country (XCO) rozgrywanych w Polsce. W poszczególnych kategoriach wystartowało ponad 500 zawodników zarówno z kraju, jak i zagranicy. W wyścigach elity triumfowali Ondrej Cink oraz Katarzyna Solus Miśkowicz.
Podsumowanie wyścigu dostępne jest w osobnym wpisie, a poniżej komentarz postartowy Katarzyny Solus Miśkowicz, która wygrała wyścig połączonych kategorii U23 i elity kobiet:
Wyścig Górale na start to zdecydowanie jeden z ważniejszych wyścigów w corocznym kalendarzu chyba każdego z nas. Tym bardziej, że kolejny raz jest to wyścig z kategorią UCI C1, na którym można zdobyć cenne punkty do rankingu. Trasa kultowa, ciężka fizycznie i technicznie nie wybacza gorszych dni. Sędzia Tomasz Cichy lubi dać się pościgać, więc my kobiety mamy 6 pełnych rund (rozjazdówka omija tylko jeden krótki fragment). Wiedząc że wyścig będzie długi, mam w głowie że należy jechać mądrze, bo gdy tutaj zastanie cię bomba, możesz po prostu nie wtoczyć się pod te strome podjazdy i nie odżyć do końca wyścigu.
Wyczytana na start zostałam jako pierwsza, a nie ukrywam że odzwyczaiłam się od tego, że jestem wysoko w rankingu i trochę mnie to wszystko zestresowało. Chyba z tego powodu (co mi się nie zdarza normalnie) przesypiam start! Dziewczyny wystartowały, ja też, ale dopiero gdy się ocknęłam. Jednak przez spóźniony start zostaję zamknięta z tyłu, tak samo na zakręcie, a na podjeździe jak już próbowałam przejść nie było wolnego miejsca, a nie ukrywam że nie chciałam się rozpychać. Dziękuję Zuzannie, która nie zablokowała mnie i puściła prawym bokiem gdy parę razy o to poprosiłam, dzięki temu – tracąc wiele sił – na końcu podjazdu udało mi się doskoczyć do prowadzącej dwójki dziewczyn, które miały parę metrów przewagi nad resztą. Ufff myślę sobie, gdybym tego nie zrobiła, wiem że mogłabym już nie przebić się do przodu, ponieważ na takiej trasie, gdzie wiele jest singli i zakrętów można stracić wiele siły atakując co chwila i próbując przechodzić do przodu. .
Gdy doskoczyłam do dziewczyn od razu próbuję wskoczyć na drugie miejsce przed zjazdem. Prowadzi bardzo mocnym tempem Kanadyjka. Męczy mnie jej tempo i jadę 2-3 metry za nią. Prawie całą rundę jadę albo za nią albo minimalnie ze stratą, ale pod koniec rundy czuję że na podjazdach zaczyna zwalniać. I tak na przedostatnim stromym podjeździe Matylda Szczecińska nas wyprzedza, a ja gdy tylko się kończy singiel pod górę, również wyprzedzam Kanadyjkę i próbuję doskoczyć do Matyldy. I tak na asfaltowym odcinku wjeżdżając na drugą rundę zostajemy same. Jadę Matyldzie na kole, oglądam się i widzę, że Klaudia Czabok rozpędzona do nas dojeżdża. Matylda jedzie mocno, jeszcze mocniej pod górę, a przed zjazdem dokłada. Nie mam tyle sił żeby ją wyprzedzić, zresztą na początku gdzie tylko może chyba stara mi się uciec, ale ja twardo doganiam ją i trzymam się za nią. Rafał, jej trener, na trasie udziela jej rad i mówi: „Daj Kasi trochę pojechać. Nie ciągnij”. Ale chyba Matylda go nie słucha, ponieważ nie daje mi prowadzić :)
Matylda zjazdy pokonuje szybko i pewnie, więc ja muszę również przyspieszyć, bo zostaję parę sekund na elementach technicznych. Razem wjeżdżamy na trzecią rundę. Na asfaltowym odcinku w okolicach startu-mety Matylda je żela, więc ja wychodzę na prowadzenie, cisnę mocniej pod górę, ale przed zjazdem Matylda skutecznie atakuje i ponownie prowadzi. Tym razem się nie udało. Wjeżdżając na trzecią rundę jadę pierwsza, staram się pilnować tempa, podkręcać gdzie tylko mogę, nie tracąc przy tym płynności jazdy i nie robiąc tego na 100%, ponieważ dopiero połowa wyścigu. I tak udaje mi się troszkę uciec Matyldzie. Czuję, że już nie jedzie mi na kole, przestaję słyszeć jej oddech, więc naciskam jeszcze mocniej na pedały. W pełnym skupieniu jadę dalej, mając nadzieję że starczy mi sił na dojechanie do mety. Tak przejeżdżam kolejne dwa okrążenia. Jeeeest! Udało się, na ostatnim krótkim podjeździe wiem że to się uda! Muszę tylko zjechać w dół i dojechać do mety!
Przyjeżdżam pierwsza. Tak bardzo stresowałam się tym wyścigiem (jak każdym zresztą). Chociaż tydzień wcześniej wyścig mi poszedł dobrze, nigdy nie wiadomo jak będzie na następnym: czy forma dopisze, czy psycha wytrzyma, czy bezpiecznie bez defektu się dojedzie. Jak teraz liczę to za mną prawie 8 miesięcy ciężkich treningów bez przerw i życia w takim reżimie treningowym. W ostatnich tygodniach, chociaż noga dobrze się kręci, to organizm jest bardzo osłabiony i ze zdrowiem bywa różnie.
W niedzielę start na Pucharze Świata w Leogang, dzięki dobremu wynikowi z Wałbrzycha w barwach Reprezentacji Polski, a potem krótki odpoczynek od roweru, aby móc dobrze się przygotować do drugiej części sezonu!
COMMENTS