Karol Ostaszewski (Warszawski Klub Kolarski): „to zdecydowanie udany debiut w dorosłym kolarstwie”| Puchar Polski w maratonie MTB, Luzinofot. mat. org.

HomeSportKomentarze

Karol Ostaszewski (Warszawski Klub Kolarski): „to zdecydowanie udany debiut w dorosłym kolarstwie”| Puchar Polski w maratonie MTB, Luzino

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Do decydującego gwizdka sędziego byłem przygotowany na to, że te zawody mogą się nie odbyć. Jechałem nad morze z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony fajnie, że będzie możliwość się pościgać, a z drugiej nie mogłem uwierzyć, bo przecież większość sklepów i usług jest pozamykana. Gdzie tu sens, a teraz to chyba nawet na rowerze w maseczce powinno się jeździć…

Do stajni Barłomino przyjechaliśmy w sobotę popołudniu i ruszyliśmy na objazd trasy. Po dwóch płaskich kilometrach, pokonywaliśmy kolejne podjazdy i zjazdy bez chwili płaskiego. Byłem tym trochę zaskoczony, bo nie wierzyłem w liczby podane na stronie organizatora. 1500m przewyższenia na 59 kilometrach, byłem przekonany, że to niemożliwe.
W połowie zapoznania z trasą, a dokładniej w najbardziej oddalonym punkcie od parkingu pogoda drastycznie się załamała. W przeciągu dziesięciu minut temperatura spadła o dziesięć stopni Celsjusza, a razem z ochłodzeniem przyszedł rzęsisty opad deszczu czasami przechodzący w krupę śnieżną. Po kilku minutach jazdy w deszczu i dłuższym postoju pod wiatą z jedzeniem dla zwierzyny leśnej zdecydowaliśmy się wrócić najkrótszą możliwą drogą do samochodu. Co roku muszę mieć jeden taki trening gdy pogoda płata mi figle i załamuje się w najmniej odpowiednim (oczywiście dla mnie) momencie, a ja wracam z zamarzniętymi wszystkimi częściami ciała do domu. Marzę wtedy tylko o ciepłej kąpieli i piciu gorącej czekolady. Szczerze mówiąc już myślałem, że w tym roku mnie to ominie i się z tego bardzo cieszyłem…

Niedziela. Start o 9:00, ale po zmianie czasu na letni, to tak jak by był o ósmej. Pobudka 6:30, duża porcja budyniu jaglanego i podróż do miasteczka. Po krótkiej rozgrzewce ustawiono nas na starcie według wyników zeszłorocznych Mistrzostw Polski w maratonie MTB. Nie startowałem, więc stałem gdzieś na końcu. Na szczęście pierwszy kilometr był honorowy, a dzięki uprzejmości innych zawodników tuż przed startem ostrym znalazłem się na czele peletonu.

Na sygnał trąbki sędziego ruszyliśmy do walki! Pierwsze dwa kilometry w grupie, zakręt w lewo i pierwsza wspinaczka tego dnia. Podjazd całkiem szeroki, ale z jedną linią nadającą się do jazdy. Znajduję się na trzecim miejscu za zawodnikami JBG2 i SGR. Szybki zjazd i kolejny podjazd o podobnym charakterze. Na jego szczycie na prowadzenie wychodzi Filip Helta, a za nim podąża jego klubowy kolega (chyba Karol Rożek), jadę za nimi.

Filip odjeżdża na zjeździe i robi się 30-40 metrów przerwy. Wyjeżdżamy z singla na szeroki podjazd po szutrze. W pogoń rusza Krzysztof Łukasik, ale w jego tylnym kole brakuje powietrza i nie jest w stanie utrzymać tego tempa, aż w końcu się zatrzymuje. Mija mnie Jakub Zamroźniak, który mocnym równym tempem stara się dojechać do Filipa. Jadę wszystko co mogę i trzymam koło zawodników SGR podążających za Kubą. Za mną jedzie jakiś zawodnik, ale nie potrafię go rozpoznać. Skupiam się na utrzymaniu grupy. Dojeżdżamy do szczytu, zjeżdżamy i atakujemy kolejny podjazd.

Tempo się uspokaja. Okazuje się, że zostaliśmy w sześć osób. W grupie są wszyscy wyżej wymienieni oraz Piotr Konwa i mój klubowy kolega Konrad Czabok (to ten, którego nie mogłem rozpoznać). Tempo jest mocne, ale dla mnie przyjemne. Trochę pracuję w grupie, jednocześnie starając się oszczędzać siły. Kuba nie pracuje w ogóle, bo czeka na kolegów z zespołu, a chłopaki z SGR mają pretensje, że im nie pomagamy. Myślę sobie, że my z Konradem w tym gronie to tacy fanatycy kolarstwa bardziej jesteśmy, bo nie mamy żadnej wspólnej taktyki, a jazda naszych przeciwników jest zdecydowane bardziej przemyślana i zespołowa.

Mocnym równym tempem dojeżdżamy do końca rundy, która zdecydowanie była najbardziej wymagająca. Długie, miejscami strome podjazdy, szybkie zjazdy i wiele singli przypominających cross-country. Zabawa się zaczyna. Wszyscy zaczynają jechać na maksa. Walka na każdym podjeździe i o każdą sekundę. Bardzo ciężki moment wyścigu, który przypomniał mi jak ciężkie jest kolarstwo.

W międzyczasie, w jednej z wielu kałuż błotnych zostaje Karol i Konradem. Na czele pozostała nas czwórka. Utrzymuję się na końcu grupy tracąc po parę metrów na każdym, kolejnym stromym podjeździe. Wyjeżdżamy na upragniony przeze mnie płaski fragment trasy, a nasza prędkość jest niższa niż pod górę. Odpoczywamy, po chwili znowu jedziemy w szóstkę. Każdy z nas już do końca wyścigu będzie czuł ten odcinek w nogach.

Przestajemy się przejmować tym co z tyłu. Wjeżdżamy na drugie okrążenie. Czuję się coraz słabiej. Nogi ciągle jakby nie rozgrzane, a możliwości „depnięcia” coraz mniejsze. W grupie zaczynają pracować wszyscy, ale czasami ktoś stara się uciekać. Wtedy niezniszczalny Kuba wychodzi na prowadzenie i dociąga całą grupę do odjazdu. Starałem się również uczestniczyć w tych atakach, ale nie było już z czego jechać. Z czasem przyjąłem taktykę jazdy z tyłu grupy i oszczędzania sił. Chciałem się z nimi utrzymać jak najdłużej.

Ostatni bufet, 10km do mety i wjeżdżamy drugi, ostatni raz na najbardziej wymagającą część rundy. Chłopaki naciskają na pedały coraz mocniej, a ja w końcu nie jestem w stanie utrzymać ich tempa, zostaje metr po metrze za nimi, podjeżdżając swoim własnym rytmem. Na kolejnym podjeździe widzę ich jeszcze przed sobą, ale walka o zwycięstwo się rozpoczęła. Znikli gdzieś za górkami. Mi pozostało utrzymać swoją pozycję do mety.

Ostatnie kilometry pokonuję spokojnym tempem starając się kontrolować sytuację za mną. Na długich prostych nikogo nie widziałem, więc czułem się bezpiecznie. Ostatni podjazd i upragniona meta. Po ponad 150 minutach ścigania melduję się na mecie pierwszego wyścigu tegorocznego Pucharu Polski w maratonie MTB i zdobywam piąte miejsce w Elicie mężczyzn. Był to zdecydowanie udany debiut w „dorosłym kolarstwie”.

Dziękuję za wsparcie Warszawskiemu Klubowi Kolarskiemu oraz naszym sponsorom: Specialized, Sixt, Airbike, Skleprowerowy.pl, Strefa Mocy i oczywiście zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
FB: https://www.facebook.com/Karol-Ostaszewski,
IG: https://www.instagram.com/karol_ostaszewskii/,
Strava: https://www.strava.com/athletes/10007057


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0