BIKE Transalp 2019 według Kuby “RAT’a”

HomeRelacje

BIKE Transalp 2019 według Kuby “RAT’a”

Fot. Martin Sass

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Cześć! W poniższym tekście znajdziecie obszerną relację z tegorocznego wyścigu Bike-Transalp, który był moim debiutem w zawodach etapowych. Ale po kolei…

Przygotowania:

Jazdę na rowerze jest moją życiową pasją, ale również filozofią życia, która w moim wykonaniu jest czerpaniem przyjemności z jeżdżenia, startu w zawodach “bez spiny”, zwiedzaniu, poznawaniu nowych ludzi, ale również próbie zachwycania kibiców stylem jazdy.

Nie wykonuję książkowych treningów, a jedynie ćwiczę według autorskiego sposobu trenowania, którego nazwałem “wulgarnym treningiem”, cechą charakterystyczną moich treningów jest jazda “na czucie”.

Problem z noclegami i logistyką:

Przez późne zapisanie się na wyścig byłem zmuszony nocować w miasteczkach oddalonych sporo kilometrów od miejsc startów i finiszy poszczególnych etapów. Problemy logistyczne na pewno wpłynęły na wynik, ale nie przejmuję się tym faktem, ponieważ widoki, nowe miejsca, ciekawe osoby, ale najbardziej rodzice, którzy bardzo pomogli mi podczas wyścigu, wynagrodzili mi poniesione straty.

Odległości noclegów od miasteczek etapów:

  • 1 Etap – 30 km
  • 2 Etap – 40 km (nocowałem w pensjonacie na 1350 m n.p.m. wraz z miłymi kozami)
  • 3 Etap – 17 km (nocowałem w pensjonacie na 1350 m n.p.m. wraz z miłymi kozami)
  • 4 Etap – 45 km
  • 5 Etap – 15 km
  • 6 Etap – 40 km
  • 7 Etap – 5 km

Codziennie oprócz pokonywanego sporego dystansu, było trzeba przejechać dużą ilość przewyższeń, by dotrzeć do miejsca zakwaterowania.

Przebieg wyścigu:

Etap nr 1 Tux – Brixen:

Opis etapu:

Etap rozpoczęliśmy 16 km podjazdem z przewyższeniem 1200 m, na którym dobrze rozpocząłem zmagania, lecz przez brak doświadczenia i możliwości posiadania osoby podającej bidony dzięki, której nie musiałbym brać dużego obciążenia > 3 kg (bukłak 1,5L, 2xbidon 0,6L, dętka, narzędzia,…), pod koniec wspinaczki zapłaciłem frycowe. Gdy już zdobyłem przełęcz Tuxer Joch, z której widać piękny lodowiec Hintertux,

Copyright: Markus Greber

czekał na mnie zjazd po nowej trasie rowerowej (ok. 50 ciasnych agrafek) biegnącej w kierunku słynnej miejscowości Brenner przez, którą przechodzi granica Austrii i Włoch (Tyrol-Tyrol Południowy).

Copyright: Markus Greber

Po przejechaniu doliny czekał na wszystkich ostatni podjazd pierwszego etapu, a był to

Valser Jöchl ok. 10 km i 1000 m przewyższenia, z której zjazd był esencją kolarstwa górskiego:

  • ciasne zakręty,
  • wąskie trawersy,
  • skały,
  • korzenie.
Copyright: Markus Greber

Etap nr 2 Brixen – St. Vigil:

Opis etapu:

Krótka, dynamiczna trasa, na której nie było gdzie odpocząć, a niektórzy spryciarze jakich było pełno na ostatnim delikatnym zjeździe drogą asfaltową przed 4 km podjazdem do mety, by dogonić moją grupę, jechali za kamperem, dzięki któremu dogonili nas.

Jak już jestem przy temacie oszukiwania, to duża ilość zawodników nie przypinała numeru przypisanego na plecy, co skutkowało truddnością w rozpoznawaniu poszczególnych osób, z którymi rywalizowałem.

Queen Stage” Etap nr 3 St. Vigil – Welschnofen:

Opis etapu:

Było to jeden z cięższych etapów tegorocznego wyścigu, lecz dla mnie był to etap, gdzie bardzo dobrze mi się jechało i gdyby nie strata ok. 10 min przez pomylenie trasy (człowiek kierunkowskaz zamiast stać na skrzyżowaniu stał w miejscu, gdzie nie było możliwości skrętu w inną ścieżkę). Dodam, że pytałem się przechodniów, których mijałem, czy jadę dobrze, a oni do mnie “Si, Si”.

Grazie…

Bardzo dobrze jechało mi się na przełęcz Grödnerjoch, na której nikt mnie nie wyprzedził i nawet zrobiłem dużą przewagę nad konkurentami. Jeszcze na podjeździe zauważyłem, że niektórzy zawodnicy jechali obok podobnie ubranych rowerzystów, tylko bez numerka na kierownicy. Moi rodzice, którzy obserwowali zmagania przy finiszu, również zauważyli podobne sytuację.

Podsumowując, niektórzy nie umieją bawić się fair-play!

Etap nr 4 Welschnofen – San Martino di C.:

Opis etapu:

Piękne widoki Dolomitów, ciepło i delikatne zmęczenie pogonią z poprzedniego etapu.

Etap nr 5 San Martino di C. – Folgaria:

Opis etapu:

Według opinii wszystkich zawodników i zarówno mojej, był to najcięższy etap!

Profil trasy. był bardzo trudny, ponieważ początek wiódł przez interwałowe podjazdy rodem z XC i gdy zjechaliśmy na ok. 700 m n.p.m. rozpoczął się podjazd na Passo Brocon (podjazd używany kilka razy na Giro d’Italia). Udało mi się utrzymać przez cały podjazd z czołowymi zawodnikami (ekipa Wilier 7C Force 2 i KTM), lecz potrzeba zatrzymania się w bufecie i spuszczenia powietrza w oponach (na szczycie była mocna ulewa, a zjazd miał mieć 15 km) spowodowała utratę kontaktu z czołówką. Uwielbiam zjeżdżać, a warunki jakie panowały, były idealne, by spróbować dogonić chodź część zawodników, którzy mi uciekli podczas postoju. W połowie zjazdu już większość dogoniłem i mogłem skupić się na współpracy z nimi, ponieważ czekało na nas ok. 40 km po płaskim.

Akurat trafiłem, że w mojej grupie jechali znajomi Holendrzy, którzy ścigają się zawodowo w wyścigach typu Beach Race (wyścigi po plaży po odpływie: niesamowite wiatry) i dzięki temu mogliśmy rozwinąć sporą prędkość. Fajnie się współpracowało, ale znów wezwał mnie bufet, a koledzy przecież nie będą czekać. Dzięki za współpracę Bram Imming, było super!

Po pokonaniu płaskiej części, nadszedł czas na najtrudniejsze podjazdy jakie w życiu podjeżdżałem.

Nachylenie na niektórych odcinkach przewyższało 40% i po tak ciężkim dystansie jakie mieliśmy już w nogach, było to jak wypicie butelki alkoholu o podobnym procencie co nachylenie.

Na podjazdach spotkałem jeszcze moich znajomych z Rosji, z którymi często spotykałem się na każdym etapie, z którymi bardzo fajnie się jeździło i współpracowało. Spasibo!

Etap nr 6 Folgaria – Trento:

Opis etapu:

Wreszcie nastały etapy, gdzie nie musiałem myśleć, czy wystarczy mi wody i jedzenia, a przełożyło się to na solidną lokatę, która pozwoliła walczyć mi na kolejnym etapie o 7 miejsce w klasyfikacji generalnej “Single Men”, do którego traciłem ok. 2 min. przed ostatnim etapem.

Etap nr 7 Trento – Molveno:

  • Wynik końcowy w klasyfikacji generalnej: 7 miejsce “Singiel Men”
  • wynik etapu: 4 miejsce kategorii “Singiel Men”
  • przewyższenie: 2358 Hm
  • najwyższy punkt: 931 m n.p.m.
  • dystans: 59,68 km
  • Strava: https://www.strava.com/activities/2558577268

Opis etapu:

Cudowny etap kończący się nad malowniczym górskim jeziorze Molveno (800 m. n.p.m.), którego charakterystyka przypominała trasę XC, ale z większą ilością przewyższenia i oczywiście dystansu.

Po zakończeniu zmagań, był czas na wskoczenie do lodowatego jeziora i porozmawianie z kolegami Rosjanami, a po tym na najważniejsze, czyli uzupełnienie płynów bezalkoholowym napojem.

Podsumowanie:

Uważam, że wykonałem solidną robotę na tegorocznym Bike-Transalp i mogę bardzo cieszyć się z osiągniętego wyniku. Transalpejska przygoda nauczyła mnie bardzo dużo o wyścigach etapowych, które bardzo polubiłem.

Teraz czas na odpoczynek i szukanie kolejnych ciekawych wyścigów, a wszystkich którzy jeszcze nie zmierzyli się z tym kultowym wyścigiem zapraszam do spróbowania swoich sił w kolejnej edycji Bike-Transalp, która rozpocznie się 5 lipca 2020 r., a skończy 11 lipca 2020 r.

Link do rejestracji: https://bike-transalp.de/en/start/

Zapraszam również do zapoznania się ze zdjęciami i filmami prosto od organizatora, dostępnymi na stronie: https://bike-transalp.de/en/media-library/images/

Sprzęt i akcesoria jakie wybrałem na Bike-Transalp:

Priorytetem jakim kierowałem się przed wyścigiem, było ograniczenie do minimum ewentualnych usterek. Po pierwsze umieściłem wewnątrz opon tzw. “tire insert”, czyli wkładki wewnętrzne zapobiegające uszkodzeniu obręczy, ale także niwelowaniem możliwości zsunięcia się opony z rantu obręczy. Oprócz wyżej wymienionych zalet, bardzo byłem zadowolony z własności trzymania przez wkładkę, opony, która nie wyginała się na boki i dzięki temu miałem pewność w prowadzeniu roweru na zjazdach.

Przeglądając rynek, zdecydowałem się na wkładki Brytyjskiej firmy Rockstop, które bardzo dobrze sprawiły się w rowerze typu XC i sądzę, że dzięki nim i oponom firmy Wolfpack (opona model “Cross” na przednim kole, a na tył założyłem model “Race MTB”) plus płynie uszczelniającym Trezado nie miałem kapcia podczas całego wyścigu.

Wkładki w Polsce dystrybuuje firma Strange Summit, a wszystkie informację znajdziecie na ich stornie: https://strangesummit.com/.

http://www.trezado.pl/wolfpack.html link do dystrybutora opon i mleczka jakie używałem.

Oprócz bardzo dobrej odporności na przebicia, opony Wolfpack, posiadają mieszankę gumy, która znakomicie sprawują się w każdym terenie, jak i różnych warunkach atmosferycznych.

Kolejnym usprawnieniem mojej maszyny, była zmiana seryjnych dwutłoczkowych hamulców firmy Sram, które uważam za najgorszą firmę produkującą hamulce, a jeździłem już na większości.

Wybór padł na czterotłoczkowe Shimano XT M8020, które są genialne!

Siła hamowania porównywalna do konkurencyjnych Magur MT5, a dzięki dużej możliwości modulacji, wygrywają z niemieckimi hamulcami, na których już od kilka lat jeżdżę w Enduro.

Ważnym elementem był również wybór stroju, który pozwolił mi wygodnie przejechać cały wyścig, bez przygód w postaci problemów z czterema literami.

Dobrze, że natrafiłem podczas poszukiwania ubrania na Polską firmę More, która wszystkie oferowane produkty szyje w naszym rodzimym kraju, dzięki temu ich jakość jest genialna!

Stroje dostępne na stronie https://www.morecycling.co/

Ostatnią rzeczą jaką przytoczę, było przetestowanie licznika Bryton Rider 450, który dobrze sprawił się w Alpach.. Nie korzystałem z żadnych czujników, które mogą być podłączone do licznika, a jedynie licznik służył mi do celów wiedzy na temat długości aktualnego podjazdu oraz podstawowych parametrów jakie licznik posiada.

Dziękuję https://www.rowerymerida.pl/ za użyczenia testowanego egzemplarza!

Kończąc relację, chciałbym bardzo podziękować moim rodzicom, którzy zasługują na ogromne wyrazy uznania oraz podziękowania!

Kochani, bardzo mocno dziękuję ?, bez was nie dałbym rady!

Również mocne podziękowania dla mojej pozostałej rodziny: Kochanej Cioci, Dziadka,Babci,…, którzy zawsze mnie wspierają i mocno kibicują!

Dziękuję również portalowi MTB-XC.PL, za wielką pomoc i możliwość reprezentowania Was!


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 1