Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W kalendarzu dwa wyścigi w podobnej odległości: Puchar Czech w Bedrichovie i Puchar Austrii. Padło na to drugie, bo jednak było nam bliżej. Trasa troszkę inna niż zazwyczaj – dużo podjazdów, a wiele z nich to szerokie drogi w lesie, do tego jeden długi wymagający i ciekawy zjazd, reszta to były raczej proste odcinki nie sprawiające nikomu trudności. Co ciekawe w sobotę odbył się wyścig UCI C1, a w niedzielę na tej samej trasie Austriacy rywalizowali w swoich Mistrzostwach krajowych.
Na wyścig zapisane było niewiele zawodniczek, ale za to widać że te z przodu listy startowej to czołówka światowa. Po starcie gdzie nie zaspałam na sygnał wystrzału z pistoletu jechałam nawet 3, ale było to dosłownie chwilowe. Ewidentnie jeszcze mój organizm broni się przed jazdą na najwyższej intensywności, więc po rozjazdówce zaliczyłam typową bombę i „cofkę”. Wiele osób mówi mi, że jestem twarda… może faktycznie coś w tym jest, ponieważ zarówno psychicznie i fizycznie nie jest łatwo gdy ma się wrażenie, że jest się prawie na samym końcu i nie ma siły pedałować. Przetrzymałam to i jechałam lub bardziej toczyłam się dalej. Niestety ten wyścig to kolejna męczarnia dla mnie.
W związku z tym że już połowa sezonu, a gdzieś tam myślimy o powrocie do profesjonalnego ścigania to od razu pierwsze starty to wyścigi punktowane, bo nie ma czasu na spokojne dojście do formy i nie ukrywam, że trochę ryzykujemy. Ale co ma być to będzie. Ten rok to nie tylko powrót po kontuzji, ale próbowanie czegoś innego w treningu i poza nim.
Tak że nie poddaję się, trzeba dalej robić swoje!
COMMENTS