Puchar Polski XCO w Lublinie okiem zawodników

HomeKomentarzeRelacje

Puchar Polski XCO w Lublinie okiem zawodników

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Za nami piąta odsłona tegorocznego Pucharu Polski XCO. Tym razem krajowa czołówka stanęła na linii startu w Lublinie, który jak w wielu poprzednich latach przywitał zawodników upalną pogodą. Klasyczna już trasa wytyczona na stoku narciarskim przy Hali Globus w tym roku doczekała się niewielkich kosmetycznych poprawek, jakimi były nieco przebudowane dropy, a także dodany rockgarden. Miły akcent ze strony organizatorów, którzy pokazują, że robią wszystko aby wycisnąć ze swojej miejscówki maksimum możliwości. Sama trasa charakteryzuje się przede wszystkim trawiastym podłożem oraz otwartą przestrzenią, która w warunkach jakie panowały w ostatni weekend sprawia, że wyścig staje się nie lada wyzwaniem dla każdego organizmu, a kluczem do sukcesu jest odpowiednie nawodnienie.

Podium wyścigu juniorek – od lewej: Patrycja Zawierta, Milena Drelak, Gabriela Hudyka, Julia Zięba

Wśród juniorek, bezkonkurencyjna tego dnia okazała się Milena Drelak, która już od pierwszego okrążenia skutecznie uciekła rywalkom i na mecie zameldowała się z niespełna półminutową przewagą. Drugie miejsce przypadło w udziale Patrycji Zawiercie, a po zaciętej walce do samego końca podium uzupełniła natomiast Gabriela Hudyka, pokonując w końcówce Julię Ziębę. Oto jak dziewczyny podsumowują swoje starty:

Milena
Jeśli miałabym opisać Puchar Polski w Lublinie jednym słowem z pewnością powiedziałabym upał. Ok. 30 stopni na otwartej trasie, naprawdę było ciężko. Organizatorzy w tym roku zwiększyli trudność trasy przez dodanie elementów technicznych, co według mnie wyszło im na plus. Start! Zaraz za zakrętem wyszłam na prowadzenie i poprostu jechałam swoje. Udało mi się dość szybko odjechać dziewczynom i zbudować przewagę. Starałam się cały wyścig przejechać równie mocno jak pierwszą rundę dzięki czemu wjechałam na metę jako pierwsza juniorka. Dzięki wszystkim za kibicowanie. Gratulacje dla wszystkich zawodników.

Patrycja Zawierta

Patrycja
Do startu w kolejnej edycji Pucharu Polski podeszłam zmotywowana, a zarazem ciekawa swojej aktualnej dyspozycji. Po niedzielnych zmaganiach w Lublinie mogę stwierdzić, iż zaczynam na wyścigach nabierać przyzwoitego tempa, a moja forma idzie w górę. Po aktywnej jeździe od samego początku, na 3. okrążeniu postanawiam zaatakować i samotnie podążać do mety, a przy tym konsekwentnie zmniejszać straty do pierwszej zawodniczki. Mimo tego, że dziewczyny nie odpuszczały, śmiem twierdzić, że w tym dniu to upał był moim największym przeciwnikiem. Dlatego właśnie Lublin już zawsze będzie mi się kojarzył ze słońcem :)

Piotr Kryński

Wyścig juniorów padł łupem Piotra Kryńskiego, któremu udało się oderwać od reszty stawki na drugim okrążeniu i dowieźć do mety bezpieczną, prawie dwuminutową przewagę. Drugie miejsce zajął Miłosz Ośko, a na najniższym stopniu stanął Szymon Pomian. Tak swój występ podsumowuje krótko Piotrek:

W ostatnią niedzielę rozegrana została już V edycja Pucharu Polski, w którym Juniorów wystartowało 23. Od początku starałem się realizować plan uzgodniony z trenerem. Jego prawidłowe wykonanie poskutkowało zajęciem pierwszego stopnia na podium, z czego bardzo się cieszę, ponieważ oprócz rywalizacji z kolegami, trzeba było również powalczyć z żarem, jaki lał się tego dnia z nieba w Lublinie.
Trasa zawodów jest już wszystkim dość znana, ponieważ impreza odbywa się w stałym miejscu, jednak smaczku w tym roku dodały nowe elementy, tj. rock garden, kilka hopek i zjazdów.
Dziękuję wszystkim i pozdrawiam!.

Klaudia Czabok

W Elicie kobiet pewnie zwyciężyła Gabriela Wojtyła, pozostawiając kolejne miejsca na podium dla zawodniczek Warszawskiego Klubu Kolarskiego – Klaudii Czabok oraz Antoninie Białek. Zobaczmy, co o swojej jeździe ma do powiedzenia Klaudia:

Wyścig w Lublinie był 5. edycją Pucharu Polski. Miałam przyjemność gościć tu już 3 raz. Stok narciarski w centrum miasta robi wrażenie. Z jednego punktu można zobaczyć zdecydowaną większość trasy. Masa zakrętów, krótkich, sztywnych podjazdów, skumulowanych w jednym miejscu wydaje się być rajem dla kibica. Dodatkowo, w tym roku organizatorzy dołożyli parę kamiennych przeszkód, dzięki czemu trasa stała sie jeszcze bardziej widowiskowa. Minusem jest tylko otwarta przestrzeń podatna na słońce. W ciągu ostatnich tygodni temperatury zadziwiają. Niby na studiach uczą mnie o termoterapii i przeciwbólowym działaniu ciepła, ale po niedzielnym wyścigu na pewno nie tylko ja mogę stwierdzić, że powinno się przeprowadzić dokładniejsze badania w tej kwestii. Start był lekko opóźniony. Wyczytano mnie jako pierwszą, więc miałam przywilej wybrania najlepszej pozycji startowej. Do pokonania 5 rund. Plan: jechać równo, nie dać się zabić słońcu. Wystartowałam przyzwoicie, wjeżdżając w rundę na pierwszej pozycji. Nie jechałyśmy od początku za mocno. Poczułam jakąś niepewność. Zaczęłam popełniać błędy. Gabi chyba wyczuła moje wątpliwości i już w połowie pierwszej rundy zaatakowała. Odskoczyła na parę metrów, a potem stopniowo powiększała swoją przewagę przez cały wyścig. Pozostała mi samotna, równa jazda do mety na niezagrożonej drugiej pozycji. Do walki z samą sobą mobilizował doping młodszych zawodników z mojego klubu oraz ich pomoc na bufecie. Dzięki ich wsparciu ukończyłam rywalizację na 2. miejscu w Elicie Kobiet, dodatkowo punktując do klasyfikacji drużynowej, w której Warszawski Klub Kolarski odniósł kolejne zwycięstwo. Cieszę się, że jestem częścią tej drużyny i mogę liczyć na wsparcie z ich strony oraz firm Specialized Polska, Airbike, Skleprowerowy.pl oraz Strefa Mocy.

Karol Ostaszewski / Fot. jmphoto

Najciekawszym (w mojej nieco subiektywnej opinii, jako że sam w nim uczestniczyłem) był wyścig Elity mężczyzn, w którym czołowe lokaty zmieniały się nieustannie od startu aż do mety. Początkowo utworzyła się pięcioosobowa grupa prowadząca, która na trzecim okrążeniu uległa podziałowi (mnie udało się odjechać, niedaleko za mną utrzymywał się Stanisław Nowak, a jeszcze dalej, lecz wciąż w granicy zasięgu podążali Maciej Jeziorski, Karol Ostaszewski oraz Jarosław Żur). Taka sytuacja utrzymywała się aż do przedostatniego okrążenia, na którym Stanisław został wchłonięty przez grupkę pościgową, jednak prawdziwa akcja rozegrała się dopiero na ostatniej rundzie. Pomimo że ostatnie okrążenie było moim najszybszym z całego wyścigu oraz 30 sekund szybsze niż kilka poprzednich, Karol dogonił mnie w końcówce i skutecznie rozegrał finisz, wygrywając wyścig i pozostawiając mi drugie miejsce. Jako trzeci do mety dotarł natomiast Jarek z kilkunastosekundową przewagą nad Maćkiem. Oto jak wyścig ze swojej perspektywy opisują Karol oraz Jarek.

Karol
W tym roku Lublin przywitał nas upałem. Sobotni objazd trasy był dla mnie męczarnią: czułem się słabo, noga nie kręciła, a żar lejący się z nieba tylko obniżał moje samopoczucie. Runda od lat niemal identyczna, ale w tym roku z nowymi elementami technicznymi. Super, że organizatorom chciało się urozmaicić już dobrze znaną nam trasę!
Niedzielę zacząłem od porannej wycieczki z Maćkiem Jeziorskim po Lublinie. Ładne miasto, w którym o 8 rano nie było życia, a kolarze mogą robić co chcą :)
Potem szybki prysznic i około 11-tej pojawiliśmy się na trasie. Pogaduchy, jedzenie, oglądanie wyścigu Elity Kobiet i przebieranie – standardowe czynności przed wyścigiem.
Przy tej temperaturze robię delikatną i krótką rozgrzewkę, tak aby organizm delikatnie wkręcił się na obroty.
Ustawienie w pierwszej linii, gwizdek sędziego i popisuję się najlepszym startem. Potem jadę drugi i tak systematycznie spadam, aż ląduje na końcu naszej sześcioosobowej grupki.
Spokojnym tempem jedziemy pierwsze dwa okrążenia, gubiąc gdzieś po drodze Maćka Biedrończyka. Czuję się najsłabszy z “grupy liderów”, lekko zostaje na podjazdach i staram się oszczędzać siły gdzie tylko mogę.
Na początku trzeciego okrążenia atakuje Michał Topór, a za nim próbują się utrzymać Stasiu Nowak i Maciek Jeziorski. Ja w tym momencie pomyślałem: “Nie dzisiaj Karol”. Zostaje z Jarkiem Żurem i jadę swoje, czyli tak jak najbardziej lubię. Pod koniec trzeciego okrążenia dochodzimy Jeziora, ciągnę dalej i czuje się coraz lepiej. Nawet próbuje urwać chłopaków mocnym tempem dokładając w niekonwencjonalnych do tego miejscach.
Na piątym kółku do sił wraca Maciek i prowadzi naszą grupę całe okrążenie. Jedzie tak mocno, że kasujemy Stanisława, a Michał wydaje się być coraz bliżej. Na jego kole umieram i próbuje za wszelką cenę nie dać się zerwać. Powoli zaczynam się zastanawiać co jest z Jarkiem, który na kole siedzi mi już dobre cztery okrążenie.
Na początku szóstego okrążenia Jezior jak natchniony ciągnie coraz mocniej, a ja zaczynam łapać rytm do poważnego ścigania. Nagle atakuje Jarek, bez myślenia próbuje jechać za nim. Jego atak był tak mocny, że po chwili tracę kilkanaście sekund. Powoli swoim tempem zaczynam odrabiać. Jarek płaci za swój występ, a ja od razu jak tylko do niego dojechałem, poprawiłem ile sił w nogach. Bez oglądania się naciskam na pedały ile mogę.
Wjazd na ostatnie kółku. W oddali widzę zmęczonego samotną jazdą lidera. Michał jest przede mną jakieś 15 sekund. Postanowiłam zawalczyć o pierwsze miejsce. Pogoń za nim trwa całe okrążenie i dochodzę go dwa podjazdy przed metą. Michał prowadzi, zjeżdża bardzo powoli, wyczuwam że kumuluje siły na końcówkę,
Przedostatni podjazd idziemy na maksa, nie znajduje miejsca do wyprzedzania. Zjazd po schodkach, biorę ciasno zakręt i sprint pod górę. WYGRYWAM! Niesamowity wyścig,  który zapamiętam do końca życia. Zwycięstwo w Pucharze Polski, to mój największy sukces. Nie byłby on możliwy gdyby nie wsparcie mojego trenera Wojtka Marcjoniaka, firmy Specialized oraz Warszawskiego Klubu Kolarskiego. Dziękuje wszystkim, którzy nawet w najmniejszym stopniu się do tego przyczynili- DZIĘKUJĘ :)

Jarosław Żur

Jarek
Na początku swoją łydę pokazał wszystkim Maciek Biedrończyk – widać że gość wchodzi na obroty. Później zaczynamy tasowanie talii kart, co chwilę ktoś inny prowadzi, a ktoś inny zamyka 6 osobową ucieczkę. Każdy chce być wyżej przed zakrętem czy też zjazdem. Ktoś musiał wziąć w końcu sprawę w swoje nogi i naciągnąć trochę stawkę – asa z rękawa wyciągnął więc Michał Topór, który postanowił pojechać, a na bagażniku zdołał utrzymać się mu tylko Stachu N. Pojechali. Ja zostałem z Jeziorem, Karolem i Maćkiem. Maciek uległ sile odśrodkowej i pocałował trawę. Zostało nas 3, przed nami dwóch do ścigania. Jezior z Karolem zaczęli wyjątkowo mocno naciskać na podjazdach, jakoś się trzymałem – ledwo. koledzy robią robotę, zmniejszają przewagę do Staszka. Ja jestem w niebie i proszę Boga oto żebym tylko się utrzymał na kole. Przedostatnia runda. Dojechaliśmy drugiego, Jezior nie kalkuluje, leci dalej swoje. Ja myślę nad sytuacją, aż w końcu postawiam działać i wykładam kartę na stół – rura, teraz albo nigdy. Uciekam na jakieś 20 sek, jadę drugi – fajnie. Końcówka okrążenia, moja karta spada ze stołu, odcina mi moc z nóg, dostaję skurczy – dojechał mnie Karol i nie czekając pojechał dalej. Ja po dłuższym kręceniu wracam na swoje tory i staram się utrzymać 3. miejsce. Kątem oka widzę, jak Karol wylądował na pierwszym miejscu Pucharu Polski, pół koła przed Michałem. Zaskoczył dzisiaj nas wszystkich, wyciągnął jokera. Ja dojeżdżam 3, Maciej Jeziorski 4, Stanisław Nowak 5, Albert Hudyka 6 oraz Maciek Biedrończyk 7.

Przed nami jeszcze dwie edycje tegorocznego Pucharu Polski, z których najbliższa odbędzie się 31 sierpnia w Głuchołazach. Serdecznie zapraszamy wszystkich zawodników oraz kibiców!

Fotografia okładkowa: Marta Turoboś


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0