Mateusz Rejch (Serwis Bajka) – Bike Maraton, UCI Marathon Series, Jelenia Góra

HomeKomentarze

Mateusz Rejch (Serwis Bajka) – Bike Maraton, UCI Marathon Series, Jelenia Góra

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Czyli jak naprawdę wyglądał najbardziej rozpoznawalny polski maraton rozgrywany w miniony weekend:

Prosi

W sporcie zawodowym to raczej unikat: możliwość rywalizacji zawodników profesjonalnych z amatorami w tych samych warunkach, na tej samej trasie, bardzo blisko siebie. To jest coś za co każdy prawdziwy maratończyk dałby się pokroić. Znać odpowiedź na pytania: jak dobry jestem, ile mi brakuje, jak oni jeżdżą? Tutaj można to poczuć, zazwyczaj pierwsze sektory doganiają słabszych zawodników profesjonalnych lub tych którym przytrafił się defekt. Do Jeleniej Góry zjechała się europejska czołówka kolarzy MTB, a to bardzo dobre tło do patrzenia na swoją formę. Z drugiej strony, ściągnięcie takiej stawki kosztuje, a tym kto za to płaci jest masowy klient organizatora, czyli my wszyscy. Taka kolej rzeczy, my spędzamy tu weekend, oni zarabiają na życie. Szczególnie daje się to odczuć podczas ceremonii dekoracji, gros kosztów znika w realizacji przepisów UCI dotyczących wysokości nagród dla zawodników z licencjami. A jak podczas tak ważnego wydarzenia wypadła trasa tegorocznego wyścigu?

Trasa

Na papierze: 78 km i 2400 m przewyższenia. Brzmi godnie, choć nie ekstremalnie. Z drugiej strony lekceważenie tego dystansu może się okazać zgubne w skutkach. Dlaczego tak twierdzę? Początkowe 15 km i taki sam dystans na końcu to płaskie odcinki. Czyli na niespełna 40 kilometrach „upakowane” jest 2000 m przewyższenia. Co to oznacza? Scenariuszy może być kilka. Robisz 15 km w pół godziny, już witasz się z gąską, widzisz pierogi na mecie, a tu figa! Kolejne 2 godziny przejeżdżasz w tempie żółwia, a na końcu jeszcze czeka Cię 15 km pod wiatr. Albo startujesz z zapasem, ale jesteś lekkim zawodnikiem, całą trasę przejeżdżasz w przyzwoitym tempie, ale pociąg złożony z kolarzy słusznej wagi urwie Cię z koła na finałowych kilometrach. Znowu zostajesz sam… Oczywiście jak zwykle nie brakuje sekcji technicznych złożonych z rozsypanych kamieni, agrafek na mocno nachylonym stoku czy nawet szybkiego zjazdu potokiem. Osobiście uważam, że sezon przejeżdżony na Cyklokarpatach daje Ci gwarancję, że nic trudniejszego na Bike Maratonie Cię nie spotka. I taką mam refleksję po każdym starcie w dolnośląskim cyklu. Chociaż przyznaję, mogę być nieobiektywny, ponieważ startowałem na moim nowym rowerze Yeti SB100.

Yeti i moja jazda

Pierwszy raz razem w górach. Generalnie moje zdanie jest takie, że nic się nie zmienia, tylko góry się robią jakby bardziej płaskie. No i na starcie się ze mnie śmieją czemu na endurówce chcę się ścigać, ale wszystkim śmieszkom rzednie mina po starcie. Generalnie full to było coś, czego brakowało mi od dawna i nie tylko chodzi o jazdę w dół z mniejszymi stratami do najszybszych w tej dziedzinie. Cztery godziny jazdy po górach robią spore spustoszenie w całym organizmie, więc czemu fundować sobie jeszcze dodatkowe atrakcje w postaci sztywniaka? A jeśli jedziesz na Yeti, to zarówno w górę jak i w dół pozwalasz zawieszeniu na pełną pracę, bez potrzeby kombinowania. Moja strategia na ten wyścig, to jazda w swoim tempie. Chciałem zobaczyć jak wypadnę na tle profesjonalistów oraz z kim będę mógł rywalizować w ramach swojego sektora. Pierwsze kilometry minęły szybko w większej grupie, jednak już pierwsze podjazdy podzieliły stawkę. Pierwszy trudniejszy zjazd i kolejne przetasowania. Wiedząc o tym, co czeka mnie na końcówce, nie daję się sprowokować do pokonywania podjazdów powyżej swoich możliwości. Dodatkowo mam w plecaku 1,5 litra izotoniku oraz bidon w koszyku. Ten zestaw również trochę waży, ale upał jaki mamy, na pewno zbierze żniwo wśród liczących każdy gram. Z perspektywy wydaje mi się, że mogłem wcześniej rozpocząć mocniejszą jazdę w ostatniej godzinie maratonu, jednak patrząc na góry z perspektywy biurka często można wyciągnąć błędne wnioski.

Zakładałem czas na pokonanie trasy w granicach 4-5 godzin, jednak okazuje się, że bardzo suche warunki oraz wysokie prędkości pozwalają zamknąć się w wyniku czterech godzin minus kwadrans. Na mecie jestem 2 zawodnikiem bez licencji, 29 miejsce wśród wszystkich startujących. W tej stawce, to naprawdę fantastyczny rezultat! Kilku zawodników oczywiście udaje się wyprzedzić na końcowych kilometrach, dlatego strategię zaliczam do udanych.

Ten wyścig był doskonałym poligonem dla nowego sprzętu oraz przygotowaniem do dużo większych wyzwań, które już niebawem!


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0