Trezado – „mleko” z polskiej zagrody

HomeSprzęt

Trezado – „mleko” z polskiej zagrody

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


System bezdętkowy zadomowił się już w świecie rowerów na dobre, znajdując zastosowanie u ogromnej grupy użytkowników, poczynając od szosy, poprzez przełaje, a kończąc na wszelkich odmianach MTB. Oprócz rzecz jasna odpowiednich opon oraz obręczy, o jego efektywności stanowi również środek uszczelniający („mleko”), który nie tylko zapobiega utracie ciśnienia z kół, ale często również potrafi uratować nam skórę w razie przebicia opony. Dzisiaj bierzemy na warsztat polskiego producenta Trezado i kilka jego produktów.

Na początek…

Parę słów o marce

Zacznijmy od krótkiego wstępu – jak już wspomniałem wyżej, Trezado to rodzimy producent z Polski, którego pierwszym produktem był uszczelniacz do opon własnej receptury i produkcji, jednak po kilku latach obecności na rynku posiada już w swojej ofercie również taśmy do obręczy, zawory, zestawy naprawcze, smary, gotowe pakiety do przerabiania kół na system bezdętkowy oraz akcesoria takie jak łyżki do opon. W ostatnim czasie w ofercie pojawiły się także opony niemieckiego producenta Wolfpack, zostanie im jednak poświęcony osobny tekst. Nas interesuje dzisiaj produkt flagowy – płyn uszczelniający.

Cena i dostępność

Trezado nabyć możecie w jednym z ponad pięciuset sklepów w całym kraju, których listę znajdziecie na oficjalnej stronie trezado.pl. Dostępne jest w trzech różnych pojemnościach, poczynając od 100ml, poprzez 500ml, a kończąc na 1000ml. Im większe opakowanie, tym oczywiście taniej, jeśli więc jeździcie regularnie, warto według mnie celować w największe objętości. Litrowa butelka kosztuje 99,90zł, tak więc lejąc po ok 100ml na oponę (tak jak ja to robię), daje to około 10zł za koło. Mało? Dużo? Rozglądając się po internecie, wychodzi porównywalnie lub nieco taniej od większości konkurencji.

Czujecie ten zapach?

Od jakiegoś czasu w ofercie figuruje również model o nowej recepturze, nie posiadający w składzie amoniaku, dodatkowo o waniliowym zapachu. Jeśli więc cierpicie na manię sprawdzania czy z Waszymi oponami wszystko w porządku, od teraz wystarczy że powąchacie je przed wyruszeniem w drogę ;) Wariant waniliowy występuje w dwóch wersjach – 500ml/64,90zł oraz 2L/199,90zł, tak więc przy większym wariancie cena za 1L jest taka sama jak w klasycznej odmianie. Sprawdziłem – faktycznie czuć wanilię, więc jeśli lubicie mieć pachnące opony, jest to produkt stworzony dla Was.

Czy to w ogóle działa?

Krótko mówiąc – tak, działa. Żeby jednak rozwinąć nieco temat, skorzystam teraz z moich własnych doświadczeń zebranych podczas trzech lat jazdy oraz ścigania się właśnie na Trezado. Podczas tego okresu przynajmniej dwukrotnie zostałem przez nie „uratowany” na treningu i w zależności od danej sytuacji albo dopompowałem nieco oponę i kontynuowałem jazdę lub bezproblemowo wróciłem do domu, kiedy akurat nie miałem przy sobie pompki. Bardziej godne uwagi są jednak sytuacje z zawodów, i tak przykładowo na tegorocznym Kamptal-Klassik-Trophy w Austriackim Langenlois, kiedy na pierwszym okrążeniu przebiłem oponę, wciąż mogłem jechać dalej. Koło zostało wymienione na boksie, jako że podczas uszczelniania straciło nieco ciśnienia, po wszystkim jednak wystarczyło je tylko dopompować i już następnego dnia pojechałem na nim na trening.

Tym co zapadło mi w pamięć najbardziej, są jednak ubiegłoroczne Mistrzostwa Polski Enduro, a konkretnie czwarty odcinek specjalny. Dosłownie kilkaset metrów po starcie uszkodziłem przednią oponę i w tym momencie byłem już niemal pewien, że to dla mnie koniec zawodów. Zamiast tego przejechałem jednak cały OS, a mimo tego, że nieco zwolniłem aby całkowicie nie zniszczyć opony, strata czasowa była na tyle niewielka, że całe ściganie zakończyło się dla mnie v-ce mistrzostwem Polski w Elicie. Gdyby nie Trezado, byłoby zwyczajnie pozamiatane.

OS4 / Mistrzostwa Polski Enduro 2018 – nie widać, ale właśnie lecę na kapciu

Na koniec dla jasności podkreślę tylko, że Trezado jak i każdy inny uszczelniacz nie załata wszystkich możliwych uszkodzeń. Jeśli rozetniemy oponę lub (to z mojego tegorocznego doświadczenia) złapiemy dużego gwoździa, który wyjdzie z opony bokiem, niestety żadne mleczko tu nie pomoże. Pozwala jednak ustrzec się przed wieloma mniejszymi przebiciami, co sprawia, że warto je stosować.

Aspekty użytkowe

Ustaliliśmy więc, że mleczko spełnia swoją podstawową funkcję. W przypadku uszczelniaczy do opon warto zwrócić uwagę na kilka pobocznych kwestii, a jedną z najważniejszych jest to, jak długo wytrzymuje on w stanie płynnym, zanim zaschnie wewnątrz opony. Trezado wypada na tym polu również przyzwoicie i z mojego doświadczenia wynika, że śmiało można na nim jeździć od wiosny do jesieni, równocześnie jednak, jeśli przez ten czas nie trafi się Wam żadna okazja do zmiany opon, warto po 3-4 miesiącach (mniej więcej w środku sezonu) profilaktycznie skontrolować jego stan i w razie potrzeby nieco uzupełnić jego objętość. Możliwe bowiem, że w międzyczasie zaliczyliście jakieś niewielkie przebicie, o którym nawet nie wiedzieliście, na zakręcie ściągnęliście oponę z obręczy przy okazji wylewając nieco mleka itp.

Niektóre z mleczek innych producentów, na których miałem okazję jeździć, cechowała niesamowicie irytująca cecha, jaką jest zdolność do kompletnego zalepiania wentyli, całkowicie uniemożliwiając napompowanie lub spuszczenie powietrza z koła. W tym aspekcie ideał niestety nie istnieje, ciężko bowiem, aby coś co z założenia ma zaklejać dziury, omijało równocześnie w magiczny sposób inne niewielkie otwory, jakimi są wentyle. Mimo wszystko Trezado zachowuje w tej kwestii przyzwoitą kulturę, a jeśli już delikatnie zalepi nam zawór, ten jest bardzo łatwy do wyczyszczenia, co w przypadku innym marek bywa niekiedy mocno problematyczne.

W wypadku zmiany opon, część płynu można odzyskać przy użyciu np. zwykłej strzykawki z apteki, samo mleko zostawia zaś w oponie delikatny osad, który także jest dość prosty do usunięcia – najczęściej wystarczy przepłukać oponę wodą dopóki jest on świeży. No chyba że ostatni raz do opony zaglądaliście 1,5 roku temu – wtedy jeśli chcecie ją wyczyścić czeka was sporo skubania, nie spotkałem się jeszcze jednak z mleczkiem, które różniłoby się czymś w tej materii.

Zestaw naprawczy

Teraz mały dodatek– moja recenzja skupia się wokół uszczelniacza do opon, producent wraz z mlekiem dostarczył mi jednak dodatkowo zestaw naprawczy o wdzięcznej nazwie TurboRepAir (jak coś ma Turbo w nazwie to od razu budzi respekt), przy okazji zrobiłem więc mały test w warunkach przydomowych, jako że nigdy nie miałem do tej pory okazji użyć go na żadnych zawodach bądź treningu.

Użycie jest banalnie proste – nakładamy na odkręcony wentyl i dociskamy

Eksperyment przeprowadziłem na oponie w rozmiarze 29×2.20, jest to więc górna granica tego, co możemy założyć sobie na maraton (a sądzę że właśnie do takich zastosowań stworzony został ten produkt). Mimo tego, nabój ze sprężonym powietrzem pozwolił napompować koło do całkiem przyzwoitego ciśnienia. Żeby komfortowo kontynuować jechać dalej, należałoby trochę „dobić” ją za pomocą pompki, jednak na upartego, jazda byłaby możliwa nawet z pominięciem tego zabiegu.

Zwróćcie uwagę na widoczną piankę uszczelniającą

To wszystko za cenę 49,90zł, a biorąc pod uwagę, że pojemnik nie jest ciężki i z łatwością mieści się w tylnej kieszonce, uważam że jest to dobra propozycja dla osób, które jeżdżą na maratony. Raczej nie traktowałbym tego jako zamiennika klasycznej dętki oraz pompki, stanowi jednak dobre uzupełnienie do takiego zestawu i potrafi oszczędzić sporo czasu w przypadku mniejszych przebić, do których nie trzeba wtedy rozbierać całego koła.

Podsumowanie

Kończąc ten tekst, streszczę pokrótce wszystkie wymienione już cechy omawianego mleczka. Cenowo wypada bardzo podobnie do konkurencji, spełnia należycie swoje zadanie i nie sprawia problemów podczas eksploatacji. Dodam jeszcze, że podczas paru sezonów użytkowania, miałem okazję stosować je z wieloma oponami różnych producentów, takich jak Maxxis, Bontrager, Schwalbe, Continental oraz Vredestein i z wszystkimi współgrało ono tak samo dobrze. Jeśli macie w sobie cząstkę patrioty, być może atutem będzie dla Was również to, że jest ono polskie. Dodatkowo warto też podkreślić, że producent Trezado aktywnie wspiera zarówno kolarskie kluby, jak i zawodników indywidualnych.

Czy więc poleciłbym Trezado? Jak najbardziej – w końcu nie bez powodu używam go już od dłuższego czasu i jak narazie nie planuję zmieniać.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0