Maja Włoszczowska (Kross Racing Team) – Puchar Świata, Val di Sole

HomeKomentarze

Maja Włoszczowska (Kross Racing Team) – Puchar Świata, Val di Sole

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Val di Sole kolejny raz okazało się dla mnie szczęśliwe. Już tu kiedyś wygrywałam Puchar Świata, bodajże w 2010 roku czy w 2009, bywałam tu też druga, trzecia, dziś znów pierwsza. Przyznam, że pierwsza połowa wyścigu nie zapowiadała takiego rozstrzygnięcia. Przed wyścigiem też absolutnie nie czułam się w takiej znakomitej formie żeby walczyć o zwycięstwo. Ale starałam się o tym zupełnie nie myśleć, tylko po prostu stanąć na starcie i pojechać jak najlepszy wyścig, dać z siebie absolutnie wszystko.

Wyścig był długi, miałyśmy do pokonania 6 okrążeń i wiedziałam, że trzeba uważać z tym jak rozkładamy swoje siły. Dosyć szybko udało mi się dogonić czołówkę, która na szczęście, można powiedzieć czarowały się na płaskich odcinkach, bo na nich dosyć wiało, co pozwoliło mi szybko doskoczyć do prowadzącej Prevot, Neff i Batty. I często było tak, że na podjazdach gdzieś zostawałam troszeczkę, ale po prostu wolałam jechać swoim tempem i potem nadganiać na takich wąskich fragmentach, gdzie one i tak musiały zwolnić, bo jechały grupą. I dzięki temu, myślę, nie wypaliłam się tak bardzo w pierwszej części wyścigu jak one walcząc o pozycję w każdym miejscu.

W drugiej części wyścigu wiedziałam że trzeba spróbować, szansa na wygranie Pucharu Świata nie zdarza się często i nie mogę się zadowolić piątym, czwartym czy trzecim miejscem, tylko muszę spróbować. Wiedziałam że nie mogę czekać do samego końca, ponieważ na krótkich podjazdach jestem jednak gorsza od dziewczyn, one na takich krótkich sprintach są lepsze. Wykorzystałam najdłuższy podjazd na trasie, który był w drugiej części trasy. Tam zaatakowałam i dosyć szybko uzyskałam kilka sekund przewagi. No i potem miałam całe okrążenie na to, żeby tej przewagi nie stracić. Z tyłu widziałam że mocno goni Batty, mocno goniła Jolanda, więc nie było chwili na wytchnienie, nie było szans na to, żeby sobie pozwolić sobie na jakikolwiek błąd, o co łatwo goniąc oczywiście na maksimum możliwości. No ale na szczęście udało się bezpiecznie dojechać do mety i sama nie mogę uwierzyć że dojechałam pierwsza dzisiaj.

fot. Red Bull / Bartek Woliński


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0