Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Na początku kwietnia napisałem dwa mocno komentowane teksty – jeden o jasnych i ciemnych stronach maratonów mtb, a drugi o tym co moim zdaniem przemawia za tym, że w porównaniu do wspomnianych maratonów krótki i intensywny wyścig cross country mi osobiście dużo bardziej odpowiada. Do spróbowania czego namawiam.
W pierwszej kolejności chciałbym się poniżej odnieść do kilku komentarzy, które się tam pojawiły:
1 To nie jest tak, że cross country nie wymaga treningu. Pisząc swoje argumenty za XCO odnosiłem się przede wszystkim do swojej osoby. Rower stał się integralną częścią mojego życia 8 lat temu. Przez te lata nigdy nie trenowałem, za to swoje przejechałem. Co prawda na koncie mam zdecydowanie więcej płaskich okołomazowieckich maratonów, ale w portfolio mam też starty w ŚLR czy Bike Maratonie. Nie mniej jednak gros swoich startów odbyłem na średnim dystansie nigdy nie próbując się zmierzyć z giga. Co ważne nie mając zacięcia do trenowania skupiłem się bardziej na technice jazdy. To też pewnie dodatkowy argument dlaczego więcej satysfakcji daje mi cross country.
2 Niejedna osoba zarzuciła mi, że prawdopodobną przyczyną przerzucenia się na XCO była w moim przypadku okazja do „golenia ogórków” i łatwiejszego sięgania po nagrody. Nic bardziej mylnego. Jeśli mnie pamięć nie myli to chyba nigdy nie udało mi się ukończyć bez dubla. A w zasadzie dwóch.
W tym miejscu warto też wspomnieć o istotnej różnicy między amatorskim, a zawodowym cross country – mam tu na myśli zasadę 80% – jeśli Twoja strata do lidera przekracza 80% czasu najszybszego czasu rundy to jesteś zdejmowany z trasy. Miałem to szczęście startować w zawodach, gdzie ta zasada nie obowiązywała i dzięki temu mogłem „kręcić” przez godzinę albo dłużej.
3Myśl przewodnia tego tekstu czyli „Mistrzostwa Polski XCO bez dubla” od jakiegoś czasu siedziała mi w głowie, a impulsem do decyzji o starcie była informacja, że tegoroczny krajowy czempionat rozegrany zostanie w zasadzie pod moim oknami. Kiedy jeśli nie teraz?
Zimy nie przepracowałem „jak należy”, bo nie niby dlaczego miałbym? Biegałem, jeździłem na rowerze, zaliczyłem pięć przełajowych startów – jeden na formalnych zawodach, a cztery na tzw. ustawkach. Nic więcej, bo rano wolałem się wyspać, a wieczorami dzień za krótki żeby cokolwiek zrobić na świeżym powietrzu (na trenażerze nie umiem wytrzymać dłużej niż godzinę).
Start w Kujawii XC pokazał mi, że w zasadzie w marcu’17 jestem w tym samym miejscu co w marcu’16. Podobny czas rundy, dwa duble czyli ani progres ani regres. A na liczniku życia na horyzoncie majaczy 39. Kiedy jeśli nie teraz?
Niedługo po starcie w Kujawii XC oraz wybieganiu życiówki w Półmaratonie Warszawskim (1:49:43) zdecydowałem się na wspomniane już wcześniej badania wydolnościowe, których najważniejsze wyniki możecie zobaczyć poniżej:
To co rzuca się od razu w oczy w wynikach – abstrahując od niskiej mocy, którą wykręciłem – to niskie tętno maksymalne. Przyczyną jednego i drugiego jest to samo – brak siły w nogach. Kiedy podczas badania obciążenie wzrosło do 290W czułem, że to moje nogi szybciej skapitulują niż serce. I tak też się stało. Druga rzecz o której się dowiedziałem już od trenera, którego wskazówki poprowadzą mnie aż do lipca to niskie tętno na progu LT wynoszące 128 uderzeń. I to są w zasadzie dwie rzeczy, nad którymi będę pracował aż do lipca. Z wagi zejdę przy okazji ;)
4Tak jak dla większości z Was, także w moim przypadku „kolarstwo jest moją pasją”. Nigdy kolarstwa nie trenowałem, pracuję na pełen etat, mam rodzinę, w tym dorastające nastoletnie dzieci. I psa! I akwarium z rybkami ;) Kolarstwo jest dla mnie ważne, ale nigdy nie będzie ani numerem jeden, ani dwa i chyba trzy też. Piszę o tym, żeby podkreślić że moje przygotowanie do MP XCO to nie będzie reżim treningowy. Z tygodnia na tydzień będę dostawał plan działania, który będę realizować w miarę możliwości i wolnego czasu, a pracę mam taką, że nie raz i nie dwa do lipca będę musiał wyjechać bez możliwości realizacji treningu.
Nie wiem czy się uda, ale zrobię co w mojej mocy. Krótko mówiąc – trzymajcie kciuki!
COMMENTS