Bartosz Borowicz (APS Polska Cozmobike) – Syngenta Koronowo Challenge, Koronowo

HomeKomentarze

Bartosz Borowicz (APS Polska Cozmobike) – Syngenta Koronowo Challenge, Koronowo

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Pierwszy start w ramach Pucharu Polski XCM Masters zaliczony. Pierwszy ważny dla mnie w tym roku wyścig zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych, choć mogło być jeszcze lepiej.

Na starcie, w ramach kwalifikacji PP XCM, zjawiło się łącznie… 4 zawodników. Trzeba było zmienić nieco plany na wyścig. Patrząc na kolegów stojących za nami, zaczęło mi bardziej zależeć na konfrontacji z Nimi. Jakby nie było, w PP i tak wynik byłby dobry… :)

Ponieważ wcześniejsze starty w tym roku nie szły po mojej myśli, a do optymalnej formy po zimowych problemach jeszcze daleko, tu chciałem wypaść dobrze, sprawdzić się z najlepszymi.

Jako zawodnicy PP wystartowaliśmy z sektora „0” z minutową przewagą nad kolejnymi zawodnikami. Myślę, że w takich sytuacjach (gdzie na starcie stoi 4 zawodników) nie ma sensu się wygłupiać i powinniśmy byli wystartować „normalnie” z resztą zawodników dystansu długiego.

Po starcie chyba każdy z nas myślał to samo, tempo było spokojne i raczej nikt nie myślał o rozgrywaniu tego wyścigu „na solo”. Każdy z nas spodziewał się zapewne najazdu mocnej grupy lada chwila. Co prawda ta chwila ciągnęła się dość długo a grupa, która nas doszła liczyła 3 zawodników (B. Banach, P. Kowalkowski, K. Krzywy), ale rywalizacja ożywiła się.

Pierwszym, przełomowym dla dalszej rywalizacji momentem okazał się być dość niecodzienny na wyścigach fragment trasy – prosty, szybki, długi odcinek jazdy pomiędzy torami kolejowymi. Tempo było szybkie, nagle prowadzący kolega dał po hamulcach i niczym przełajowiec zeskoczył z roweru i kontynuował jazdę obok torów, wyjeżdżoną ścieżką. Podobnie uczynił kolega za nim. Ja kontynuowałem jazdę pomiędzy torami (przęsła były zarośnięte i wysypane żwirem) i dopiero po chwili zorientowałem się, czemu koledzy przede mną ewakuowali się z torów. Najechaliśmy kolejną grupę zawodników z krótszego dystansu. Postanowiłem zaufać swojemu wdziękowi osobistemu i przychylności innych uczestników wyścigu – wszyscy przepuścili mnie bez problemu. Chwilę później spojrzałem w tył i ku mojemu zdziwieniu miałem kilkadziesiąt metrów przewagi. Oczywiście sam daleko bym nie uciekł, ale mocne tempo pod wiatr mogło kogoś zgubić. Tak też się stało.

Po tym fragmencie trasy i późniejszej gonce po szutrach i drogach zostało nas ostatecznie czterech zawodników – P. Kowalkowski, K. Krzywy, A. Jusiński i ja. Kiedy w końcu zaczęły się trudniejsze fragmenty trasy rodem z XC, po jednym z gliniastych podejść miałem problem z wpięciem się w pedał. Koledzy odjechali na moment. Chwilę mi zajęło, zanim doszedłem do Adriana. Okazało się, że duet Pawła i Krzysztofa odjechał. Zacząłem swoją pogoń. Udawało mi się utrzymywać na tyle wysokie tempo, że zaczynałem pomału niwelować stratę do prowadzącej dwójki i zostawić trochę w tyle mocnego Adriana (bezpośredniego rywala z klas. PP w tej grupce).

Kiedy rozpoczęła się najciekawsza i najtrudniejsza cześć trasy (Grabina), powiększyłem znacznie swoją przewagę, a wspomnianą dwójkę miałem już na prawdę blisko, prawie widziałem na jakim przełożeniu lecą pod kolejne hopki Grabiny ;)

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie pokiełbasił :) Po małej hopce „z buta”, znów nie mogłem się wpiąć w jeden z pedałów. Pech, bo akurat zaczął się krótki fragment – trudny, bo zawierający korzenie, małego dropa i za nim śliski, kamienisto-błotny zakręt.

Wywaliło mnie z trasy dość konkretnie (dziękuję organizatorowi, że użył mocnych taśm zabezpieczających trasę! :) Gdyby nie ona to zleciałbym dobre 2 metry w wąwozik z kamieniami…). Chwilę się zbierałem i odkryłem czemu miałem problemy z wpięciem – gumowa osłonka korby zsunęła się, blokując wpięcie bloku w pedał…

Kiedy A. Jusiński zobaczył mnie na kolejnych płaskich fragmentach, doszedł do mnie. Długie, asfaltowe finisze nie są moją specjalnością, ale byłem gotowy. Tego dnia mogło się udać. Mogło, ale oczywiście znów musiałem utrudnić sobie życie. Przed ostatnim zakrętem wybrałem nienajlepszą trasę przejazdu i dosłownie stanąłem w piachu, co zabawne, bo na rozgrzewce ta część drogi wydawała się najlepsza… Choć zazwyczaj w piachu odjeżdżam, tym razem Adrian – i słusznie, należało się – wykorzystał sytuację i ukończył wyścig przede mną. Zwycięzcy gratuluję i dziękuję za emocje do samego końca.

Najbardziej cieszę się z przebiegu całego wyścigu i konfrontacji z innymi, mocnymi zawodnikami. Atmosfera wyścigu w Koronowie była bardzo przyjemna, pomimo kapryśnej pogody. Sama trasa, wg. mnie, mogłaby być bardziej wymagająca i ciekawsza. Całą robotę zrobił fragment Grabiny i wcześniejsze okolice.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0