Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): zaczęłam się dużo bardziej bawić kolarstwem

HomeSportKross Racing Team

Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): zaczęłam się dużo bardziej bawić kolarstwem

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Pewnie odliczasz już dni do zasłużonego urlopu? To był najcięższy sezon czy były takie, które bardziej Cię “wymęczyły”? I jeszcze te obowiązki wobec sponsorów, mediów …

Żeby tylko takie zmartwienia człowiek miał… ;). Owszem, jestem piekielnie zmęczona. Cały chaos po Igrzyskach w połączeniu z trwającym sezonem to nie był lekki czas dla mojego organizmu. Oczywiście stres i napięcie przedolimpijskie, mimo iż starałam się je jak najdalej od siebie odsunąć, też w kości weszły. Teraz mam kilka luźniejszych dni przed wyjazdem na urlop i… właśnie się rozchorowałam :). To standard – organizm czuje, że teraz może odreagować to wykorzystuje moment.



W którymś z wywiadów wspominałaś, że jeszcze nie obejrzałaś wyścigu z Rio. Udało się nadrobić? Pewnie nie mniejsze zaległości masz w przypadku chociażby znajomych, czy czasem prostych rzeczy, na które nie było czasu podczas “misji Rio”.

Oj, bardzo bym chciała go obejrzeć. Czas wreszcie mam, ale nie mam video… TVP jednak obiecało dostarczyć, więc cierpliwie czekam :)

Kiedy w zasadzie zaczęła się “misja Rio”? To był ten nowy rozdział napisany razem z Kross Racing Team przez ostatnie dwa lata czy może kontuzja przed Londynem i rehabilitacja to był początek tej długiej drogi?

Po kontuzji myślałam tylko o powrocie. Nie miałam w głowie Igrzysk, choć oczywiście zawsze są one długofalowym celem. Jednak dużo większą motywacją był dla mnie wówczas angaż w zagranicznym teamie Giant i duże zaufanie moich nowych pracodawców. W momencie podpisania kontraktu z Kross Racing Team faktycznie już zaczęła się pełna koncentracja na Rio. Wszystko co było po drodze służyło jak najlepszemu przygotowaniu do Igrzysk.

Na koncie masz teraz dwa srebrne olimpijskie krążki – z Pekinu i z Rio. Każdy z nich zdobyty w innych okolicznościach. Stopniujesz jakoś ich wartość?

Nie lubię porównywać tych wyników. Jeśli jednak musiałabym wybierać to postawiłabym na Rio. Droga do tego medalu było dużo dłuższa, pełna przeszkód, ale też bardziej świadoma z mojej strony i jednocześnie pełna pasji.

Wielokrotnie w różnych rozmowach podkreślasz, że medal w Rio to nie tylko Twój sukces, ale także całej ekipy, którą w ostatnich latach zbudowałaś wokół siebie. Chciałbym Cię w tym miejscu poprosić o wymienienie tej piątki i w kilku słowach opisała ich zaangażowanie.

Tak naprawdę lista osób, które pomogły mi na drodze do Rio jest dużo dłuższa niż pięć osób. Ale fakt, ta piątka, która była ze mną w Rio była zaangażowana w projekt Igrzyska najbardziej i włożyła w niego całe swoje serce. To Michał Krawczyk – trener, Magda Zamolska – fizjoterapeutka, Hubert Grzebinoga – mechanik, Arek Perin – trener od techniki, Piotr Kosielski – lekarz. Wiele dobrego wniósł profesor Krzysztof Ficek, który mnie składał po kontuzji i często korzystam z jego mądrych rad. Na codzień w Jeleniej Górze korzystam także z pomocy świetnego fizjoterapeuty Pawła Zimonia i mechanika Piotra Karmelity. A świetnym sparingpartnerem i także doradcą w kwestiach treningu jest dla mnie mój ojczym Krzysiek Zalewski. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mam wspaniałą rodzinę, która mocno żyje moją karierą sportową i wspiera mnie na każdym kroku. To nie do przecenienia.



Skoro mowa o elementach układanki, które zaprowadziły Cię na olimpijskie podium to nie sposób nie wspomnieć Twojej mamy. Każdy kto czytał Twoją książkę wie, że to ona od małego zaszczepiała w Tobie aktywność sportową. Nie tylko rower …

Dokładnie :). To wspaniała kobieta, która nie tylko jest dla mnie wielkim autorytetem ale i przyjaciółką. Jej wpływ na moją sportową karierę doceniło także P&G, które zaangażowało nas obie jako ambasadorki programu „Dziękuję Ci mamo”. W ramach tego programu moja mama mogła pojechać do Rio i wspierać mnie także tam na miejscu, a potem razem cieszyć z sukcesu. Do Brazylii przyleciał także mój tata, który na co dzień mieszka w Anglii. To było genialne mieć oboje rodziców przy sobie.

Ludzie ludźmi, ale nie udałoby się dojechać tak daleko gdyby nie niezawodny partner sprzętowy. Ostatnie dwa lata to były nie tylko starty, treningi ale także praca nad nową ramą. Pamiętasz ile było wersji czy prototypów zanim powstała ta właściwa?

O kurczaki… Szczerze nie mam pojęcia. Ja jeździłam na 4-5. Ale wiem, że wersji testowych było dużo więcej. Słyszałam o kilkunastu, ale to pytanie do zespołu engineo KROSS’a.

Ścigasz się już od blisko 20 lat. Masz doskonałe wyczucie roweru. Czym najnowszy B+ wyróżnia się na tle innych konstrukcji?

Przede wszystkim dla mnie niesamowitym jest fakt, że jest to rower na dużych 29’’ kołach, a nie czujesz się na nim jak na 29tce. Tzn masz wszystkie zalety dużych kół, tj. łatwiejsze pokonywanie nierówności, kamienistych zjazdów, świetna prędkość na długich prostych, a jednocześnie rower jest bardzo zwinny i nawet w najbardziej krętym terenie daje sobie świetnie radę. Oczywiście hitem jest także waga. Poniżej 1kg!

Mimo to, że z roweru jesteś zadowolona a dowodem jakości są sukcesy jakie na nim osiągasz to trasy xco są coraz bardziej wymagające, a w czołówce coraz częściej widać fulle, a nie sztywne konstrukcje. Czy w sezonie 2017 zobaczymy Ciebie na PŚ na fullu? W końcu Kross ma już dopracowane rowery z serii Moon oraz Soil. Czas na coś do xco…

Pracujemy nad tym :). To prawda, że XCO idzie w tym kierunku i coraz mniej tras jest pod hardtail’a. Choć na szczęście za takową uważam olimpijską trasę w Rio i nawet gdybym miała świetnego full’a to i tak wybrałabym sztywny rower. Ale bez wątpienia patrząc na rozwój naszej dyscypliny warto mieć dobrego full’a. A widząc zaangażowanie inżynierów Kross’a, jestem przekonana, że nasz będzie świetny. Będziemy chyba jednak musieli na niego nieco dłużej poczekać.

Jesteś znana z tego, że walczysz o odchudzenie roweru o każdy gram. Z drugiej strony już w ciągu sezonu dociążyłaś go regulowaną sztycą, na Rio dołożyłaś mocniejsze czyli cięższe opony. Patrząc na rywalki na przykład Annika Langvad w NMNM zdobyła tęczową koszulkę na fullu ważącym ponad 10 kg. Czy waga roweru w takim razie jest aż tak kluczowa czy to trochę taki mit?

Nie, to nie mit. Nikt mi nie powie, że nie czuje się kilograma różnicy w rowerze. To jest kolosalna różnica! Zmieniło się jednak podejście do „cieniowania” roweru w stronę rozsądnego kalkulowania co jest ważniejsze – waga, czy np. pewność jazdy i lepsza regeneracja na zjazdach z regulowaną sztycą… Podobnie kwestia opon. Z jednej strony na nich zyskuje się najwięcej wagi, z drugiej – wzmocniona opona to mniejsze ryzyko przecięcia na kamieniach, a szerszy bieżnik daje lepszą przyczepność.

Jenny Rissveds po wyścigu olimpijskim mówiła, że “chciała się dobrze bawić”. Podobnie ostatnio do wyścigu w Doha podszedł Peter Sagan. Wiemy jak to się skończyło :) Po dekoracji próbowałaś nałożyć na medal opaskę “Just do you job…”, a z tego co wielokrotnie powtarzałaś to Marek Galiński na nowo rozbudził w Tobie umiejętność czerpania radości z jazdy na rowerze.

Marzy mi się bym do każdego wyścigu potrafiła podejść tak jak do wyścigu olimpijskiego w Rio. Byłam oczywiście w pełni skoncentrowana i miałam za sobą kawał dobrej roboty, ale… całe przygotowania i sam wyścig był naprawdę dla mnie wielką frajdą. Bardzo dbałam o to by odepchnąć od siebie stres i presję i nie zapomnieć dlaczego tu jestem. A jestem bo uwielbiam jeździć na rowerze! W Kolumbii na treningi jeździli ze mną Magda Zamolska i Michał Krawczyk, całą ekipą mieszkaliśmy w wynajętej willi dzięki czemu mieliśmy domową atmosferę. Gotowaliśmy sami (no… tu największa zasługa Madzi ;)), wieczorami oglądaliśmy Narcosa lub graliśmy w karty. W samym Rio potrafiłam z Arkiem Perinem jechać na fragment trasy nie dlatego, że go nie opanowaliśmy perfekcyjnie, tylko dlatego, że jazda po nim sprawiała nam dużo frajdy. To był naprawdę świetny czas. I to prawda, że zaczęłam się dużo bardziej bawić kolarstwem od czasu współpracy z Markiem Galińskim. On nawet podczas treningu na siłowni, który wydaje się mało zabawny, tryskał radością z faktu, że może trenować i podnosić coraz większe ciężary. Nie wspomnę co się działo jak wjeżdżaliśmy w teren.

“Diabeł” był dużym orędownikiem cross country. W 2012 z jego inicjatywy doszło do reaktywacji Pucharu Polski w cross country. Dziś Marka nie ma już z nami, ale mamy np. Twój wyścig, który ma najwyższą kategorię UCI w tej części Europy. W grudniu wybory w PZKol. Nie myślałaś żeby teraz jakoś mocniej zaangażować się w kolarstwo na naszym podwórku? Twoje nazwisko otwiera wiele drzwi, a gdziekolwiek się nie pojawisz od razu są kibice.

Dopóki się ścigam ciężko mi zaangażować się bardziej niż teraz. Wyścig w Jeleniej Górze mimo iż tak naprawdę organizuje go dla mnie ekipa Grabek Promotion ciągle wymaga ode mnie dużo pracy. Staram się też promować kolarstwo MTB w Polsce na tyle ile mogę w mediach. Nie jestem już w stanie ja sama chodzić za sponsorami i pojawiać się na wszystkich rowerowych imprezach w Polsce. To będę mogła robić jak skończę karierę, a póki co to się jeszcze nie dzieje :). Z dodatkowych aktywności zaangażowałam się w projekt Tomka Kramarczyka, akademia-rowerowa.pl. Chce on w kilku szkołach podstawowych w całej Polsce organizować treningi techniki dla dzieci, tak by na samym początku ich przygody z rowerem łapały prawidłowe nawyki. Uważam, że to świetny pomysł i wsparcie dla wielu istniejących szkółek rowerowych.

Odnośnie wyborów w PZKol. Uważam jednak, że obecny prezez PZKol – pan Wacław Skarul zaczął cztery lata dobrą robotę i warto by pozostał na stanowisku. Nie wiem czy mój głos ma na cokolwiek wpływ, ale na pewno udzielę mu swojego wsparcia.

Może takim małym krokiem będzie fakt, że Jelenia Góra Trophy Maja Race w 2017 będzie jedną z eliminacji Pucharu Polski?

Takie są plany. Coraz poważniej myślimy także o ściągnięciu do nas imprezy wyższej rangi. To jednak temat na lata 2018-2019.



Tak rozmawiamy i wychodzi na to, że ostatnie lata to tak naprawdę więcej niż 100% czasu to kolarstwo albo tematy około kolarskie. Oczywiście dużo czasu na regenerację, więc pewnie był i czas na dobrą książkę czy serial. Co może polecić Maja Włoszczowska?

Po moim zgrupowaniu w Kolumbii oczywiście stałam się fanką serialu Narcos. Nieprawdopodobne co tam się działo jeszcze nie tak dawno…

Nie rowerowo i rowerowo – rozgrzewka przy muzyce to chyba standard. Kto zagrzewał Cię do boju podczas rozgrzewki w Rio? A jakiej muzyki czy wykonawców słuchasz “poza rowerem”. Chodzisz czasem na koncerty czy wolisz domowe zacisze? Może finał konkursu Wieniawskiego w Poznaniu?

Mam swoją składankę „startową”, która od dłuższego czasu się nie zmienia. To Michael Jackson, Fort Minor, Eminem, Linkin Park. Czyli muzyka, która rzadko towarzyszy mi na co dzień. Tu wolę chillout. Na koncertach praktycznie nie bywam, z braku czasu. Jak już mam wolny wieczór ląduję w domu. Może gdyby więcej się działo w Jeleniej Górze to byłaby okazja. W tej chwili dobry koncert wiąże się z podróżą, a tych mam w nadmiarze. Finał Wieniawskiego też oglądałam w domu. Maryśka dała czadu! (przypomnę moja kuzynka Maria w konkursie Wieniawskiego zajęła 6 miejsce!).

Nie pozostaje mi więc nic innego jak życzyć Ci teraz dużo czasu na przyjemności, udanego urlopu, a o kolejnym sezonie i przyszłości porozmawiamy kiedy indziej :)

Ufff!!!! Dzięki! pierwszy wywiad, w którym na koniec nie pada pytanie o Tokio :))))




Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0