Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Koniec stycznia to może być za jakiś czas taka dobra świecka tradycja, kiedy Dyrektor PZKol Andrzej Piątek będzie dzielił się ze światem statystykami na temat drużyn i licencji w mijającym roku. O tych drugich co prawda w momencie pisania tego tekstu nie ma jeszcze informacji, ale te pierwsze dane – dotyczące drużyn nie napawają optymizmem.
W 2015 roku w PZKol/OZKol zarejestrowanych mieliśmy 288 klubów. To o trzy mniej niż rok wcześniej, kiedy było ich 291. Minimalny spadek w sezonie, który nastąpił po tym jak Michał Kwiatkowski zdobył tęczową koszulkę, a Rafał Majka pokazał kilkukrotnie, że do światowej czołówki należy.
Klubu kolarskie w PL 2014-291, 2015-288. Dobrze, że rusza Klub @MSiT_GOV_PL @WitoldBanka
https://t.co/87GDSlDRwN pic.twitter.com/aIcZzgSw8s
— Andrzej Piątek (@Andrzej_Piatek) styczeń 19, 2016
Co w takim razie ma tytułowa ryba do powyższych danych oraz kolarstwa? Skoro tęcza w rękach Polakach nie pchnęła kolarstwa do przodu to coś tu się psuje. Od głowy, którą w kolarstwie wbrew temu co sądzi większość nie jest PZKol, tylko … Okręgowe Związki Kolarskie. To one w ramach swoich członków wybierają delegatów oraz kandydatów na fotel prezesa. Ci ludzie potem wybierają Prezesa oraz Zarząd Polskiego Związku Kolarskiego. I to wcale nie Prezes ma ostatnie słowo, a zarząd. Aktualny skład można poznać na stronie PZKol. Także, to działacze / delegaci Okręgowych Związków Kolarskich decydują o tym jak funkcjonuje Polski Związek Kolarski, na ile Zarząd jest zbiorem ludzi, którzy potrafią wypracować wspólną wizję albo wiecznie się kłócić.
Wiosną tego roku brałem udział w zjeździe wyborczym MWZKol. Zasadnicza dyskusja, czyli większość czasu poszła nie na merytoryczną dyskusję o tym jak rozwijać kolarstwo na Mazowszu, jak zachęcać młodzież, ale to, dlaczego ilość głosów uzależniona jest od tego ile w ciągu kadencji dany klub zorganizuje zawodów oraz ile będzie miał wykupionych licencji. I nie chodziło o pieniądze tylko o to, że ten czy tamten będzie miał mniej do powiedzenia na kolejnym walnym. To było takie żenujące i niestety zapadło mi na zawsze w pamięć.
Nie chodzi o kolarstwo, chodzi o władzę, która nic nie daje. Ale jest władzą, z nazwy. Ech…
Po zajawce na temat klubów kolarskich na stronie PZKol pojawił się ich pełny spis. Ale nie chodzi tu teraz o kluby, ale o informacje jakie są podane na temat poszczególnych OZKol’i. W każdej dyscyplinie, nawet sportach indywidualnych, żeby odnieść sukces to trzeba grać do przysłowiowej jednej bramki. Można wewnętrznie drzeć koty, docierać się, ale na zewnątrz musi być jedność. Tego u nas w kolarstwie nie ma. I długo nie będzie. Bo brakuje póki co nawet fundamentów, tych organizacyjnych.
Znowu będę pisał i marudził o internetach, bo przeglądam sobie wspomnianą wyżej listę i widzę:
- ozkol2010@wp.pl
- kolarz2012@o2.pl
- arkadiusz34@tlen.pl
- szkolenie.pfs@interia.pl
- waldi_1953@wp.pl
- marco74slawa@gmail.com
- sallac@wp.pl
Nie, to nie adresy wykradzioe z jakiegoś kolarskiego forum. To oficjalne adresy email OZKol’i albo ich aktualnych prezesów. Oczywiście jest kilka dobrych przykładów jak chociaż DZKol czy MWZKol, ale tego co wyżej jest zdecydowanie większość.
Z jednej strony tunel aero, badania genetyczne w Instytucie Sportu (których wyników nikt nigdy ponoć nie widział), Narodowy Program Rozwoju Kolarstwa ze szkółkami, a z drugiej strony głowa, czyli OZKol’e, które nie umieją ogarnąć czegoś takiego jak subdomeny w domenie pzkol.pl. Stworzyć ujednoliconego systemu komunikacji oraz stron internetowych na miarę czasów, a czasem jakichkolwiek w ogóle. Nie wspominając o tym, że także w większości przypadków niczego nie załatwimy zdalnie.
Jakimś cudem klubów rok do roku mamy praktycznie tyle samo. Jednocześnie mając też setki, jak nie tysiące amatorskich grup kolarskich, które może i chciałyby się zarejestrować, ale nie mogą, bo przepisy są sprzed dwóch epok o czym pisał Marek Tyniec na swoim blogu. I koniec końców jest tak, że ze znajomymi walczysz o sponsora, dajecie go w nazwę, ale jadąc na – teoretycznie – najbardziej prestiżowych, bo zawodach z kalendarza PZKol masz wpisane „NIESTOWARZYSZONY”.
Niestety centralnego systemu licencji kolarskich jak nie było tak nie ma. Licencji kolarskiej, która mogłaby zawierać wynegocjowane centralnie ubezpieczenie NNW oraz OC, a także być „kolarską kartą rabatową”. To jest takie proste, ale jak głowa zepsuta nic nie poradzisz.
COMMENTS