Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Na ostatnią edycję Cyklokarpat w Wierchomli pojechałem bardzo zmotywowany i uważam, że również dobrze przygotowany. Po głowie chodziło mi tylko zwycięstwo na dystansie Giga Open. Nawet rodzina pojechała dopingować, cały czas wierząc w mój sukces.
Wszystko szło tego dnia dobrze aż do szczytu pierwszego podjazdu, który wyjechałem mocno z Dominikiem Grządzielem i Arkiem Krzesińskim (obaj z dystansu Mega). Pierwszy zjazd do Szczawnika rozpocząłem już sam odskakując kolegom. Niestety bardzo krótko trwało moje prowadzenie, gdyż złapałem „gumę” i dość długo zajęła mi zmiana dętki. Postanowiłem dojechać do mety (na początku trochę zrezygnowany). Zacząłem jednak powoli odrabiać straty i przechodzić poszczególnych zawodników z różnych dystansów, a gdy na 27 km dowiedziałem się od mojego kolegi Filipa, który w tym dniu ogarniał mi bufet, że mam już niewielką stratę do liderów, postanowiłem się zagiąć i gonić, gonić, gonić……
Pod każdy podjazd full gaz, a na zjazdach bardzo szybko, trochę nawet za, bo na jednym z nich konkretnie się wyłożyłem i poobijałem (nawet przez myśl przeszła mi rezygnacja z dalszej jazdy, gdyż bardzo rozbiłem, nogę, biodro, bark i łokieć). Jakoś się jednak pozbierałem i pojechałem dalej. Po rozjeździe mega/giga, przed szczytem przed ostatniego podjazdu wyprzedziłem Mariusza Gołuszkę i w tym momencie wróciłem na prowadzenie. Ostatni podjazd bez żadnych kalkulacji pojechał ile miałem siły i zjazd z Wierchomli mogłem już potraktować zachowawczo. Na metę wjechałem pierwszy przy dopingu całej mojej rodziny. Mega Happy :)
COMMENTS