„Jeszcze jedna i jesteś w dziesiątce!” – Tosia Białek (Warszawski Klub Kolarski) | Exact Cross, Loenhout | KOMENTARZ POSTARTOWY

HomeSportKomentarze

„Jeszcze jedna i jesteś w dziesiątce!” – Tosia Białek (Warszawski Klub Kolarski) | Exact Cross, Loenhout | KOMENTARZ POSTARTOWY

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zawody Exact Cross w Loenhout były trzecim i ostatnim startem większości polskich zawodników, w tym Tosi Białek, która po nieudanym starcie w czwartek w Diegem na pewno miała ochotę mocniej powalczyć tym razem. Top10 w wyścigu UCI C1 w takiej międzynarodowej obsadzie, z Sanne Cant na najwyższym stopniu podium, to jest prawdopodobnie najlepszy wynik Tosi Białek w jej przełajowej historii.


Komentarz postartowy:

Obiecałam komentarze na gorąco, to będzie na gorąco, choć lepiej dla Was by pewnie było jakbym trochę ochłonęła.

Trzeci dzień jedzenia, a nie, wait, jeżdżenia, bo Święta to już za nami. Pogoda iście nie świąteczna, leje, a na trasie, choć fajnej, niezłe bagnicho.

Start znów w tłumie około 100 dziewczyn, znów po asfalcie, znów będzie walka o życie, choć i do tego trochę się adaptuję. Przetrwałam bez gleby na nie dramatycznej pozycji czyli jest dobrze!

Odpalam tryb szybkiego przesuwania się do przodu. Jak się okazało po wyścigu, szybszego niż mi się wydawało!

I tu warto chyba wspomnieć słów parę o trasie – w dużej większości trawiasta, znaczy trawa to tam może była, zanim przewalił się przez nią tabun dziwnych ludzi parających się bieganiem z rowerem w bagnie, i przed tym jak posejdon zrzucił na nią z nieba hektolitry wody. To wszystko składa się na ciężką fizycznie trasę, ze sporą ilością zakrętów, kilkoma sekcjami bieganymi, masą błotnych kolein i czymś co nazywam dziurą niespodzianką. Jedziesz, widzisz przed sobą rzadkie bagno i nagle zapada Ci się w nie pół roweru.

Co z tego że na poprzedniej rundzie było to normalnie przejezdne, taka o szczypta magii. Kojarzycie ten moment w „Charlim i fabryce czekolady” jak puszysty chłopiec wpada do czekoladowej rzeki? To ja się tak właśnie czułam w tych dziurach.

Ale ja chyba lubię trudne warunki, choć trasa wysysa ze mnie energię niczym dementor, to w pewnym momencie widzę albo raczej słyszę coś w rodzaju patronusa, którym dziś był trener krzyczący, jeszcze jedna i jesteś w dziesiątce!

W dziesiątce?! Serio? Ja dwudziestkę brałabym w ciemno, a tu taka miła niespodziewanka. Chwilę po finiszu widzę, jak na horyzoncie pojawia się Malwina! Ale fajnie!

Teraz czeka mnie już mniej fajna podróż do domu, i choć dzięki marce SIXT mam w ogóle szansę tam dotrzeć, to ETA 9:14 nie brzmi zachęcająco, mówię o tej dziewiątej następnego poranka żebyście sobie nie pomyśleli, że już tak gwiazdorzę że nie usiedziałabym 4h w busie.

I tym niezbyt miłym akcentem kończę ten miły dzień  i, pełen zwrotów akcji niemalże jak u Jamesa Bonda, wyjazd.

Dzięki że byliście, kibicowaliście, i w ogóle za zainteresowanie!

Trzymajcie się!
Tosia

PS. belgijscy kibice to jakieś szaleństwo, kilkanaście tysięcy ludzi dopingujących nasze błotne zmagania, to boost nie do opisania!


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0