Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W dniach 6-8 sierpnia 2021 w Boguszowie Gorcach pod hasłem #MTBpowracaDoDomu rozegrane zostały Mistrzostwa Polski w kolarstwie górskim w olimpijskiej formule cross country. W piątek rywalizowały sztafety, a w sobotę i niedzielę odbyły się starty indywidualne. W kategorii elity Maja Włoszczowska po raz kolejny, ale także ostatni obroniła tytuł Mistrzyni Polski, a Bartłomiej Wawak w niesamowicie widowiskowej rywalizacji dopiero na “kresce” odbił utraconą rok temu koszulkę z orłem. Relacje z poszczególnych dni dostępne są pod tym linkiem.
Komentarz postartowy:
Mistrzostwa Polski w Boguszowie-Gorcach były najbardziej rzetelnymi MP ostatnich lat. Wymagające zarówno technicznie, jak i fizycznie podjazdy oraz bardzo strome, pełne korzeni zjazdy wykreowały arenę zmagań niemal na poziomie Pucharów Świata.
Skrupulatnie zbierane przeze mnie punkty UCI od początku sezonu pozwoliły mi zająć miejsce w pierwszym rzędzie i spełnić jedno z marzeń – być wyczytanym na start z tzw. „boksu premium”, który daje możliwość między innymi dłuższej rozgrzewki oraz ogromną ilość sławy.
Jako, że było nas tylko 18, bo orlicy startowali w tym roku dwie minuty za nami to nie mieliśmy krótkiej rundy rozbiegowej po stadionie. Mój czas reakcji prostej był słaby i ze startu wyszedłem trochę spóźniony. Kilka szarpanych ruchów pozwoliło mi jednak szybko się rozpędzić. Jadę na drugim miejscu tuż za Filipem Heltą. Po kilku zakrętach Filip odpuszcza i wskakuję przed niego tuż przed pierwszym, bardzo zakręconym zjazdem. Trasa wygląda zupełnie inaczej niż na objazdach. Popełniam błąd na śliskim korzeniu i muszę się podeprzeć, kolejny zakręt jadę ostrożnie szeroką linią, co wykorzystuje Filip, wciska się od wewnętrznej i wypycha mnie z zakrętu.
Jadę tuż za liderem, Expert Climb 2 pokonuję pewnie i szybko, a na szerokim podjeździe tuż za nim tracę kolejne dwie pozycje na rzecz Bartka Wawaka i Kuby Zamroźniaka. Delikatnie mi odjeżdżają. Zjazd, podjazd po błocie i rock garden, różnice w czołówce bez zmian. Pierwsze pół okrążenia kończę na 4. pozycji prowadząc małą pościgową grupkę.
Czuję się dziwnie, nie ma tego czegoś pod nogą, na które się liczy podczas Mistrzostw Polski. Zjazd mini torem 4X i wjeżdżam w najbardziej wymagający fragment trasy, singiel składający się w 90% z gołych korzeni.
Poświęciłem mu na objazdach najwięcej czasu, a mimo to na sztafecie popełniłem serię błędów. Zostałem więc po sztafecie i nadal ćwiczyłem. Miałem plan na ten fragment, ale często plan to trochę za mało. Biorę głęboki wdech, staram się rozluźnić. Zapominam o zawodnikach za mną. Najeżdżam bardzo spokojnie i z wyczuciem, skręcam ostro w lewo, przejeżdżam pierwszy trawers po korzeniach, podjeżdżam płynnie kolejne wzniesienia. Udało się!
Zjeżdżam Czarci Jar próbując złapać oddech i luz, tuż za nim wyprzedza mnie Krzysztof Łukasik. Na podjeździe „Widokowy” widzę prowadzącą czwórkę, która jedzie bardzo szybko. Na zjeździe wypina mi się noga. Jednocześnie skręcam i próbuję wpiąć buta w pedał. Tracę kolejne sekundy, a w moim ciele odkładają się kolejne stresowe sytuacje.
Następne fragmenty pokonuje własnym, mocnym tempem, próbując złapać rytm i luz. Jadę z małym zapasem, myślę o tym, że wyścig jest długi, a trasa bardzo wymagająca. Pierwsze pełne okrążenie kończę na 5-6 pozycji.
Znowu udaje mi się przejechać w całości fragment pełen korzeni! Na podjeździe „Widokowy” atakuje mnie Michał Topór i od razu zyskuje kilka sekund przewagi. Na tym samym zjeździe co poprzednio ponownie wypina mi się noga (tylko tym razem prawa), walczę o utrzymanie się na rowerze. Wskakuje korzeń i jadę swoim tempem. Jest ciężko.
Na trzecim okrążeniu Michał popełnia błędy na wcześniej wspomnianym korzeniowym singlu. Wyprzedzam go i od razu mocno naciskam na pedały. Słyszę od moich przyjaciół stratę do prowadzącej czwórki, która wynosi już ponad minutę.
Na zjeździe po podjeździe „Widokowy” w końcu udaje mi się utrzymać nogi w pedałach. Niestety na sam koniec tracę kontrolę nad rowerem i uderzam w drzewo. Utrzymuję się na rowerze, ale jestem lekko oszołomiony. Boli mnie bark i kolano. Staram się skierować moje myśli na trasę, która wymaga ciągłego skupienia. Każda chwila rozkojarzenia może skończyć DNF-em. Powtarzam sobie, że „nic mnie nie boli”.
Dojeżdża i wyprzedza mnie Marek Konwa, a na bufecie mijam Krzysztofa Łukasika, który ma problemy techniczne po wywrotce na Czarcim Jarze.
Mam kryzys. Tracę kolejne sekundy do Marka, a po chwili wyprzedza mnie ponownie Krzysztof Łukasik. Już nie kalkuluję i postanawiam za wszelką cenę utrzymać się za zawodnikiem JBG2. Ku mojemu zaskoczeniu nie zostaję urwany pod widokowy podjazd i trzymam się za Krzyśkiem. Wyprzedzam go na drugim Expert Climb, atakuję na szerokiej końcówce tego podjazdu, a na rock gardenie okazuje się, że mam kilka sekund przewagi. W końcu moje nogi zaczęły generować wysokie waty.
Wjeżdżam na ostatnie okrążenie. W połowie rundy jestem już za Markiem. Przetrzymuje on pierwszy atak, ale ponawiam go w tym samym fragmencie co na poprzedniej rundzie uciekłem Krzyśkowi. Zyskuję kilkanaście bezpiecznych sekund przewagi, które spokojnie utrzymuję do mety.
Jestem CZWARTM zawodnikiem w Polsce! Niesamowity wynik, choć czuję mały niedosyt. Marzenia i nadzieje były oczywiście na medal, ale nie ma co się oszukiwać. Strata w tym roku do podium była ogromna.
Był to bardzo ciężki wyścig, a ja pojechałem go zbyt ostrożnie. Pojechałem na „czwórkę”, bez ryzyka i bez szaleństw. Po prostu swoim tempem, które dało mi czwarte miejsce. Być może tak nie brzmię, ale jestem z siebie bardzo zadowolony! To był bardzo dobry wyścig i całkiem dobry prognostyk na przyszłość :D
Bardzo dziękuję ekipie Warszawski Klub Kolarski za pomoc na bufecie, naszym sponsorom Specialized, Specialized Warsaw, Sixt, Skleprowerowy.pl, Strefa Mocy oraz Pirelli.
COMMENTS