Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Kilka dni temu napisałem w sumie chyba dość optymistyczny tekst, że dzięki ograniczeniom wynikającym z pandemii koronawirusa cross country jako dyscyplina stoi przed wyjątkową okazją możliwości skupienia na sobie uwagi wszystkich zainteresowanych rywalizacją na rowerach górskich.
Z braku możliwości bezpośredniej rywalizacji sportowej pozostaje ta wirtualna oraz … dużo czasu na wszystko to, na co w sezonie nigdy nie ma czasu. Ale o tym innym razem.
Lockdown był i jest bardzo dotkliwy dla wszystkich. Są osoby, które od kilku tygodni nie wyszły z mieszkania, nie wyszły na świeże powietrze. Na drugim końcu mamy tych, którzy, tak jak i przed pandemią, do pracy chodzą jak chodzili. Muszą jednak jakoś się do niej dostać, co przez ograniczenie liczby osób w komunikacji miejskiej często jest dość kłopotliwe. Stąd też w ostatnim czasie w Warszawie (tu mieszkam) można obserwować zdecydowane zwiększenie ruchu samochodowego i jednocześnie praktycznie puste autobusy czy tramwaje. Podobnie jest pewnie w wielu innych miastach.
Nie mniej wzmożony ruch od czasu “uwolnienia” terenów zielonych można zanotować w parkach czy lasach – ludzie zamknięci od tygodni w mieszkaniach i domach są spragnieni przestrzeni. Ale wielu z nich pewnie także ruchu. Pierwszego dnia po zniesieniu ograniczeń jadąc do biura widziałem chyba niespotykaną dawno kumulację wszelkich spacerowiczów, biegaczy, kolarzy i rowerzystów. I to w poniedziałek w godzinach porannych.
Zamknięcie w domu wielu osobom uświadomiło jak bardzo potrzebują aktywności.
Jednocześnie mamy dość bezprecedensową sytuację w której nie tylko w Polsce, ale w zasadzie we wszystkich krajach objętych mniejszym czy większym lockdown’em obserwowany jest spadek emisji spalin czy ogólnego zanieczyszczenia powietrza.
Podczas środowej konferencji prasowej Minister Zdrowia Łukasz Szumowski przypomniał, że do pracy jeździ na rowerze. Nie robi tego od wczoraj. Już w 2018 roku Super Express donosił, że z czystej potrzeby ruchu zrezygnował ze służbowej limuzyny i pokonuje każdego dnia około 30 km. Jednocześnie na wcześniejszych konferencjach wielokrotnie ten sam Minister Zdrowia nie negował przebywania czy aktywności na świeżym powietrzu ze względu nie tyle na zdrowie fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne.
Równolegle słyszymy także, że lada moment większym wyzwaniem nie tylko medycznym będą osoby chorujące i umierające na wszystkie inne schorzenia niż powikłania związane z koronawirusem.
Ruch to zdrowie.
W wielu różnych opiniach, przede wszystkim lekarzy, przewija się zbawienny wpływ aktywności sportowej zarówno na aktywność psychiczną o której już wspomniałem, ale także na odporność organizmu. Ponadto biorąc pod uwagę coraz bardziej stacjonarny tryb życia, rosnącą ilość zawodów wykonywanych w trybie biernego siedzenia to jakakolwiek aktywność przemawia na nasza korzyść.
3x30x130
Dobre 30 lat temu w jedynej wtedy telewizji w kraju w programie śniadaniowym był też akcent odnośnie aktywności, gdzie prowadzący do mojej wtedy ledwo nastoletniej głowy wbił zasadę, która jest też rekomendacją kardiologiczną WHO – regułę 3x30x130. Co oznacza? Aktywność trzy razy w tygodniu po trzydzieści minut z tętnem 130 uderzeń na minutę. Co ciekawe przez lata byłem przekonany, że chodziło o ilość aktywności w ciągu jednego dnia, a nie tygodnia :)
W każdym razie – dla większości z nas, osób jeżdżących dość intensywnie i regularnie na rowerze ani częstotliwość aktywności ani tętno 130 nie robi pewnie większego wrażenia, natomiast dla przeciętnej osoby jest to na pewno sporo ponad to co robią.
Dwie pieczenie na jednym ogniu.
Teraz wyobraźmy sobie sytuację tak prozaiczną jak jazda do pracy i osoby, które dotychczas jeździły komunikacją (miały odrobinę ruchu), ale w związku z obawą przed zarażeniem albo ze względu na mniejszą pojemność komunikacji przesiadły się do samochodu. To nie teoria, to fakt obserwowany na ulicach miast. W przypadku osób prowadzących siedzący tryb życia okazuje się, że z siedzenia na przysłowiowej kanapie w domu przesiadają się do samochodu by ponownie przesiąść się do biurka, a potem to samo w drugą stronę.
Jedną z sugerowanych aktywności, które mają nas uchronić przed chorobami jest założenie wykonania co najmniej 10 tys kroków na dobę. W przypadku większości osób mających siedzący tryb pracy w przypadku scenariusza z samochodem powoduje, że wykonują między 2 a 4 tys kroków dziennie. Ilość znikoma, a z kardiologicznego punktu widzenia nieistotna, bo tego rodzaju aktywności nie wymuszają na naszym sercu zwiększonej pracy.
Dlatego też władze kolejnych krajów rozważają różne programy mające przekonać ludzi do częstszego korzystania z roweru jako środka transportu. Z jednej strony mniejszy ruch samochodowy, mniejsze korki, mniejsze zanieczyszczenie powietrza, z drugiej wypełnienie rekomendacji kardiologicznej WHO znacznie ponad minimum, czyli zdrowsze społeczeństwo.
Rower w mieście.
Przemieszanie się po mieście na rowerze jest często dużo szybsze i sprawniejsze niż samochodem. Do tego odpada problem poszukiwania miejsca do parkowania.
Czym skorupka za młodu.
Wygasająca (oby) pandemia koronawirusa zbiega się w czasie z coraz cieplejszymi dniami, więc nie dziwi fakt, że w momencie przywrócenia dostępu do terenów zielonych tak wiele osób regularnie z tego korzysta. Tym bardziej, że mając zamknięte żłobki i przedszkola dodać do tego trzeba setki tysięcy dzieci spędzających od wielu tygodni czas z rodzicami. Wspólne aktywne spędzanie czasu z dziećmi to dobry wzorzec, który można od młodych lat utrwalać.
W aktualnej sytuacji warto podkreślić, że na terenie lasów nie ma obowiązku zakrywania ust i nosa. Wybierając się na pieszą wycieczkę jesteśmy praktycznie skazani na niezbyt duży dystans, a co za tym idzie, także towarzystwo innych osób, które także wybrały się w te rejony.
Jadąc do lasu na rowerze możemy pokonać dużo większe dystanse, odkryć nowe tereny, znaleźć przestrzeń do odpoczynku dla siebie i najbliższych bez konieczności wchodzenia w kontakt z innym osobami.
A nad Wisłą…
Niestety nie możemy póki co liczyć na tego rodzaju aktywizację społeczną stymulowaną przez rządzących. Mamy już za sobą 7 tygodni lockdown’u i mimo luzowania różnych obszarów dopiero od 4 maja ponownie będzie można korzystać z miejskich systemów wynajmu rowerów. Od strony sportowej kolarstwo czy aktywność rowerowa została praktycznie pominięta w programach luzowania przygotowanych przez Ministerstwo Sportu. Nie usłyszymy w przekazie żeby żyć aktywnie, żeby się ruszać, spacerować, biegać czy jeździć na rowerze.
Kilka tygodni temu Boris Johnson wprowadzając w Wielkiej Brytanii lockdown podkreślał, żeby nie zapomnieć o codziennej aktywności. Francja uruchamia program subwencji naprawy rowerów, żeby swoich obywateli jeszcze bardziej przekonać do wybrania roweru jako środka transportu. W Australii rowery sprzedają się tak dobrze jak papier toaletowy. Podobny boom na rowery jest Wielkiej Brytanii, gdzie już teraz rządzący zastanawiają się jak to wykorzystać w sytuacji, kiedy utrzymanie dystansu społecznego zmniejszy pojemność metra do 15%, a autobusów do 12% standardowej pojemności.
A u nas? Po staremu – umiesz liczyć, licz na siebie.
Podsumowując, nie ma co się oglądać na innych – wybierz rower. Nie jutro. Dziś.
Zrób to tylko i wyłącznie dla siebie!
COMMENTS