Michał Topór – Local Series of Downhill, Brenna

HomeKomentarze

Michał Topór – Local Series of Downhill, Brenna

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Chyba wszyscy lubimy pizzę, ale nawet ona (wiem, trudne do uwierzenia) prędzej czy później jest w stanie się przejeść, kiedy jemy ją w kółko bez żadnego urozmaicenia. Jeśli podobnie jak ja jesteście zawodnikiem, mniej lub bardziej profesjonalnym, w miarę regularnie trenujecie, startujecie na wyścigach i ogólnie rzecz biorąc przykładacie się do swojej pasji, to prawdopodobnie również Wam znane jest to uczucie rutyny i znudzenia, które prędzej czy później (u niektórych dużo później) dopada czasem każdego. Jeśli rower traktujecie czysto 'turystycznie’ to być może macie to szczęście, że nie wiecie o czym mówię. W każdym razie zmierzam do tego, że kocham XCO, ale nawet mnie prędzej czy później wychodzi ono bokiem i potrzebuję oderwać się od niego chociaż na chwilę. W zeszłym roku udało mi się wystartować w Mistrzostwach Polski Enduro, które dość niespodziewanie zakończyłem ze srebrnym medalem. W tym sezonie ponownie dzięki wsparciu ze strony klubu oraz marki Rock Machine przemieniłem się tymczasowo w zjazdowca, jednak tym razem szukając nowych wyzwań padło na start w zawodach DH. Muszę nadmienić, że o tym by sprawdzić się w tego typu ściganiu marzyłem już od lat, kiedy więc otrzymałem do rąk rower nie posiadałem się wprost z radości.

Daj dziecku zabawkę, a będzie się cieszyć

Po trzech dniach spędzonych na swoich lokalnych trasach, przyszła pora na wyjazd do Brennej, gdzie zameldowałem się już w piątek aby zapoznać się na spokojnie z trasą. Nie mam oczywiście porównania, z pewnością jednak była dość krótka (poniżej 1min 20s), podobno również dość prosta. Tak czy inaczej dla mnie była w zupełności wystarczająca, a 'patentowanie’ linii przejazdu na poszczególnych sekcjach dostarczyło mi nie lada frajdy i satysfakcji. Poczułem się trochę jak za czasów, kiedy ścigałem się dużo na gokartach, gdzie każdy zakręt, każdy centymetr toru jazdy był na wagę złota.

Fot. Paweł Pilarczyk

Impreza na dobre rozpoczęła się w sobotę, kiedy to rozegrane zostały konkurencje dodatkowe. Chcąc wyciągnąć z wyjazdu maksimum zabawy, bez wahania zapisałem się na wszystkie ;)
Rozpoczęliśmy od BunnyHop Challenge, czyli innymi słowy 'skoku przez tyczkę’. Wraz ze zwiększaniem wysokości z bazowych 40cm, kolejni zawodnicy odpadali, aż w końcu zostaliśmy we dwójkę z Konradem Sitarzem. Obaj zaliczyliśmy 75cm, jednak bariera 80cm okazała się dla nas nie do złamania i po wielu próbach dogrywkowych poprzeczka ponownie została obniżona na 75cm. Konrad powtórzył wynik w pierwszej próbie, mnie się to niestety nie udało, tym samym musiałem uznać jego wyższość ;)

Dual Slalom, walka w 1/8 finału / Fot. Szymon Nowacki

Następnie przyszła kolej na Skok w dal, rozgrywany na ostatniej hopie trasy DH. Tym razem jednak zamiast najeżdżać z zakrętu, pozwolono nam rozpędzać się z dowolnej wysokości, wszystko więc zależało od naszej odwagi (lub stopnia zwariowania, zależy jak na to patrzeć). Po trzech próbach, jakimi dysponowaliśmy, udało mi się osiągnąć odległość 15 metrów, natomiast zwycięzca poleciał aż 19, pobijając o 2 metry ubiegłoroczny 'rekord skoczni’. Nigdy do tej pory nie miałem okazji latać na taką odległość, jestem więc z siebie zadowolony ;)
Ostatnią konkurencją był Dual Slalom, rozgrywany na trawiastym stoku narciarskim. Po wygranych kwalifikacjach dość sprawnie udało mi się przedostać do ścisłego finału, gdzie jednak nie ustrzegłem się błędów i całą rywalizację zakończyłem na drugim miejscu, co najważniejsze z ogromnym uśmiechem po całym dniu jazdy i latania.

Fot. Paweł Pilarczyk

Główne danie całego weekendu, czyli oczywiście Downhill podane zostało w niedzielę. Po porannych treningach, każdy z zawodników miał do dyspozycji dwa mierzone przejazdy. Pierwszy bieg (1;19;87) wyszedł mi całkiem przyzwoicie, zająłem po nim 8-mą lokatę, miałem jednak świadomość delikatnych potknięć, których się nie ustrzegłem (moim problemem były głównie nogi przemieszczające się na pedałach, ale mając do wyboru carbonowe SPD rodem z XCO oraz klasyczne, dobre platformy i buty wybór był dla mnie oczywisty), więc liczyłem na poprawę w drugim przejeździe. Tak też się stało i drugi bieg wyszedł mi dokładnie tak, jak sobie to zaplanowałem, dając mi poprawę czasu (1;18;41) oraz awans na 7 miejsce. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że tego dnia nie byłem w stanie pojechać szybciej i cieszę się, że przejazd wyszedł mi bez najmniejszego błędu.
Poniżej obejrzeć możecie jeden z treningowych przejazdów, wyścig w Dual Slalomie oraz Skok w dal.

Jak na debiut w nowej dyscyplinie myślę, że mogę być z siebie zadowolony, jednak żaden wynik nie jest w stanie przebić frajdy, jaką miałem przez trzy dni spędzone w Brennej. To kompletnie inne podejście do ścigania i czerpania z tego przyjemności. Równocześnie nie mogę wyjść z podziwu dla ekipy Local Series of Downhill i tego jak sprawnie przeprowadzili całe dwudniowe wydarzenie. Niejeden lokalny organizator XCO mógłby się od nich czegoś nauczyć. Mocna 'piona’ i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się zawitać do nich w przyszłości.
Na koniec oprócz wymienionych już wyżej podmiotów, specjalne podziękowania dla Trezado, za uszczelnienie, Eweliny za pożyczenie ochraniaczy oraz Kacpra za użyczenie mi swojego FullFace’a :)
Jak zwykle zapraszam na swoje profile na Facebook’u, Instagramie oraz Stravie.


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0