Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Ostatnie kilka tygodni były dla mnie niezwykle intensywnym okresem. Ostatnie przygotowania przed Mistrzostwami Polski, wyjazd na Mazury, następnie start zakończony srebrnym medalem wśród Młodzieżowców oraz piątym miejscem w Elicie. Dobra jazda oraz rezultat poskutkowały powołaniem do Reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy, w tym roku odbywające się w czeskim Brnie.
Już w ubiegłym roku miałem okazję ścigać się na tej trasie, wtedy na Pucharze Czech. Jej układ pozostał bez zmian, organizatorzy zmodyfikowali jednak kilka zjazdów, zastępując ich naturalną, żwirową nawierzchnię wbitymi w ziemię kamieniami. W zasadzie przemienili je w niesamowicie długie rockgardeny. Cała runda w Brnie bardzo mi się podoba, to typowa trasa w czeskim stylu ze stromymi i wąskimi zjazdami oraz szerokimi, ubitymi podjazdami, na których można bezproblemowo wyprzedzać i o to właśnie chodzi. Jeśli jeszcze jej nie widzieliście, to zapraszam na jedno kółko razem ze mną :)
Do reszty naszej reprezentacji dołączyłem już we wtorek, miałem więc mnóstwo czasu na przyzwyczajenie się do trasy, treningi oraz regenerację. Cały nasz pobyt został z mojego punktu widzenia zorganizowany perfekcyjnie i mieliśmy do swojej dyspozycji wszystko co tylko trzeba. Dzięki temu te kilka dni przed startem upłynęło mi niezwykle szybko oraz przyjemnie.
Rano śniadanie oraz trening, następnie obiad, masaż i inne ewentualne zabiegi regeneracyjne, a następnie czas na odpoczynek we własnym pokoju lub wspólnym gronie, przedzielony jedynie kolacją oraz wieczorną odprawą. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak „dopieszczony” przed startem jak przed niedzielnym wyścigiem. To sprawiło, że byłem niezwykle spokojny i praktycznie w ogóle nie czułem stresu. W przeddzień startu leżąc już w łóżku często zastanawiam się co jeszcze mogłem zrobić lepiej przed czekającym mnie startem. Tym razem nie byłem w stanie wymyślić absolutnie niczego, pozostało mi więc tylko stwierdzić „Idź spać Michał, jutro będzie dobrze, nie ma żadnego powodu, dla którego nie miałoby być”.
Na starcie ustawiony zostałem w okolicach 40-go miejsca. Nie tak najgorzej, szczególnie mając w pamięci moje rozstawienie na Pucharach Świata, gdzie wyścig zaczynam przeważnie z okolic 100-120 miejsca, wciąż jednak są to granice 5-6 rzędu. Na pierwszym okrążeniu dały o sobie znać korki na wąskich zjazdach i moja pozycja nie uległa niemalże żadnej zmianie – rundę zakończyłem na 39 pozycji. Na drugim okrążeniu płynność jazdy zaczęła jednak wracać do normy, a ja zacząłem stopniowo przebijać się do przodu. Na początku czwartego kółka, trener reprezentacji Kornel Osicki krzyknął do mnie, że jadę 30-sty. Pomyślałem wtedy „Kurczę, jestem już w trzydziestce, a wciąż mam duży zapas energii”. To ponownie dodało mi skrzydeł i zachęciło do mocnej jazdy. W ciągu następnych dwóch okrążeń awansowałem w okolice 18/19 pozycji. Na kilkanaście sekund przed sobą widziałem już sporą grupkę z Simonem Andreassenem w składzie. Niestety na dwóch ostatnich rundach mój wysiłek w końcu zaczął przynosić nieuniknione objawy i nieco osłabłem, w skutek czego spadłem na 22-gą pozycję. Udało mi się obronić ją na ostatnim okrążeniu i ze stratą 6 minut dotrzeć do mety.
Jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku, powiem więcej, jestem z niego dumny. Był to jak sądzę najlepszy wyścig, jaki pojechałem w życiu. Niewiele zabrakło mi do mojej wymarzonej dwudziestki, przed wyścigiem realnie liczyłem jednak na TOP25 i udało mi się spełnić moje założenie. Wszystkie czynniki zagrały ze sobą perfekcyjnie, poczynając od przygotowań pod okiem mojego trenera Sebastiana Żabińskiego, poprzez warunki w jakich mogłem przygotować się do startu, a kończąc na samym „wykonaniu”. Nie zawiódł również sprzęt od SUPERIORa. Bardzo dziękuję całemu zespołowi Reprezentacji Polski za pomoc oraz obsługę przez cały wyjazd, a kibicom za doping na trasie. Polaków słychać było na całej jej długości i to pomimo, że nasz start zaplanowany został na dość wczesną godzinę.
Za mną dwie najważniejsze imprezy tego sezonu, obie pojechane niezwykle dobrze, z czego jestem niezwykle szczęśliwy. Do końca jednak jeszcze daleka droga, a ja tym bardziej nabrałem apetytu na ściganie, mam nadzieję, że w tym roku uda się jeszcze coś ugrać :) Trzymajcie kciuki i oczywiście nie zapomnijcie dołączyć do mnie na Facebook’u, Instagramie oraz Stravie.
COMMENTS