Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Bardziej konserwatywni kibice kolarstwa górskiego prawdopodobnie wciąż czekają na koniec przerwy w tegorocznym Pucharze Świata XCO lub też śledzą to, co dzieje się na mniejszych wyścigach. Nie zapominajmy jednak, że kolarstwo górskie to nie tylko XCO oraz maratony, a świadomi tego faktu wiedzą, że w ostatni weekend na światowej scenie działo się naprawdę sporo za sprawą drugiej rundy Mistrzostw Świata w Slopestyle’u, rozegranej w austriackim Innsbrucku. Jeśli Was zaciekawiłem, to szczerze zachęcam do obejrzenia pełnej powtórki na RedBull.tv – jeśli jednak nie macie tyle czasu, zapraszam do czytania :)
Moje podsumowanie rozpocznę od najważniejszego dla wszystkich kibiców faktu – Dawid Godziek stanął na podium, zajmując trzecie miejsce! W dodatku w niesamowitych okolicznościach, gdyż był to równocześnie jego debiut w zawodach Diamond Series. Trudno sobie wyobrazić lepsze wykorzystanie „dzikiej karty” jaką otrzymał od organizatora (aby wystartować w zawodach tej rangi należy albo znajdować się odpowiednio wysoko w światowym rankingu lub otrzymać specjalne zaproszenie – ilość startujących jest mocno ograniczona, jest to „elitarne” grono zawodników). Tego dnia wyżej punktowali jedynie Brett Rheeder oraz Emil Johansson.
Przejdźmy jednak do tego co działo się w weekend. Crankworx składa się z kilku różnych konkurencji, jak np. Whip-off (kto zrobi najlepszego whipa), czy też zawody Speed’n Style (w których dwójka zawodników ściga się ze sobą po trasie, jednocześnie zbierając punkty za wykonane tricki- o ostatecznym wyniku decydują czas oraz punkty). Głównym daniem każdego weekendu są jednak wspomniane wcześniej zawody w Slopestyle’u i to na nich się skupię.
Zacznijmy od tego, że przejazdy finałowe były początkowo zaplanowane na sobotni poranek, jednak z powodu silnego wiatru najpierw przesunięto je na popołudnie, a następnie przeniesiono na niedzielę. Z pewnością nie była to dla zawodników komfortowa sytuacja, jest to jednak jeden z elementów wpisanych w tą dyscyplinę.
Startujący jako jeden z pierwszych (kolejność rosnąca według rankingu) Dawid Godziek już od samego początku wysoko zawiesił poprzeczkę, uzyskując w pierwszej serii 83.50pkt. Powracający po ciężkiej kontuzji Szwed Emil Johansson popełnił niewielki błąd przy lądowaniu, co kosztowało go utratę prędkości, wskutek czego przerwał swój przejazd. Inny z faworytów, Amerykanin Nicholi Rogatkin już na samym początku zaliczył upadek… a następnie kolejny, kiedy zgodnie ze swoim zwyczajem chciał kontynuować przejazd dla kibiców. Niestety druga wywrotka okazała się na tyle mocna, że Nicholi zrezygnował z drugiego przejazdu, a trzeba zaznaczyć, że jest to zawodnik, który nigdy nie odpuszcza bez powodu. Zresztą zobaczcie sami, jak wyglądało to z jego perspektywy…
Wynik Dawida pozostał niepobity przez niemal całą pierwszą serię, do momentu kiedy na trasę wyruszył Kanadyjczyk Brett Rheeder, który w swoim pierwszym przejeździe uzyskał kosmiczne (jak się na tamten moment wydawało) 92pkt. Po pierwszej serii nasz przedstawiciel zajmował więc drugie miejsce. Trzecią pozycję okupował natomiast Francuz Tomas Lemoine. Jak się jednak miało okazać, prawdziwe emocje przyniosła dopiero druga seria.
Prawdziwą bombą otwierającą drugą turę przejazdów był ten w wykonaniu Emila Johansson’a, który po nieudanej pierwszej próbie, tym razem stanął na wysokości zadania. Można chyba spokojnie powiedzieć, że dał z siebie wszystko, czego potwierdzeniem może być efektowny lot przez barierkę za ostatnim lądowaniem ;) Hopę udało się bowiem wylądować, jednak tuż przy skraju trasy. Za swój przejazd Emil otrzymał 95pkt, co było punktem zwrotnym całych zawodów. Zobaczcie sami:
Również inni zawodnicy poprawili swoje notowania, wskutek czego w okolicach 80-85pkt zrobiło się naprawdę ciasno. I właśnie wtedy nadeszła kolej na drugi przejazd Dawida, który również wyciągnął asa z rękawa i poprawił swój wynik na 89.75pkt. Spójrzcie tylko!
Cała druga seria wypełniona była świetnymi przejazdami i zdecydowana większość startujących poprawiła swój rezultat, co nie zdarza się wbrew pozorom tak często. Wszyscy z niecierpliwością czekali jednak na to, co pokaże Brett Rheeder i jak się okazało nie zawiedli się. Kanadyjczyk sobie tylko znanym sposobem zdołał poprawić swój i tak świetny pierwszy przejazd, zdobywając 95.5pkt. Trzeba jednak przyznać, że sędziowie mieli przy tej okazji niemały problem i na ostateczny wynik trzeba było poczekać zdecydowanie dłużej niż w przypadku reszty zawodników. Zobaczcie jak wyglądał zwycięski przejazd:
Ostatecznie podium wyglądało więc tak, jak mogliście to zobaczyć powyżej, tak natomiast swój bardzo udany występ skomentował Dawid:
” Jestem przeszczęśliwy, że mój pierwszy start w zawodach serii Mistrzostw Świata MTB Slopestyle zakończyłem na podium! Tym bardziej, że zrobiłem prawie cały przejazd tak, jak go sobie zaplanowałem! Oczywiście mam apetyt na więcej i już wiem nad czym muszę jeszcze potrenować, by móc ulepszać swoje wyniki! Mam nadzieję, że to osiągnięcie będzie moją przepustką do świata MTB.”
Trzecia runda tegorocznego Crankworx’a odbędzie się 13-17 sierpnia w legendarnej lokalizacji, jaką jest kanadyjskie Whistler. Czy Brett Rheeder sięgnie po „Crankworx Triple Crown”, czy może przeszkodzą mu w tym inni zawodnicy, w tym również bracia Godziek… Ja osobiście nie mogę się już doczekać.
Foto okładkowe: Trevor Lyden
COMMENTS