Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Wyścig Mai Włoszczowskiej zawsze jest dla mnie jedną z ważniejszych imprez w sezonie. Przede wszystkim ze względu na wysoką rangę zawodów – UCI HC (Hors Class), której nie mają żadne inne zawody w Polsce. Gwarancja mocnego, międzynarodowego ścigania, ale również możliwość zdobycia kilku punktów UCI. Na przestrzeni kilku ostatnich lat, to tutaj udawało mi się zgarniać znaczną część punktów z mojego całego dorobku. Wbrew pozorom, te 10-15pkt to dla mnie sporo. Na wyścigach z kategorią UCI, bardzo pomagają przy rozstawieniu na starcie.
Z pewnością dużą przewagą nad zawodnikami zza granicy, jest znajomość trasy. Startowałem tu już kilkanaście razy, więc każda przeszkoda jest mi dobrze znana. Przy tak wymagającym terenie, ma to ogromne znaczenie. Runda w Jeleniej Górze należy do jednej z moich ulubionych, chyba przede wszystkim ze względu na znaczną ilość ciekawych przejazdów po naturalnych skałach. W dzisiejszym świecie sztucznych rockgardenów, ściganie po naturalnej w 100% trasie (no, prawie, oprócz sekcji przy starcie i schodów), jest już rzadkością.
Co do rywalizacji:
Na linii startowej niecałe 40 osób z kategorii Elity Mężczyzn. Za nami ustawiło się 50-ciu zawodników z kategorii U23. Startowaliśmy osobno, co jest charakterystyczne tylko dla zawodów rangi mistrzowskiej, rangi HC i Pucharów Świata.
Start dość specyficzny – w dół po trawie, skręt w prawo do góry i runda rozjazdowa. Zacząłem źle, ale nie przejmowałem się tym. Przy 40-stu zawodnikach byłem świadom, że tłoku nie będzie i z „dobrą nogą” dam radę przebić się w TOP 20, które tego dnia było moim celem. Przy wjeździe na pierwsze trudności techniczne spotkała mnie niespodzianka – korek, jakiego dawno na wyścigu w Polsce nie widziałem. Stanie i czekanie na swoją kolejkę do zjazdu. Podczas ścigania, każda sekunda bezradnego stania w miejscu dłuży się strasznie. Powtórzyło się to 3-4 razy w pierwszej połowie rundy nr1, co na wstępie wygenerowało solidną stratę do czołowych zawodników. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że wśród zawodników, z którymi jadę, są orlicy. Jak się później dowiedziałem, w wyniku pomyłki sędziowskiej, pod koniec rundy rozjazdowej doszło do połączenia dwóch grup (Elita + U23).
Po początkowych minutach przeciskania się w tłoku, stawka się rozjechała. Wróciła płynność, zaczęło mi się podobać . Kibice przy trasie robili robotę. „Dawaj Jezior” dodawało mocy (Dzięki!). Musiałem sporo wyprzedzać, przede wszystkim zawodników z U23. Z jednej strony uciążliwe, a z drugiej – dodatkowa motywacja do podkręcania tempa. Ważne, żeby nie szarpać, a jechać swoje. Tak też robiłem. Czułem się ok, nie popełniałem większych błędów, rower działał jak trzeba.
Po 6 rundach zakończyłem zmagania z czasem 1h 36min, co dało 18 miejsce w Elicie Mężczyzn. Satysfakcjonujący rezultat.
Błąd sędziego z pewnością utrudnił rywalizację na początku, dołożył kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund ścigania. Trudno. Miło, że organizator przyznał się do błędu i potrafił przeprosić.
Z Jeleniej Góry zapamiętam dobrą atmosferę, piękną pogodę i fajne ściganie.
Dziękuję firmom, które mnie wspierają: Kross, Inpeak, Force Components, AbsoluteBlack, Salon Rowerowy Naszosie, Olimp Sport Nutrition,
Zapraszam do śledzenia moich sportowych poczynań za pośrednictwem strony internetowej, fanpage oraz instagrama.
COMMENTS