Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Pierwszy zgon na MTB XCO… Ale od początku. Nie planowałem przyjeżdżać do Żukowa na PP XC. Ekipa z którą współpracuje (UNIT) wystawiała się i była partnerem na tym wyścigu. Chłopaki zaproponowali mi, że mogą mnie zabrać. To się zabrałem. Wyjazd dzień przed o 20. W hotelu byliśmy o 01:00, pobudka o 6:00, szybkie śniadanie i siuuuu do miasteczka zawodów. Rozstawiliśmy namiot i cały sprzęt. Ja pojechałem na trasę.
Zrobiłem 4 rundy. Zmieniłem zębatkę na 34t, bo miałem 36t, a podjazdy były sztywne. Kolejny posiłek to chleb tostowy serek i pomidorki. Rozgrzewka 30min przed startem. Byłem rozstawiony na końcu (brak punktów z poprzedniego PP). Na rozjazdówce byłem już w czołówce. Jechaliśmy w czwórkę kolejne rundy, ja na ostatniej pozycji kontrolując wyścig. Na czwartym okrążeniu zostaliśmy w 3. Mówię sobie „kurde Bartek ale Ci idzie, może coś z tego być”.
Na 6 rundzie nie było już tak kolorowo. Zaczęły się problemy. Jakby ktoś odczepił mi prąd, a mój wyświetlacz się zepsuł. Zawroty głowy, miganie obrazu. Na podjeździe padłem na glebę, leżałem tam chwilę. Jakoś pozbierałem się do jazdy. Ostatnie dwa okrążenia były ciężkie. Nawet z górki było pod górkę. No cóż, bywa i tak. Ukończyłem wyścig na 12 miejscu.
Wniosek jest jeden: żeby jeździć trzeba dobrze jeść przed wyścigiem, wyspać się i powinno być ok. Ja taki „duży” popełniłem taki błahy błąd. Dzięki wszystkim za doping na trasie i wiarę we mnie, jesteście super. Widzimy się na kolejnym wyścigu XC!
COMMENTS