Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Maraton w Zdzieszowicach to już klasyka. Trasa swoim ukształtowaniem przypomina trochę belgijskie wiosenne wyścigi. Jest trochę hopek i jest sporo płaskich odcinków, gdzie potrafi mocno wiać. Technicznie to jedna z łatwiejszych tras. Na Ankę (tak potocznie nazywamy Górę Świętej Anny) mam z domu całkiem blisko. Bardzo często tam trenuję, ale tylko na szosie, bo zbyt wielu ciekawych ścieżek nie ma w tym masywie. Szkoda, bo teren jest naprawdę fajny.
W dniu zawodów z pogodą chyba nam się udało, bo pomimo złych prognoz obyło się bez deszczu. Po starcie tempo spokojne, jednak już na wzniesieniu koledzy zaczęli podkręcać. Na drugim podjeździe tempo było już naprawdę mocne i wyselekcjonowała się czołówka: JBG2 & CST 7R.
Po trzecim, najdłuższym i najtrudniejszym podjeździe czekało nas 20 km jazdy po płaskim terenie. Wydawało się, że była to ostania szansa na oderwanie się od rywali. A jednak na szczycie wciąż jechaliśmy grupką. Spróbowałem swoich sił jeszcze na zjeździe. Darek Batek złapał gumę, a Karol Rożek stracił kontakt z czołówką. Chwilę poczekałem na kolegów – Mario Michałka i Mateusza Nieborasa. Dojechali do mnie, a rywale zostali w kiepskiej sytuacji.
Pod koniec pierwszej rundy Mario złapał gumę, a ja z Nieborasem podążaliśmy do mety. W końcówce zostało mi więcej sił i zafiniszowałem jako pierwszy. 3 minuty po nas na metę wpadł Piotrek Brzózka przed Karolem Rożkiem. Podobnie jak rok temu zwycięstwo świętowaliśmy na tradycyjnych gliwickich buksach.
COMMENTS