Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Sezon 2019 będzie dla Kross Racing Team pod wieloma względami wyjątkowy. Ekipa, która jak dotąd koncentrowała się na dwóch głównych celach – Pucharze Świata i mistrzostwach świata, pojawi się na zupełnie nowej dla siebie imprezie. Będzie nią Absa Cape Epic
Morderczy, odbywający się w Republice Południowej Afryki wyścig etapowy, którego tradycje sięgają początków XXI wieku. Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) nadała mu najwyższą z możliwych kategorii – SHC. Mimo faktu debiutu w odbywającej się na Czarnym Lądzie imprezie, podopieczni Kornela Osickiego nie ukrywają, że nie zamierzają w niej odgrywać drugoplanowych ról.
Osiem etapów, 624 kilometry do pokonania i ponad 16 tysięcy metrów łącznego przewyższenia – to najważniejsze liczby tegorocznej edycji odbywającego się od 2004 roku wyścigu. Wyścigu, który w zamyśle organizatorów ma łączyć nowoczesną, zurbanizowaną Afrykę z jej piękną, dziką przyrodą. Ponad tygodniowa rywalizacja pozwala zarówno uczestnikom, jak i kibicom poznać uroki najbogatszego państwa kontynentu. Niesamowite krajobrazy nie mogą jednak przysłonić najważniejszego aspektu Absa Cape Epic – sportowej rywalizacji. A ta, jak co roku, obfitować będzie w wielkie nazwiska. Jednym z nich będzie Ariane Lüthi– pięciokrotna triumfatorka imprezy, która w 2019 roku stanie do walki w parze z Mają Włoszczowską. Absa Cape Epic to bowiem impreza, w której zawodnicy startują w dwuosobowych zespołach. Te w żadnym momencie rywalizacji nie mogą się rozdzielić na więcej, niż dwie minuty.
Polka nie kryje ekscytacji zbliżającą się imprezą. „Myślę, że to obok igrzysk olimpijskich największe wyzwanie w mojej kolarskiej karierze” – mówiła, porównując Absa Cape Epic do najbardziej prestiżowego wyścigu na szosie – Tour de France. Tego, jaki cel przyświecać będzie duetowi nie ukrywa Lüthi. „Chcemy wygrać” – zapowiedziała, również podkreślając wielką estymę, jaką cieszy się rywalizacja w Afryce. Udział polsko-szwajcarskiego duetu w imprezie odbił się szerokim echem w środowisku MTB, a eksperci są zdania, że za jego sprawą premierowy start w Republice Południowej Afryki może być dla Kross Racing Team niezwykle udany.
Równie bojowo nastawiony podejdzie do startu w Absa Cape Epic męski duet Kross Racing Team – Sergio Mantecón i Ondřej Cink. 34-letni Hiszpan zna już smak rywalizacji w Republice Południowej Afryki – debiutował w 2011 roku. Jak sam przyznał, zdaje sobie sprawę z tego, jak wymagającym wyzwaniem jest trwający osiem dni wyścig, ale uważa, że w parze z młodszym od siebie Czechem będzie w stanie zdziałać naprawdę wiele. „Jesteśmy bardzo podobnymi zawodnikami, którzy w imprezie tego typu są w stanie spisać się dobrze” – podkreślił.
O starcie w Republice Południowej Afryki od lat marzył Cink. „Zawsze chciałem to zrobić, lecz na drodze pojawiały się różne przeszkody: początkowo czułem się za młody na tak trudną rywalizację, potem długo brakowało mi partnera, z którym mógłbym podjąć wyzwanie. W końcu się udało” – mówił 28-latek, który również uważa, że razem z Mantecónem będzie w stanie podjąć rękawicę, rzuconą przez faworytów. „Długie etapy w trudnych warunkach i wysokiej temperaturze to coś, co obaj lubimy. Możemy walczyć o podium i właśnie miejsce na nim będzie naszym celem” – zadeklarował.
Na nieco ponad miesiąc przed oficjalnym debiutem w Absa Cape Epic o formę swoich podopiecznych spokojny jest menedżer Kross Racing Team, Kornel Osicki, który zdradził, że plan, zakładający jazdę w wyścigu pojawił się już ponad rok temu.
„W Absa Cape Epic mieliśmy wystartować już w 2018 roku, ale kontuzja Jolandy Neff zmusiła ekipę do rezygnacji z tego pomysłu. Nie ukrywam, że wyścig ten to dla nas jeden z głównych celów obecnego sezonu. Każdy zawodnik marzy o starcie w nim, a ci, którzy zdołają go ukończyć, mogą czuć się bohaterami” – mówił, dodając również, że start polskiej drużyny w imprezie to spore wyzwanie nie tylko pod kątem sportowym, ale i logistycznym, a żeby dopiąć każdy z możliwych detali, grupa rozpoczęła przygotowania jeszcze w ubiegłym roku.
„Na wyścig trzeba zabrać bardzo dużo sprzętu, co biorąc pod uwagę dystans dzielący nas od Republiki Południowej Afryki, nie jest zadaniem łatwym. Już na miejscu największym problemem, zarówno dla zawodników, jak i obsługi, będzie bardzo wysoka temperatura, jak i jej dobowe wahania” – zauważył. „Zawodnicy rozpoczynają zmagania wcześnie rano, gdy wynosi ona 10-15 stopni Celsjusza, lecz w ciągu dnia wzrasta nawet do ponad 40. Kolejnym utrudnieniem jest wszechobecny pył, który utrudnia im oddychanie. Ten to również prawdziwa zmora mechaników, bowiem po każdym z etapów będą oni musieli rozebrać rowery na części pierwsze, by dokładnie je oczyścić” – podkreślił.
COMMENTS