Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Mówi się, że sezon ogórkowy to okres letnich wakacji. W przypadku kolarstwa nic bardziej mylnego – miesiące letnie to szczyt sezonu amatorskiego i zawodowego. Co weekend kilkanaście imprez do wyboru dla amatorów, a dla zawodowców to kumulacja – chwila po mistrzostwach europy, czas kolejnych Pucharów Świata, mistrzostw krajowych i czas przygotowań do mistrzostw świata. Także nie, wakacje to nie sezon ogórkowy. Nie dla kolarzy.
Kolarski sezon ogórkowy to wczesna jesień, kiedy to wielu zawodników wchodzi w czas roztrenowania i tak naprawdę trudno o jakieś fajne niusy. Większość jest zmęczona sezonem, chce odpocząć odwlekając myśl o kontrolnych badaniach wydolnościowych, które gdzieś tam w listopadzie będą musieli zrobić na progu ruszenia z kolejnym, mozolnym przygotowaniem do sezonu. Co wytrwalsi nie odwieszają roweru na hak tylko albo kręcą w tempie wycieczkowym albo trochę mocniej startując raczej treningowo w przełajach.
Są też tacy zawodnicy, którzy wykorzystują październik na to, żeby pojechać na zasłużony urlop – tydzień czy dwa w jakimś ciepłym kraju potrafi porządnie zresetować i naładować baterie po wyczerpującym sezonie. A jeśli nie urlop to załatwianie spraw, na które nie było czasu przez cały sezon.
Jesień to także czas transferów – okazja dla najmocniejszych zawodników na przejście do jeszcze lepszej drużyny. Nie dotyczy to Polski, bo u nas profesjonalizacja kolarstwa górskiego jest na bardzo niskim poziomie. Jest tylko garstka, w sumie do policzenia na palcach jednej ręki, drużyn, które oferują naprawdę dobre warunki zawodnikom. Więc jeśli jesteś już w takiej ekipie to trzymaj się jej kurczowo.
Dla organizatorów z kolei nie ma mowy o sezonie ogórkowym – w ciągu roku imprezy, a jak tylko podliczy się tą ostatnią to zaczyna się przebieranie nogami pod budynkami samorządów czy sponsorów, tak by jak najszybciej dopiąć organizację imprez na kolejny sezon.
Sprzętowo też w sumie już pustynia. Kluczowe imprezy za nami, premiery nowych sprzętów, nowych rowerów – to wszystko już było.
W „najtrudniejszej” sytuacji są kolarze amatorzy, którzy złapali bakcyla i nie oglądając się na formę, wyniki chcą jeździć i ścigać się cały rok. Najczęściej mają tylko rower górski, a imprezy przełajowe w większości przypadków są tymi z kalendarza PZKol – potrzebna jest i licencja, i rower przełajowy. Alternatywą mogą być zawody indoor, które w okresie jesieni i zimy często organizują kluby fitness. Nie ma się jednak co czarować, to nie to samo.
Ale nie ma się co martwić. Jeszcze kilkanaście dni, kilka tygodni. Nastanie listopad i będzie czas, żeby regularnie odwiedzać siłownie i ruszyć z zajęciami ogólnorozwojowymi. Potem narty biegowe, objętość i nie obejrzysz się, a tu już będzie kwiecień, a Ty będziesz stał na linii startu nasłuchując odgłosu startera.
[srp]
COMMENTS