Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Świeci słońce. Szybka rozgrzewka. Pot kapie z czoła. W końcu full lampa, a nie deszcz. Yeah! Punktualny start i lecimy.
Płasko, asfalt, szutry i nagle piach. Mateusz Rejch zadaje kilka krwawych ciosów i rozrywa peleton. W ferworze walki ktoś wywala mnie z roweru. Zostaję w drugiej, a w zasadzie trzeciej grupce. Kończymy interwałowe sekcje. Teren się wypłaszcza, ale nie ma chętnych do jazdy po zmianach. Muszę ciągnąć, a to mój słaby punkt. Nie lubię płaskiego.
Na pętlę Giga wpadam z Mirkiem Boryckim. Tempo całkiem ok. Obaj dajemy radę. Nagle zmiana pogody. Deszcz. Dosłownie zaczyna cholernie lać. Momentalnie kurz zamienia się w błoto. Kolejny raz nici z suchego roweru.
Kończymy drugą pętlę Giga i odbijamy na metę. Tempo spada i ktoś nas dojeżdża. Wygląda młodo i pewnie jest z mojej kategorii. Pytam, ale jednak nie. To M3 – uff. W tym trzyosobowym pociągu i strugach deszczu kończymy wyścig. Kolega z M3 wyskakuje zza pleców i robi mnie na finiszu, ale Mirka udaje się objechać.
Ostatecznie jestem 3 w M2 i 6 Open. Wynik ok. Akceptowalny :)
COMMENTS