Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W końcu przyszedł czas na wakacje! Kilka godzin po zakończeniu MP i krótkiej drzemce, wraz z dziewczyną, siostrą Gochą i jej koleżanką Marzenką ruszyliśmy na małego tripa po Europie. Budapeszt, jezioro Balaton, Zagrzeb, Pula, Koper, Lublana, jezioro Bled, Wiedeń i w końcu Duszniki Zdrój – ilość kilometrów za kierownicą i pieszo spowodowały, że w ogóle przestałem myśleć o sobotnich zawodach. Z drugiej strony, szkoda było odpuścić fajny wyścig będąc już tak blisko.
Ostatecznie, po wielu perturbacjach, o 10:50 stanąłem na końcu pierwszego sektora, ciekawy rozwoju wydarzeń. Punktualnie o 11:00 wystartowaliśmy i tuż po starcie zaczęliśmy pierwszy podjazd, który w moim odczuciu trwał ze sto lat. Starałem się jechać równo, trzymając czyjeś koło. Nie było to jednak proste, bo nogi po męczącym tygodniu były wyjątkowo zamulone, a sytuacji nie ułatwiało piekące słońce.
Na szczęście w końcu dojechaliśmy do jakiegoś wypłaszczenia. Kilka oddechów, łyk izo i zaczął się drugi podjazd. Na nim jakby coś odpuściło, poczułem, że mogę jechać szybciej, więc zdecydowałem się na odjazd i próbę pogoni za czołową grupą. Niestety trochę mi jednak brakowało – przez większą część pierwszego okrążenia gdzieś w oddali widziałem prowadzących zawodników, ale nie mogłem ich dogonić. Samotnie jechałem prawie cały wyścig, jednak mimo to starałem się trzymać jak najmocniejsze tempo. W końcówce zaczął mnie nachodzić jednak Bartek Janowski. Ta nerwówka zakończyła się jednak happy endem. Ostatecznie dowiozłem do mety solidne, w mojej ocenie, 4 miejsce.
Rezultat cieszy, tym bardziej, że wyścig pojechałem z biegu. Bez wątpienia jest to zastrzyk motywacji po średnio udanych eMPekach. Dzisiaj kończę urlop i wracam do pracy – liczę, że Adam Starzyński przygotował dla mnie solidną dawkę rozrywki :)
COMMENTS