Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Stoimy w biurze zawodów, deszcz bębni o namiot, kolejni zawodnicy zawracają do domu. Kiepska motywacja do jazdy. Dopiero kiedy spiker wspomina o 6 bufetach na trasie, uzmysławiam sobie, że jednak ktoś na nas czeka. Rozgrzewka to najpierw 20 min siedzenia na grzanym fotelu, a później rozruch 10 minut już pod dachem. Na starcie wyglądamy żałośnie, deszcz leje nieubłaganie.
Od startu zaczynam mocno, byle tylko złapać temperaturę. Udaje się uciec z peletonu i z drobnymi przerwami dojeżdżam do rozjazdu z dwoma zawodnikami z krótszego dystansu. Na drugiej pętli podkręcam tempo, do tego teren jest jeszcze dodatkowo zmasakrowany przez kilkaset kół. Samopoczucie rewelacyjne, a dzięki wiosennym wyścigom czuję się pewnie w totalnej błotnej masakrze. Ostatnie kilometry miały zostać skrócone, jednak coś nie zagrało i tym sposobem, najdłuższe chwile z całego wyścigu spędzam na taplaniu się w błocie nie dającym szansy na jazdę.
Zaznaczam, że reszta, czyli 80 km trasy było koncertowo przygotowane i całkowicie odporne na taką ilość wody.
Po niemal 4,5 h kończę wyścig, mając ponad 5 min przewagi nad Tomasz Balem. Organizatorzy zadbali o nagrody finansowe we wszystkich kategoriach. Do dziś zastanawiam się czy moja kamizelka odzyska biały kolor…? deszcz tego dnia poluje na mnie jeszcze w trasie, późną nocą dojeżdżam do domu. Uff…
PS. szczególnie podziękowania dla kibica, który na podjeździe smarował zawodnikom napędy!
COMMENTS