Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Jakub Dajmund (Hobas Team Jelenia Góra):
W sobotę w Myślenicach nieopodal Krakowa został rozegrany kolejny tegoroczny Bike Maraton. Już dawno postanowiłem, że będzie to jeden z moich tegorocznych startów. Raz, że niedaleko (z Katowic trochę ponad 100 km). Dwa, że trzeba zbierać starty do klasyfikacji generalnej. Trasa dystansu Mini na którym głównie startuję w tym roku była krótka co nie znaczy, że bardzo łatwa. Była mi już znana z ubiegłorocznego maratonu. Przebiegała dokładnie tą samą trasą. Ponieważ tydzień poprzedzający maraton był bardzo deszczowy stąd można było się spodziewać dużej ilości błota. Jednak teren na jakim ustytuowana była trasa trochę minimalizuje ogólną ilość błota. W zeszłym roku maraton odbywał się w deszczu i nie było go prawie wcale. W tym roku aż tak dobrze nie było. Błota było najwięcej zwłaszcza na zjeździe z Góry Chełm jak i na 3km prostej do mety wzdłuż rzeki. Mój start dzięki wynikowi z Wrocławia miał miejsce z 1 sektora. Mimo to nie udało się przecisnąć od startu do czoła stawki. Dopiero na asfaltowym podjeździe zacząłem się przebijać powoli do przodu. Niestety już na drugim kilometrze przy zmianie przełożenia zakleszczył mi się łańcuch tak niefortunnie, że odplątanie go potrwało dłużej niż się spodziewałem, bo około 2 minut. Kiedy wkońcu się z nim uporałem postanowiłem trochę przycisnąć i spróbować przeskoczyć jak najwięcej osób z tych, które mnie wcześniej minęły (a było ich sporo). Noga zaczęła się kręcić trochę lepiej i wiedziałem, że na rozjeździe jestem około 25-30 miejsca Open. Ostatni tego dnia podjazd poszedł mi gładko. Dopiero od górnej stacji kolejki miała zacząć się „zabawa” i walka z utrzymaniem się na rowerze, dojechania w jednym kawałku, a przy tym nie wytracenia zbytnio prędkości. Myślę, że udało mi się ten cel zrealizować. Cały techniczny zjazd udało się zjechać. Rower trochę pływał, ale opony były dobrze dobrane do warunków, również trochę niższe niż zwykle ciśnienie było dobrym pomysłem. Po zjeździe czekała już tylko grząska, błotnista, że pełna kałuż i wybojów prosta do mety. Na mecie wynik brzmiał 54min 58 sekund. Udało się przyjechać na około 22-23 miejscu, niestety z racji tego że tuż za mną przyjechało kilka osób z 2 sektora. Oficjalny wynik 27 Open. 6 M2. Następny cel do zrealizowania to miejsce 4-5 M2, które jest w moim zasięgu. Na dzień dzisiejszy brakuje tylko trochę szczęścia.
Michał Rudel:
W końcu maraton bez uziemiającego defektu. O ile zablokowane koło i brak klocków oraz brak możliwości korzystania z małej zębatki z przodu można tak nazwać . Kilka mocnych postaci, ale obsada dość okrojona. Trasa porownywalna warunkami do Zdzieszowic, z tym wyjatkiem że w pełni przejezdna. Zjazdy dość niebezpieczne, wąwozem po błocie i kamieniach. Biorąc pod uwagę fakt zeszłorocznego kapcia na jednym z nich, zjeżdżałem asekuracyjnie, bez większej straty. Na koniec wyścigu, jakies 3 km do mety atak takiej bomby, że nie wiedzialem czy nie utonę w następnej kałuży. Cały wyjazd udany, choć mogło być oczko wyżej. Na pytanie pań turystek „Boże, czy pan coś w ogóle widzi” postanowilem nie odpowiadać, bo nie wiedzialem z ktorej strony padło pytanie.
Co do sponsora, rekawki Brubecka spisaly się swietnie i nie zjechaly do lokci tak jak sie obawiałem.
5 m open, mocno zadowalajace.
[srp]
COMMENTS