Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Emocjonujący weekend za nami, teraz czas na tradycyjne komentarze postartowe. Pierwsza partia poniżej.
Aleksandra Podgórska niestety mimo wcześniejszych zapowiedzi nie stanęła na starcie wyścigu U23 kobiet:
Od jakiegoś już czasu zmagam się z problemami zdrowotnymi co było zresztą widać po moich ostatnich startach. Tym razem choroba niestety nie pozwoliła mi na wzięcie udziału w Mistrzostwach Europy. Na razie skupiam się na powrocie do zdrowia. Wszystko jest na dobrej drodze.
Monika Żur w tym samym wyścigu wystartowała, ale zeszła z trasy równie szybko jak się na niej pojawiła. Niestety próbę dowiedzenia się co tak naprawdę się wydarzyło zbyła dość lakonicznym stwierdzeniem:
Ostatnie cztery tygodnie podporządkowałam pod mistrzostwa Europy. Wszystko po to, by dzisiaj wyjątkowo nie szło. Zakończyłam swój wyścig na pierwszej rundzie. To po prostu nie był ten dzień.
Dużo bardziej rozmowni byli juniorzy.
Łukasz Winiarski:
Mistrzostwa Europy w Bernie to super zoorganizowana impreza sportowa. Super traska z fajnymi elementami do skakania. Co do samego startu, ustawiony zostałem w przedostatniej linii, po starcie trochę się przebiłem. Na pierwszej rundzie jechałem około 48 miejsca. Na drugiej rundzie zaliczyłem niegroźny upadek i lekko skrzywiłem hak w ramie, nie przeszkadzało mi to za bardzo, próbowałem nadrobić starcone pięć miejsc. Złapał mnie kryzys i nie mogłem jechać na 100% swoich możliwości, chyba do tak ważnych startów muszę jeszczę dorosnąć.
Skończyłem 53, taki wynik nie jest satysfakcjonujący dla nikogo.
Mam nadzieje, że odgryzę się na Mistrzostwach Polski, gdzie moim celem jest medal.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować Panu Tomkowi Kałużnemu z XC Life, który zaopatruje mnie w odżywki ENERVIT.
I kilka zdań komentarza od Katarzyny Solus Miśkowicz, która w Bernie zaprezentowała się absolutnie świetnie dając nam radość z posiadania dwóch biało-czerwonych w pierwszej dziesiątce:
Zostałam obdarzona dużym kredytem zaufania przez Rafała Hebisza, nie tylko dlatego że pojechałam na zgrupowanie wysokogórskie, lecz również dlatego, że przygotowywałam się za zgodą Trenera Kadry trenując według zaleceń mojego „osobistego” trenera Bogdana. Po PŚ, którego nie ukończyłam na własne życzenie wydawało się, że może przesadziłam z przykładaniem się do treningów. Jednak czekałam cierpliwie (z niemałym stresem) na wyścig. Okazało się, że niedziela to był mój dzień. Jechało mi się naprawdę dobrze. Gdyby nie mały przypadek z gałęzią mogłoby być minimalnie lepiej, ale i tak uważam że pojechałam nieźle. Jestem bardzo zadowolona z wyścigu i z mojego roweru 29 calowego roweru, na który przesiadłam się z 26 na 6 dni przed startem! Znów poczułam niesamowitą przyjemność z jazdy. Dawno się tak nie czułam:) Oby tylko to nie był jednorazowy wyskok formy i pozostała ona aż do Mistrzostw Polski, które już za dwa tygodnie!
W sobotę odbył się także Bike Maraton we Wrocławiu, który zdominowali zawodnicy Kross Racing Team, stając na podium na Giga (Bogdan Czarnota) i Mega (Mateusz Zoń i Michalina Ziółkowska). Oto jak podsumowuje wyścig ten pierwszy:
W sobotę zaliczyłem pierwszy wyścig w tym roku z serii Bike Maraton we Wrocławiu. Jak na te tereny tresa była ciekawa i urozmaicona z kilkoma stromymi podjazdami i technicznymi zjazdami za co pochwała dla organizatora. Od rana padał deszcz więc pojawiło się błoto co mnie osobiście ucieszyło. Na początku wyścigu tempo narzucili chłopcy z mega, ale po 30-40 min zaatakowałem na jednym z podjazdów i zostało nas 6 osób. Później już zostałem tylko z Bartkiem Janowskim, gdzie kontynuowaliśmy jazdę razem do mety. Rozegraliśmy miedzy sobą finisz i gdzie wygrałem z bezpieczną przewagą. Warto podkreślić, że w kategorii kobiet wygrała Michalina Ziółkowska, a na dystansie mega wygrał Mateusz Zoń wszyscy Kross Racing Team.
Mateusz Zoń w swoim komentarzu przede wszystkim zwraca uwagę na dopracowaną trasę:
Mogłoby się wydawać, że jak edycja BM w Wrocławiu to będzie szybko i łatwo, ale było tylko szybko. Według mnie organizator nie poszedł na łatwiznę i ułożył fajną trasę, a poziom trudności dodatkowo podniosło błoto po porannych opadach deszczu. Co do rywalizacji na dystansie mega, kilku rywali po rozjeździe dystansów miało pecha – defekty sprzętu -, a w końcówce zadecydował finisz, który udało mi się wygrać z Mariuszem Kozakiem.
Trzecie miejsce na Mega zajął zawodnik Warszawskiego Klubu Kolarskiego – Maciej Jeziorski:
Obecnie przebywam na zgrupowaniu w Karpaczu więc postanowiłem, że pojadę na maraton do Wrocławia w ramach mocniejszego treningu. Dzięki uprzejmości organizatora mogłem stanąć w pierwszym sektorze.
Pierwsze 20km było bardzo nerwowe. Dopiero po kilkudziesięciu minutach pojawiła się jakaś konkretniejsza górka na której odbyła się selekcja. Później przez dłuższy czas jechaliśmy na czele 8-osobową grupą. Po rozjeździe na mega/giga zostało 6 zawodników – Mariusz Kozak, Michał Cąpała, Mateusz Zoń, Łukasz Ryż, Patryk Kaczmarczyk i ja. Na około 10km do mety Łukasz i Patryk zostali lekko w tyle. Czułem się całkiem dobrze ale niestety nie było szans na ucieczkę – było zbyt płasko. Chwile przed
końcem Michał zerwał Łańcuch i zostało nas już tylko 3. Niestety moje umiejętność sprinterskie (a raczej ich brak) przyczyniły się do tego, że skończyłem wyścig na 3 miejscu.
Z wyścigu jestem zadowolony. Mimo lekkiego zmęczenia treningami czułem się okej. Trochę żałuję, że nie było więcej podjazdów – może udało by się odjechać…kto wie. Trasa była wyjątkowo płaska ale znalazło się na niej kilka ciekawych singli.
Po maratonie wróciłem do Karpacza i zostaje tu aż do wyścigu Mai Włoszczowskiej (30.06) na którym zamierzam wystartować.
To tyle w pierwszym rzucie. Wcześniejsze komentarze możecie przeczytać pod tym linkiem.
[srp]
COMMENTS