Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Chciołaby się powiedzieć: Mamy to!!!
Dla takich chwil warto żyć. Dla takich emocji warto wsiąść na rower i w siarczystym mrozie ścigać się przez blisko 50 min. 80-te, jubileuszowe Mistrzostwa Polski były dla nas wyjątkowo udane. Ze Sławna wyjechaliśmy z dwoma tytułami Mistrza Polski i w sumie czterema medalami. To dla nas spory sukces, spełnienie planów a przede wszystkim realizacja marzeń.
Na mistrzostwa jechaliśmy pełni optymizmu. Większość z nas porządnie przepracowała cały sezon, niektórzy chyba nawet za bardzo… Nutę niepewności zasiała w naszych umysłach pogoda, która w tym roku była wyjątkowo kapryśna. Mimo to do Sławna jechaliśmy pewni swego. Jechaliśmy z przekonaniem, że tanio skóry nie sprzedamy.
Przedstartowe sprawdziany, które odbywaliśmy w swoim gronie, z dala od tras wyścigowych potwierdzały wysoką formę Marka Boneckiego, Olka Gawryluka, Roberta Bondaryka, Tomka Majewskiego czy Wojtka Bartolewskiego. To właśnie na tych zawodników liczyliśmy najbardziej. Z treningu na trening rozkręcał się Marian Kłos i Grzesiek Bednarczyk. Niestety tuż przed mistrzostwami choroba dopadła Tomka Majewskiego, w związku z czym nasz kolega ostatecznie zrezygnował ze startu.
W Sławnie jako pierwsi do rywalizacji przystąpili najstarsi z nas. Mistrzostwa rozpoczęły się dla nas od kiepskich wiadomości. Walkę z niską temperaturą przegrał Robert Bondaryk. Jego organizm nie zniósł potwornego mrozu, jaki panował w dniu startu. Jadąc na drugim miejscu w kat. M-50A Robert po prostu zszedł z trasy. W tych warunkach nie był w stanie kontynuować wysiłku. Szkoda, bo z występem Roberta wiązaliśmy duże nadzieje. Przygnębienie jednak nie trwało zbyt długo, bo chwilę później cieszyliśmy się ze złota w M-50B, które zdobył Wojtek Bartolewski. Po brązowym medalu Mistrzostw Europy to kolejny wielki sukces naszego kolegi w tym sezonie. Kolejnych powodów do radości dostarczył nam najstarszy z nas Marian Kłos, który ze Sławna wyjechał z brązowym medalem i … odmrożonymi dłońmi. Ogromnych emocji dostarczył nam wyścig czterdziestolatków, w których startowała najliczniejsza nasza reprezentacja. W M-40B na starcie stanęli Marek Bonecki, Olek Gawryluk i Tomek Ostojicz, a w M-40A Grzesiek Bednarczyk i Arek Posmyk. No cóż, chcąc być obiektywnym w młodszej kategorii żaden z nas – póki co, nie jest w stanie walczyć z najmocniejszymi. To jednak w przyszłym sezonie pewnie ulegnie zmianie, bo kategorię zmieni Michał Józkowicz. Póki co przyszło nam zadowolić się 11-tym miejscem Grześka i 14-tym moim. Patrząc na nazwiska wypełniające listę wyników przed nami to chyba wszystko, na co obecnie nas stać.
Co innego w M-40B. Wiedzieliśmy, że Marek i Olek powalczą o wysokie pozycje. Pewną niewiadomą pozostawał dla nas Arek Ceniuch, który niewiele ścigał się w obecnym sezonie. Do grona faworytów zaliczaliśmy też Darka Hleka i Andrzeja Śledzionę, który ostatnio zbudował fajną formę. Wszystko wyjaśniło się dość szybko, bo w połowie pierwszej rundy na prowadzenie wysunął się Marek Bonecki, a tuż za nim jechał Olek Gawryluk. Układ dla nas idealny dojechał do mety, zapewniając nam kolejny tytuł i dwa medale.
Powodów do zadowolenia dostarczyli nam też Robert Banach i Michał Józkowicz, którzy w wyścigu trzydziestolatków przyjechali tuż za faworytami, zajmując odpowiednio 6-te i 8-me miejsce.
Cóż można powiedzieć poza tym, że 80-te Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Przełajowym były dla nas wyjątkowo udane. To wszystko dzięki zaangażowaniu kolegów, którzy po prostu nie odpuszczają. Muszę jednak podkreślić świetną atmosferę w teamie, która z pewnością przełożyła się na dobre wyniki. Jesteśmy grupą przyjaciół wspierających się w każdym momencie. Mam wrażenie, że zawsze możemy na siebie liczyć, zawsze możemy do siebie zadzwonić, pogadać, rozluźnić atmosferę. To bardzo pomaga. Jeżdżą z nami nasze żony, czasem dzieci, dopingując i wspierając jak mogą i potrafią. Każdy z nas jest mocny w czymś innym. Świetnie się uzupełniamy. Jeden ogromnym poczuciem humoru potrafi rozluźnić atmosferę, ktoś inny potrafi naprawić sprzęt. Ktoś ma samochód, którym można dowieść chłopaków na zawody, a kto inny świetnie zna angielski i dobrze porozumiewa się z organizatorami zawodów za granicą.
Diversey Team to grupa wspaniałych ludzi i bardzo się cieszę, że jestem wśród nich. Mamy ogromne wsparcie od Tomka Ostojicza i firmy Diversey. To dzięki naszemu koledze mogliśmy sobie pozwolić na zagraniczne starty, które wniosły wiele dobrego do naszych przygotowań. Tomek- wielkie dzięki!
Na koniec kilka słów oceny mistrzostw jako imprezy. Trzeba przyznać, że Przemek Gierczak i cała ekipa ze Sławna wykonała wręcz tytaniczną pracę przy przygotowaniu zawodów. Trasa choć nie łatwa, z pewnością była bardzo ciekawa. Większości z nas bardzo się podobała. Same mistrzostwa mimo kilku drobnych wpadek oceniamy na świetnie zorganizowane. Niczego nie brakło.
Dla nas sezon jeszcze się nie skończył. Przed nami finał Pucharu Polski w Słubicach.
COMMENTS