Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Ostatnie dwa weekendy upłynęły pod znakiem Pucharu Polski XCM- najpierw przedostatnia edycja w ramach Bike Maraton w Ludwikowicach Kłodzkich, a w ostatnią niedzielę finał w Kielcach organizowany przez Mazovia MTB podczas Bike Expo. Opis skrótowy nawet nie w dziale relacje, tylko tutaj w formie wpisu, bo zaraz chcę się skupić na całokształcie pucharu, szczególnie, że kilka osób mnie o to prosiło.
Ludwikowice Kłodzkie – nowa lokalizacja, długi podjazd na sam początek, który fajnie ustawił stawkę, ciekawie rozwiązane trasy w okolicy Wielkiej Sowy, bo zarówno ten podjazd jak i zjazd nie był chyba nigdy wykorzystywany podczas wyścigu. Potem trochę mniej wymagające technicznie odcinki, w sumie taki akurat maraton na końcówkę sezonu. Jechało mi się całkiem spoko, choć rozkręciłem się dopiero na drugim kółku i udało się jeszcze 3-4 osoby wyprzedzić na ostatnich 15 km. Wynik open marny, bo 18 m, no ale trochę elity walczyć o punkty Pucharu Polski się zjechało, ważne że pierwsze miejsce w M3, więc wpadło 700 pkt do generalki Bike Maraton, co mi pozwoliło trochę odetchnąć jeżeli chodzi o klasyfikację przed finałem w Świeradowie. 1 m. również w Pucharze Polski w kat. Masters I.
Mazovia Kielce. Cóż mój pierwszy raz na Mazovi w życiu i powiem tak…cieszę się, że ścigam się w górach. Do tego jeżdżąc w większości w cyklu Bike Maraton nie zauważa się jak dobrze jest on zorganizowany. Małe szczególiki, które stanowią o jakości imprezy, małe szczególiki, które składają się na całość. Tracki gpx, profile i mapy, dokładne informacje o trasie, trzymanie się ramówki godzinowej, zabezpieczenie trasy przed samochodami i dopięcie masy małych rzeczy- tego niestety na Mazovi zabrakło. No bo jak może być, że 20m po starcie zawodnicy natrafiają na bramę automatyczną, która dopiero się otwiera, jak może być, że nagle na 5km zza zakrętu wprost na peleton jedzie z przeciwka rozpędzony samochód, jak może być, że jadąc wzdłuż torów trafia się na trzy busy remontujące trakcję i zostaje 0,5m na przejazd. Przecież ja sobie wyobrażam co się działo w dalszych sektorach, gdzie ścisk i tłum. Ja byłem pewny, że przy tym poziomie dogadania się z różnymi służbami, to po wjeździe na wiadukt kolejowy zaraz przemknie obok pendolino ;) Dobra koniec biadolenia- miało być skrótowo ;) – wyścig szybki, bardzo szybki, sekcja „górska” minęła w oka mgnieniu i została dojazdówka do mety, ale ostatnio w sumie już od MP XCM taki schemat wyścigu się powtarza i w sumie mi pasuje, potrafię się zagiąć i jadąc sam mocno deptać w pedały utrzymując a nawet zyskując pozycję. Kończę na 10m open podczas Pucharu Polski XCM….nawet fajny wynik na koniec sezonu. Przyjeżdżam jako pierwszy Masters pieczętując tym samym zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski!
No właśnie przechodzimy tutaj do meritum tego wpisu. Puchar Polski XCM. W sumie przed sezonem się na niego nie nastawiałem, choć powiedzmy brałem pod uwagę, szczególnie że 3 edycje podczas BM i tak miałem w planie, a reszta to się zobaczy. Ostatecznie udało mi się wygrać i choć patrząc na generalkę to mam mieszane uczucia co do tego zwycięstwa, to cóż jak to mówi klasyk- wygrana jest wygraną- nieobecni nie mają racji. Bo kto ludziom broni się ścigać, kto broni wyrabiać licencje PZKol Masters i rywalizować w Pucharze? Idąc tropem rozumowania niektórych głoszących hejty „eeetam taka wygrana jak nikt na te puchary nie przyjeżdża” (abstrahując do tego że obrażają moich rywali), to możemy dojść do wniosku (oczywiście mocno koloryzując), że to nie Nino powinien być mistrzem świata, bo przecież na świecie jest tyle ludzi, co się nie ścigają na rowerze- z pewnością ktoś by był lepszy gdyby trenował całe życie i przyjechał na MŚ. Niestety taka u nas zawistna natura, za mało słońca jak to śpiewał Kazik i zazwyczaj najwięcej do powiedzenia mają Ci, których sprawa nie dotyczy.
Tylko właśnie….kogo dotyczy. W czasach kiedy to nastroje anty PZKol są bardzo mocne wyrabianie licencji (nawet tej Masters) jest postrzegane wciąż jako sprawa zarezerwowana tylko dla kolarzy wyczynowych i w sumie….nie za bardzo potrzebna.
Podczas Kielce Bike Expo miało miejsce spotkanie Komisji MTB, organizatorów i kilku kolarzy, w którym miałem przyjemność brać udział. Spotkanie uświadomiło mi, oprócz innych rzeczy, jak długa droga jeszcze przed cyklami PP XCO i XCM. Długa i jednocześnie nie za bardzo widać inną, bo postrzeganie Pucharu nie zmieni się ot tak, w 2017 nie będzie nagle 30 licencjonowanych Mastersów, wszystko jest bardziej rozwleczone w czasie, cóż to chyba musi działać na zasadzie ewolucji, bo rewolucja przy oporze PZKol chyba jest nie za bardzo możliwa. O ile w XCO po tym jednym roku „testowym” gdzie organizator miał obowiązek przeprowadzać wyścig kategorii bez licencji + licencjonowany Masters, jest szansa na oficjalne wyścigi Masters w kategoriach regulaminowych UCI i już oficjalnie w ramach Pucharu Polski o tyle w XCM jakoś mi to się widzi trochę mniej kolorowo. No ale jak ma być kolorowo….niestety rozdysponowanie pucharu na kilku organizatorów maratonów MTB prowadzi do bardzo dużych rozbieżności i zdecentralizowaniu całego pucharu. Niby jest regulamin, no ale co z tego jak np. taki regulamin stanowi „Przewidziane są dodatkowe nagrody finansowe i rzeczowe w klasyfikacji generalnej o których poinformuje organizator finałowej edycji Pucharu Polski.”. Organizator nie tyle nie poinformował, ale oczywiście nagród też nie zapewnił. Jednak zostawmy nagrody- każdy kolarz, który się u nas pościgał wie, że nie jeździ się dla nagród i i tak jak się jest już Mastersem po karierze to trzeba mieć regularną pracę.
Znów jak ma być kolorowo jeżeli dekoracja za generalkę Pucharu Polski wygląda jak wyglądała. Było słabo, bardzo słabo. Zapraszam za tydzień do Świeradowa, żeby zobaczyć jak się robi dekoracje za klasyfikacje generalne. Jeżeli organizator bierze na siebie edycję finałową PP, to powinien się w to choć trochę zaangażować, a nie traktować to jak piąte koło u wozu. Najlepsze jest to, że duży problem jaki się zrodził nie był wcale problemem. Organizator twierdzi, że wyczytywał w klasyfikacji generalnej tylko zwycięzcę danej kategorii, bo z PZKol dostał tylko jeden puchar. No ale ja się pytam co z tego? Czy nie można było wyczytać godnie całego podium, a wręczyć jeden puchar- zrozumiałe- w końcu Puchar Polski jest jeden, a dwie osoby mogły dostać cokolwiek, dyplom, medal albo nawet nic. Bo tu nie chodziło o jakieś głupie medaliki, których się nam zawodnikom walają dziesiątki. Chodziło, żeby stanąć razem z przyjaciółmi na podium i cieszyć się razem chwilą. Ja w ogóle nie za bardzo rozumiem jak można być zawodowym organizatorem imprez i w tak nieprzemyślany sposób podejść do dekoracji za klasyfikację generalną pod kątem nawet marketingowym. Przecież każda osoba na podium to kolejne zdjęcie, które pójdzie w świat i jeżeli by wszystko było fajnie, to organizator na pewno by na tym nie stracił, a tak jest kwas, który będzie się ciągnął.
Cały problem Pucharu Polski czy to XCO czy XCM leży właśnie w braku trzymania jednego równego i co ważne wysokiego standardu zarówno pod względem atrakcyjności/ trudności tras, jak i pod względem oprawy przez wszystkich organizatorów. Sęk w tym, aby ustalić bardzo szczegółowe zasady i chyba to powinien być początek dobrego kierunku na sezon 2017.
Mam szczerą nadzieję, że w 2017 PP XCM oraz XCO dla Mastersów się odbędzie i to na lepszych zasadach niż w tym roku. Czasem znajomi mówili w tym roku „a może też bym sobie taką licencję Masters w 2017 zrobił” i to jest dobry wybór. Tyle, żeby ich w tym wyborze ugruntować, to nie może być tak że regulamin Pucharu pojawia się w marcu a organizator MP XCO jest znany chyba jeszcze później. Nie może być tak, że wracamy do domu z dyplomem i uściskiem prezesa- ja wiem, że wg niektórych Mastersi to trochę podkategoria, która karierę ma już za sobą. Jednak istnieje w nich spora grupa, która nie ściga się od 10 roku życia, zaczęli nie tak dawno i nie mają szans konkurować z zawodnikami z 20 letnim stażem, a kat. Masters to jedyne co im pozostaje życu, poświęcają temu sportowi 20 godzin tygodniowo i często gęsto pracę zawodową i życie rodzinne i po prostu fajnie by było czasem wrócić z sobotniego wyścigu, gdzie nie było się w domu cały dzień i zabrać żonę za wygraną kasę w jakieś fajne miejsce. Nie może być w końcu tak, że jedzie się na drugi koniec Polski, żeby się porządnie pościgać, a sędzia mówi że czas dla Mastersów i Amatorów to 40 min bo mają obsuwę…..tylko pytanie jak przebić beton w wiadomej instytucji, choć kropla drąży skałę, więc z betonem też może sobie poradzi z roku na rok….
Podsumowanie pochodzi ze strony MikeMTB
COMMENTS