Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Maraton w Szczawnicy zapowiadał się bardzo ciekawie, ponieważ do pokonania mieliśmy 57 km i 2300 m przewyższenia i wiedziałem że będzie to jeden z najtrudniejszych maratonów w tym sezonie, dlatego też byłem na niego dobrze przygotowany. Już od samego startu trasa była dosyć stroma dlatego zacząłem spokojnie, aby zobaczyć w jakiej dyspozycji są moi rywale. Dopiero pod koniec stromego podjazdu gdzie zaczęły się kamienie poczułem ze jestem dzisiaj w dobrej dyspozycji i spróbowałem trochę rozciągnąć grupę rywali i na kole utrzymał się Dominik Grządziel i Mateusz Rejch, ale co z tego jak kilkaset metrów dalej przeoczyłem ostry skręt w prawo i razem z kolegami przejechaliśmy kawałek za daleko, na szczęście dosyć szybko wróciliśmy na trasę która wiodła bardzo fajnym technicznym zjazdem, po którym rozpoczął się pierwszy z dwóch długich szutrowych podjazdów gdzie dogoniliśmy Kamila Pomarańskiego i Sławomira Dziwisza którzy przez moja pomyłkę nam odjechali. Cały podjazd jechaliśmy razem aż do szczytu gdzie był krótki odcinek zjazdu a następnie kolejny podjazd gdzie znowu postanowiłem zaatakować i na moim kole utrzymał się tylko Dominik. Następnie parę kilometrów jechaliśmy razem i po raz kolejny źle skręciliśmy i pojechaliśmy niepotrzebnie żółtym szlakiem w dół tracąc cenne minuty, po chwili gdy zorientowaliśmy się ze nie ma tu żadnych niebieskich strzałek postanowiliśmy zawrócić, ale ta pomyłka kosztowała nas starty około 7 minut i już wiedziałem ze szanse na wygraną są raczej zerowe tym bardziej że przede mną był jeszcze najdłuższy i najtrudniejszy technicznie zjazd do Rytra, który dodatkowo pokonywałam w deszczu. Na szczęście chwile po zjeździe zaczął się drugi długi podjazd na którym wiedziałem że muszę pojechać mocno żeby chociaż trochę odrobić straty do czołówki. Z kilometra na kilometr jechało mi się coraz lepiej, noga podawała i kilkaset metrów przed szczytem niespodziewanie zobaczyłem jednego z moich rywali Mateusza Rejcha co dodało mi jeszcze większej motywacji i dojechałem do niego, po chwili wspólnie dogoniliśmy Kamila Pomarańskiego i mu odjechaliśmy. Po około 2 kilometrach na jednym z podjazdów a raczej podbiegu bo nie dało sie wyjechać zobaczyłem także Sławomira Dziwisza który jechał na 1 pozycji Open. Chwile później go dogoniłem i jechaliśmy razem, z tym że Sławek odjeżdżał mi na zjazdach, ale na szczęście udało mi się go dogonić na ostatnim dłuższym podjeździe i po chwili skutecznie zaatakować i wypracować sobie bezpieczną przewagę która dowiozłem do mety na 1 miejscu Open.
Dziękuje chłopakom za fajne ściganie i do zobaczenia na finale w Wierchomli ?
COMMENTS