Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Trasa w Rawie Mazowieckiej nie należy do tych najbardziej ekscytujących w cyklu Cezarego Zamany, ale ma to coś, co sprawia, że zawsze odbywa się tam dobry wyścig. Pierwsze ok. 30 km nie należało do bardzo ciekawych – zarówno pod względem trasy ale i rywalizacji. Tempo wolne, grupa duża, trasa szybka. Dopiero później zaczęły przeważać leśne ścieżki i ciekawsze fragmenty. Na jednym z nich, jadąc z przodu, dostałem sygnał do ataku od teamowego kolegi Maćka Karczmarka. Niewiele zastanawiając się, uciekłem. Trochę wcześniej niż pierwotnie planowałem, ale Maćkowi można w tej sprawie zaufać, zawsze ma oczy dookoła głowy :)
Zdobyłem dużą przewagę, choć niestety równie szybko okazało się, że nogi mają jeszcze za złe ostatni, wytężony dla nich okres. Moc uleciała, za to doleciał do mnie Paweł Baranek. Próbowałem jeszcze szarpać, ale na nic się to nie zdało. Kontynuowaliśmy jazdę wspólnie, aż do mety, na której czekał długi, szosowy, kilkusetmetrowy finisz. Po wylocie z leśnej ścieżki Paweł od razu zaatakował. Szliśmy ramię w ramię. Dopiero odczyt z pomiaru dał jasność co do wyniku. Wygrana w Rawie dała mi też bezpieczną pozycję w „generalce”, na 1 miejscu. Jak wspomniałem, trasa nie powaliła. Należała do tych bardzo szybkich i sypkich (dużo kopnego piachu). Chciałoby się dodać trochę kilometrów i pokrążyć jeszcze po okolicznych hopkach.
Podobno problemem była susza, która wymusiła uproszczenie niektórych fragmentów. Szkoda. Organizacyjnie bez najmniejszych zastrzeżeń – trasa oznaczona wzorowo, miasteczko sportowe bardzo przestronne, catering świetny. Sprawdziła się też team’owa taktyka, która zaowocowała też wygraną Open Kacpra Cacko na dystansie Giga i 1-wszym miejscem w kategorii Maćka.
COMMENTS