Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Maraton Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej w Bodzentynie był tym, czego potrzebowałam, żeby zobaczyć, w jakim miejscu jestem ze swoją formą. Mam za sobą dłuuuugie 4 lata przerwy od ścigania się na rowerze i tylko pół roku treningów, na szczęście pod okiem profesjonalisty, mojego trenera Wojtka Marcjoniaka. Dwa miesiące temu popełniłam zupełny falstart i zupełnie nieprzygotowana do upału, gór i innego wysiłku niż ten, który towarzyszy mi na co dzień w Puszczy Kampinoskiej, zdecydowałam się stanąć na starcie MTB Cross Maratonu w Kielcach, gdzie swój powrót do wyścigów zakończyłam… po przejechaniu dwunastu zaledwie kilometrów. Zagotowałam się i z pokorą wróciłam do budowania formy od początku. Czyli życie:).
Do Bodzentyna przyjechałam o niebo lepiej wytrenowana, już bez tego wygórowanego respektu dla zapowiadanych przewyższeń i dystansu (77 kilometrów i około 1300 metrów w górę, finalnie dystans zamknął się na 74-ech kilometrach). Na co dzień trenuję w kapryśnym Kampinosie, stąd zupełną bułką z masłem zagryzaną kaszką z mlekiem były dla mnie trudniejsze sekcje na bodzentyńskiej trasie. Nie przeszkadzały mi ani korzenie, ani błoto, a ustawienie pozycji na rowerze w studiu BG Fit wyeliminowało zupełnie podrywanie przedniego koła na bardziej stromych podjazdach. Dwa razy jednak straciłam czujność, co skończyło się bolesnymi orłami i nakryciem się rowerem, a przez to sporą stratą do pierwszej zawodniczki na dystansie Masters, Krystyny Żyżyńskiej-Galeńskiej z MyBike.pl
Bardzo odpowiadała mi kameralność tego maratonu – na najdłuższym dystansie wystartowało w tej edycji 45 osób i – co chyba znamienne – tylko dwie panie. Brak tłumów na trasie, zwłaszcza na drugiej pętli, którą przejeżdżają Mastersi, jest dla mnie kosmiczną odmianą po dwóch sezonach na tłocznej Mazovii. Choć przyznam, że kilka razy miałam chwilę zwątpienia, czy nie pomyliłam trasy na drugiej pętli, bo nie spotkałam nikogo ze swojego dystansu. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia się.
Ten sezon już się kończy i ewentualne następne starty także potraktuję jak frajdę. Ale w przyszłym roku chciałabym odpracować 4 lata wyścigowego odstawienia.
COMMENTS