Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Kolejny górski maraton mogę zaliczyć do udanych. Ta część sezonu układa się naprawdę dobrze. Trasa tym razem bez szczególnych rewelacji, choć było kilka ciekawych odcinków w rejonie Kalenicy. Reszta to siłowe przepychanie podjazdów i zjeżdżanie na zasadzie ”kto bardziej zaryzykuje”. O defekt sprzętu lub spotkanie z ziemią nie było trudno. Po trzech z rzędu DNFach, tym razem ukończyłem zawody w Bielawie. Zawsze to jakiś postęp.
Po starcie tradycyjnie długi podjazd. Upał, który zawsze ciężko znoszę, szybko dał się we znaki i spłynąłem chyba poza dziesiątkę. Uczucie, jakby oddychało się przez maskę, nie jest przyjemne. Pod koniec wspinaczki zacząłem mijać kilku zawodników, którym nieźle cofnęło korby. Pierwsze okrążenie przejechałem z Rafałem Alchimowiczem, Krzysztofem Krzywym i Adamem Adamkiewiczem. Pod koniec pętli nieco uciekłem rywalom na podjeździe pod Kalenicę, ale nie był to jeszcze czas na decydujący atak. Sporo szutrów skłaniało raczej do rozważnej jazdy w grupie i oszczędzania sił. Dopiero na drugiej pętli pojechałem go na 100% i rywale kolejno strzelili na kole. Do mety został już tylko długi zjazd. To chyba zawsze najprzyjemniejszy moment rywalizacji, gdy po ciężkim wysiłku i pokonaniu najtrudniejszych podjazdów, podium przybliża się z każdym kilometrem i wystarczy dowieźć wynik do mety.
COMMENTS