Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Z racji na zbliżające się Cyklokarpaty w Koninkach postanowiłem nie siedzieć na Mazowszu w weekend poprzedzający wyścig i znaleźć dobre miejsce do przetarcia nogi. Jak zwykle z pomocą przyszła redakcja MTB-XC.PL i po przeczytaniu zapowiedzi wyścigu w Pińczowie, nie miałem już wątpliwości dokąd pojadę.
Wcześniej jednak postanowiłem zgłębić fora internetowe i „zasięgnąć języka” o tym cyklu. Zwłaszcza zahipnotyzował mnie cytat: Uważam również że dotychczasowa surowość cyklu dodaje smaczku do zabawy! I czego tu się spodziewać?! Zadzwoniłem do przemiłej Pani Mirosławy (organizator) i poprosiłem grzecznie o pierwszy sektor, żeby nie było niespodzianek na starcie.
Przyznam, że do Pińczowa jechałem z dość dużym znakiem zapytania, jak będzie wyglądała organizacja, czy długa kolejka, etc. Wjeżdżając na piękny obiekt Ośrodka Sportu w Pińczowie, pozbyłem się wszelkich obiekcji co do zasadności mojej decyzji. Prysznice, czyste toalety, ogromny, nowoczesny ośrodek, świetnie ustawione start i meta, duża frekwencja na starcie. Wskoczyłem szybko w ciuchy i pojechałem rozkręcić nogi. Na starcie chłopaki z 72D Windsport, z którymi znam się z Cyklokarpat, więc było mi raźniej.
Cała trasa składała się z ok. 25 km pętli, którą na dystansie FAN pokonywaliśmy dwukrotnie. Połowa pętli to techniczne, interwałowe podjazdy wraz z odcinkiem jakby wyjętym z zawodów XC, druga połowa to płaski odcinek dojazdowy. Start przebiegł spokojnie, już na piątym kilometrze wraz z Andrzejem Jaroszem zaczęliśmy odjeżdżać od głównej grupy i tak było praktycznie do połowy I pętli.
Nagle spadł deszcz, wjechaliśmy w jakieś błoto gęstości plasteliny i mając w głowie zdziwienie, że przecież nie zamawiałem na dziś deszczu, pomyliłem trasę i przejechałem dobrze oznaczony skręt. Po kilku chwilach zreflektowałem się, że coś jest nie tak, jednak powrót na trasę skutkował pojawieniem się na 3 miejscu open. Zaczynam gonić! To dobrze znany scenariusz z innych wyścigów. Na szczęście jeszcze zanim zamknęliśmy 1 okrążenie dogoniłem Andrzeja i kontynuowaliśmy jazdę przez kolejną godzinkę. Na sekcjach technicznych Andrzej z przodu, na płaskich odcinkach ja prowadziłem. Na 12 km przed metą zdecydowałem podkręcić nieco tempo, najpierw na szutrowym, dość płaskim podjeździe a następnie już równym tempem zmierzałem do mety, umacniając swoje prowadzenie.
Na metę wjechałem na 1 miejscu Open z czasem 02:07:12. Oznaczenie trasy pierwsza klasa, ilość osób wskazujących kierunek w newralgicznych punktach niesamowita, podobnie jak obsługa na bufetach. Naprawdę, spędziłem przemiłą niedzielę w województwie świętokrzyskim i już zaczynam się zastanawiać, na którą z kolejnych edycji się wybrać. Na osłodę niezbyt słonecznej pogody, były przepyszne naleśniki po francusku i dużą ilością bitej śmietany i czekoladą. Pyyyycha!
COMMENTS