Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Witamy na Cyklokarpatach! – w ten sposób w wielkim skrócie mogę opisać inauguracyjną edycję serii :). Po mimo tego, że ścigaliśmy się tak naprawdę w przedsionku prawdziwych gór, wyraźnie czuć było klimat autentycznego maratonu MTB. Długie podjazdy, genialne widoki, las, błoto, walka z rywalami i beztrosko hasającą po okolicy dziką zwierzyną :). Oblicze outdoor’u w najczystszej postaci, obserwowane w trakcie sportowej rywalizacji z perspektywy rowerowego siodełka, czyli tak jak lubię!
Maraton rozgrywany w Przemyślu jest super. Start zlokalizowany w miejskiej starówce, w ogromnym tłumie widzów i kibiców dodawał prawdziwego kopa energetycznego. Taki zastrzyk adrenaliny i energii był niezbędny, gdyż trasa do lekkich nie należała, poza tym już od samego początku wspinał się pierwszy solidny podjazd, który z każdym przebytym metrem stawał się coraz bardziej stromy. Przewyższenia pokonywane w pionie błyskawicznie selekcjonowały stawkę. Zdobycie szczytu „Tatarskiej” nagrodzone zostało wspaniałą panoramą rozciągającą się na Przemyśl. Jednak w trakcie pierwszych minut wyścigu raczej nikt nie miał czasu na podziwianie widoków! W peletonie zapanował ożywiona hiperwentylacja za sprawą Karola Rożka AGH Cycling Team (jak się później okazał zwycięzcy Open dystansu Mega), oczywiście ja korzystając z „żółwika” w korbie również starałem się na swój sposób trochę podkręcać tempo :). Podejrzewałem, że na trasie może zalegać trochę błota, jednak warunki terenowe panujące na niebieskim szlaku – leśnym singlu, fragmencie pierwszej pętli Mega i Giga – wielokrotnie przewyższyły moje przedstartowe przypuszczenia :D. Genialne szybkie opony Michelin Wilde Race’r Advanced 2.0 skapitulowały i nie pomagały mi w walce z żywiołem, musiałem w tym miejscu uznać wyższość Marcina Rydla – PTC Przemyśl, który perfekcyjnie radził sobie w przemierzaniu błotnistej ścieżki. Mój tegoroczny czas pokonania 5 kilometrowego segmentu z portalu STRAVA był gorszy o 4 minuty i 9 sekund w stosunku do mojego rekordu z zeszłego sezonu, co pokazuje, że był to po prostu hardcore.
Szczęśliwie reszta trasy była w znakomitej większości twarda i przejezdna dzięki temu rozpędzając Racer’y osiągałem przyzwoite prędkości przelotowe :), a przy okazji obserwowałem walkę zawodników dystansu Mega, wspomnianych już wcześniej Karola Rożka, Marcina Rydla oraz mojego kolegi teamowego Dominika Grządziela, którzy wymieniali się ciosami i nie oszczędzali się :). Druga pętla na Giga była łatwiejsza, nie było już na niej niebieskiego szlaku, poza tym przyjemne słońce podsuszyło trochę resztę ścieżek. Finał trasy z technicznym slalomem prowadzącym stromo w dół, był świetnym zakończeniem zmagań. 66 kilometry dystansu Giga pokonałem w 2 godziny 50 minut, co jednoznacznie pokazuje, że były to rewelacyjne, treściwe MTB kilometry, okupione autentycznym wysiłkiem!
COMMENTS